Reklama

Polityka i prawo

Projekt ustawy niczym ACTA? Historia sprzed 13 lat

W dyskusji wokół projektu ustawy wdrażającej Akt o usługach cyfrowych przewijają się porównania do porozumienia ACTA. Czy faktycznie jest to "wersja 3.0"?
W dyskusji wokół projektu ustawy wdrażającej Akt o usługach cyfrowych przewijają się porównania do porozumienia ACTA. Czy faktycznie jest to "wersja 3.0"?
Autor. By olo81, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=19062804

Wśród kontrowersji dotyczących projektu ustawy wdrażającej zapisy Aktu o usługach cyfrowych, często przywoływany jest przykład ACTA sprzed 13 lat. Jak wyglądały protesty przeciwko tamtemu dokumentowi i kiedy doszło do zmiany zdania? Czy propozycję Ministerstwa Cyfryzacji faktycznie można nazwać „ACTA 3”?

W poniedziałek 13 stycznia wielką dyskusję w sieci wzbudziła publikacja „Dziennika Gazety Prawnej” zwracająca uwagę na projekt ustawy wdrażającej Akt o usługach cyfrowych.

Jak opisywaliśmy na łamach CyberDefence24, według dokumentu, Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej może nakazać zablokowanie treści w sieci bez decyzji sądu.

Uzasadnieniem takiej decyzji ma być naruszenie dóbr osobistych, praw własności intelektualnej wnioskodawcy lub wyczerpanie znamion czynu zabronionego, bądź pochwalanie go. Informacja o blokadzie ma trafiać do autorów po fakcie, a cała podstawowa procedura (od wniosku do decyzji) ma zajmować od 2 do 21 dni.

Czytaj też

Reklama

Przypominają o ACTA

Opublikowanie informacji spowodowało pojawienie się głosów o cenzurze i porównaniami do niesławnego porozumienia ACTA Anti-Counterfeiting Trade Agreement, tłum.Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi). Pierwsze prace nad nim rozpoczęły się w 2006 roku, a ostateczną wersję opublikowano w listopadzie 2010 roku, po 4 latach prac. Już wtedy zwracano uwagę, że rozmowy dotyczące projektu odbywały się za zamkniętymi drzwiami.

Przeciwko wdrożeniu dokumentu do polskiego porządku prawnego wypowiadały się organizacje zajmujące się prywatnością i prawami człowieka. Jak mówiła 23 stycznia 2012 roku cytowana przez serwis gazeta.pl Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon, ACTA nie rozwiązałaby problemu pirackich treści w sieci. Zaznaczała wówczas, że internauci zwyczajnie baliby się publikować cokolwiek w sieci.

Swój sprzeciw wyraził także Wojciech Wiewiórowski, ówczesny generalny inspektor ochrony danych osobowych. „GIODO uznaje podpisanie i ratyfikację konwencji ACTA za niebezpieczne dla praw i wolności określonych w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej” – napisał w opinii cytowanej przez gazeta.pl.

Czytaj też

Reklama

Protesty i ataki na strony

19 stycznia 2012 rząd poinformował, że Polska podpisze umowę. Ówczesny minister administracji i cyfryzacji Michał Boni mówił, że wprowadzenie ACTA „nic nie zmieni”. Przyczyną takiego twierdzenia miał być brak konieczności wprowadzania zmian w prawie krajowym, a zdecydowana większość zawartych w nim kompetencji dotyczyła tych realizowanych przez Unię Europejską.

Zapowiedź Rady Ministrów zbiegła się w czasie z wydarzeniami w Stanach Zjednoczonych. Trwały tam prace nad Stop Online Piracy Act oraz Protect IP Act, które miałyby efekty podobne do ACTA, a dzień przed ogłoszeniem decyzji miało miejsce zaciemnienie stron w proteście przeciwko tym dokumentom. Uczestniczyły w nim m.in. Wikipedia, Google, Twitter (ob. X) czy Mozilla.

Decyzja o podpisaniu umowy wywołała burzę. W polskich miastach zaczęły być organizowane protesty przeciwko porozumieniu (w szczycie uczestniczyły w nich tysiące osób), a strony rządowe stały się celami ataków DDoS. 23 stycznia nieznanym sprawcom udało się przejąć kontrolę nad stroną premiera, której zawartość została podmieniona na film z Panią Basią z bloga Klatka B zatytułowanyPanie premierze, przejmujemy kontrolę. Odezwa do narodu. Newsweek podawał wówczas, że według atakujących loginem był „admin”, a hasłem „admin1”.

Czytaj też

Reklama

Duch ACTA obecny w projekcie ustawy?

Ostatecznie umowa została podpisana zgodnie z zapowiedzią 26 stycznia. Nie doszło jednak do jej ratyfikacji – 4 lipca 2012 Parlament Europejski odrzucił ACTA w głosowaniu przytłaczającą większością.

Kilka lat później, miano ACTA 2.0 otrzymała dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Najbardziej kontrowersyjne zapisy z ostatecznej wersji dokumentu, art. 15 i 17, dotyczyły odpowiednio hiperlinków i wdrożenia mechanizmów blokowania treści łamiących prawa autorskie. Jak wskazywał wtedy portal CHIP, manifestacje były wtedy mniej liczne niż w przypadku „oryginalnego ACTA”, a Parlament Europejski przyjął dyrektywę w głosowaniu w marcu 2019 roku.

Czy ujawniony zapis w projekcie ustawy jest „ACTA 3.0”? Wszystkie trzy dokumenty są wskazywane jako źródło ograniczeń w internecie, jednak tylko porozumienie i dyrektywa dotyczyły przede wszystkim praw autorskich.

Według wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego, nowe zasady mają z kolei chronić obywateli w sieci przed nielegalnymi treściami. „Procedura skupia się wyłącznie na ocenie legalności danej treści, a nie na ustaleniu odpowiedzialności użytkownika, który ją opublikował” – czytamy we wpisie szefa resortu na X (dawny Twitter).

Problemem pozostaje określenie, co można uznać za „nielegalne treści”. Przede wszystkim – kto będzie o tym decydował oraz czy w praktyce zasady mają szansę działać z korzyścią dla obywateli, w przewidzianych ustawowo terminach.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama