Reklama

Polityka i prawo

Objęta sankcjami rosyjska spółka miała dostęp do danych Google’a

Google / fot. Pixabay
Google / fot. Pixabay

Objęta sankcjami rosyjska firma przez wiele miesięcy miała dostęp do danych użytkowników Google’a. Obejmowały one unikalne identyfikatory, adresy IP, informacje o geolokalizacji i inne, pozwalające na łatwą identyfikację konkretnych osób.

Reklama

O sprawie jako pierwszy poinformował serwis dziennikarstwa śledczego Pro Publica. Jak donosi, Google do 23 czerwca współdzieliło dane użytkowników swoich usług z objętą sankcjami rosyjską firmą technologiczną, której właścicielem jest największy rosyjski państwowy bank – Sberbank.

Reklama

Firma RuTarget znana również jako Segmento, to spółka z branży reklamy internetowej, specjalizująca się w pośredniczeniu w zakupie reklam cyfrowych dla różnych marek, jak i agencji marketingowych.

Czym zajmuje się rosyjska firma RuTarget?

RuTarget gromadzi informacje o tym, w jaki sposób użytkownicy korzystają z aplikacji mobilnych i internetu, sięgając przede wszystkim po dane osób z Ukrainy – jednak nie stroni też od gromadzenia informacji o użytkownikach z innych krajów świata. 

Reklama

Czytaj też

Firma analityczna Adalytics zidentyfikowała ponad 700 przypadków, w których RuTarget pozyskiwał dane osób korzystających z usług Google'a już po wpisaniu jej na listę sankcyjną amerykańskiego ministerstwa skarbu. 

Jak pisze Pro Publica, dane z Google'a przestały trafiać do rosyjskiej firmy dopiero 23 czerwca, kiedy dziennikarze tego serwisu skontaktowali się z koncernem, aby o to zapytać.

Jakie dane o użytkownikach Google'a pozyskiwał RuTarget?

Analiza przeprowadzona przez spółkę Adalytics wykazała, że firma RuTarget szczególnie interesowała się danymi o przeglądanych stronach www w Ukrainie. Według serwisu Pro Publica, oznacza to, że przekazując rosyjskiej firmie te dane, Google udostępniło RuTargetowi również inne informacje – takie jak unikalny identyfikator telefonu każdej osoby, jej adres IP, dane geolokalizacyjne i inne informacje, takie jak zainteresowania i rejestr aktywności online użytkowników. 

Gdzie leży zagrożenie?

Przede wszystkim w tym, że informacje te mogą zostać wykorzystane do celów wojskowych przez rosyjski wywiad i inne służby. 

Czytaj też

Ryzyko to zostało dostrzeżone w USA już przed inwazją Putina na Ukrainę. W kwietniu ubiegłego roku grupa senatorów skierowała do Google'a i innych wielkich firm technologicznych list otwarty, w którym wskazuje, że współdzielenie danych dla celów reklamy ukierunkowanej obciążone jest ryzykiem wywiadowczym.

Dane użytkowników usług cyfrowych wykorzystywane w procesie zamawiania i kupowania reklamy online mogą być przedmiotem zainteresowania obcych służb wywiadowczych, które mogą z ich pomocą zyskać nieocenione wsparcie w swoich złośliwych działaniach w cyberprzestrzeni, takich jak haking, kampanie dyskredytacji osób publicznych lub operacje wpływu – ocenili wówczas amerykańscy politycy.

Google przyznaje, że dane wychodziły

Rzecznik Google'a Michael Aciman w odpowiedzi na pytania mediów o tę sprawę poinformował, że firma zablokowała RuTarget w marcu i od tego czasu rosyjska spółka nie może korzystać z żadnych jej produktów. Również, od marca RuTarget nie kupował reklam bezpośrednio od Google'a – powiedział przedstawiciel giganta.

Czytaj też

Jednocześnie Aciman przyznał, że dane użytkowników usług Google'a trafiały do RuTargetu, który kupował je od firmy przed faktem zwrócenia na to uwagi przez serwis ProPublica. Jak podkreślił rzecznik koncernu, Google dostosowuje się jednak do wszystkich sankcji nakładanych na Rosję przez organy amerykańskie i międzynarodowe.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama