Polityka i prawo
Rząd ostrzega mieszkańców kraju o dezinformacji
Po fali dezinformacji w związku z protestami po tragicznym wypadku drogowym z 29 lipca rząd Bangladeszu ostrzega za pomocą wiadomości SMS mieszkańców kraju o rozprzestrzenianiu się fałszywych informacji.
W wysyłanych przez ministerstwo spraw wewnętrznych Bangladeszu wiadomościach tekstowych podkreślono, że "nieprawdziwe są doniesienia o zabójstwach i gwałtach na studentach. Informacje te to wyłącznie plotki, których nie należy traktować poważnie".
SMS-y są według The Next Web bezpośrednią reakcją na falę dezinformacji, która w ostatnich dniach zalała Bangladesz po tragicznym wypadku drogowym w pobliżu Dhaki.
W wyniku wypadku drogowego na trasie przejazdu z miejscowego lotniska do stolicy kraju, Dhaki zginęło dwóch uczniów, a siedem osób zostało rannych. Krótko po zdarzeniu rozpoczęły się protesty, w których tysiące uczniów i studentów winą za wypadek obciążyły rząd odpowiedzialny za transport publiczny. Zdaniem uczestników demonstracji do wypadku nie doszłoby, gdyby nie jego fatalny stan.
Początkowo pokojowe protesty szybko przemieniły się w zamieszki, gdy przeciwko ich uczestnikom skierowano policję i siły porządkowe partii rządzącej - informuje serwis. Protestujący studenci jako winnych przemocy wskazali członków młodzieżówki partii rządzącej. Podczas zamieszek atakowano również dziennikarzy, a w wyniku pacyfikacji protestów przez policję obrażenia odniosło ponad 100 osób.
Jak podaje The Next Web, to właśnie wówczas w Bangladeszu zaczęły pojawiać się fałszywe informacje na temat zabijania uczestników demonstracji i gwałtów, których mieli dopuszczać się członkowie rządzącej partii.
Plotki szybko przybrały rozmiar fali dezinformacji o zasięgu krajowym - dlatego 4 sierpnia władze Bangladeszu zadecydowały o wyłączeniu internetu mobilnego w całym kraju. "Daily Star", jedna z największych w tym kraju gazet anglojęzycznych, informowała wówczas o aresztowaniach osób odpowiedzialnych za szerzenie nieprawdziwych informacji w mediach społecznościowych.
Władze Bangladeszu nie podają oficjalnych informacji o liczbie zabitych i rannych w wyniku protestów i zamieszek.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany