Reklama

Polityka i prawo

Francja nie odbiera sobie prawa do cyberataków

Fot. Jérémy Barande/Wikimedia Commons/CC 2.0
Fot. Jérémy Barande/Wikimedia Commons/CC 2.0

„Nie odbieramy sobie prawa do przeprowadzania cyberataków” – podkreśliła minister ds. sił zbrojnych Francji Florence Parly, równocześnie wzywając partnerów z UE do inwestowania w europejski przemysł obronny, kładąc duży nacisk na rozwój francuskiego eksportu broni.

Cytowana przez „Le Monde” minister informowała, że „nie ma miesiąca bez nowych cyberataków”. W ubiegłym roku było ich cztery razy więcej niż w 2019 r. „Musimy umieć się chronić i odpowiadać. Mamy strategię w dziedzinie obrony, ale nie odbieramy sobie prawa do przeprowadzania cyberataków” – powiedziała. Dodała, że atakowanie systemów i sieci teleinformatycznych to broń, która wspiera uzbrojenie konwencjonalne i której już używamy w operacjach zagranicznych”.

Minister powiedziała, że Francji zależy na stworzeniu partnerstw strategicznych z krajami pozaeuropejskimi. Pozwolą one, w jej ocenie, na „wspólną analizę wyzwań geopolitycznych, a następnie na przewidywanie wspólnych akcji, a nawet interwencji”.

Jak twierdzi Parly, bardzo ważne jest, by ta współpraca miała również wymiar przemysłowy, który „uzyskujemy poprzez eksport wyposażenia wojskowego”. „Jeśli eksportujemy wyposażenie, możemy łatwiej zarządzać jego obsługą” – tłumaczyła minister, po czym wracając do Europy, powiedziała, że istnieje potrzeba szeroko zakrojonych programów zbrojeniowych, które będą „przemysłową i technologiczną bazą obrony europejskiej” i których Francja nie jest w stanie sama finansować.

„Im silniejsi będą Europejczycy, tym więcej inwestować będą w swą obronę i tym bardziej potężne i skuteczne będzie NATO” – przekonywała francuska minister „państwa, które należą do sojuszu atlantyckiego i które są do niego w naturalny sposób bardzo przywiązane”.

Nawiązując do francuskiej interwencji w Afryce, minister powiedziała, że „prawie 3 tys. Europejczyków obecnych jest w Sahelu. Europejczycy uświadomili sobie, że ich bezpieczeństwo zagrożone jest nie tylko na ich wschodnich granicach, ale również na granicy południowej. A Sahel to południowa granica Europy” - podkreśliła.

W lutym Parly twierdziła, że w Sahelu jest prawie 2,5 tys. Europejczyków, co kwestionował później tygodnik „Canard Enchaine" w artykule zatytułowanym „Parly i jej widmowi Europejczycy”. Napisano w nim: „Nawet dodając europejskich instruktorów armii afrykańskich, europejskie błękitne hełmy i kontyngent 30 Estończyków z grupy operacyjnej Takuba (powołanej do wsparcia państw Sahelu w celu zwalczania islamistów), wciąż dalecy jesteśmy od liczbowych fantazji pani Parly”.

Poruszając temat „nowego systemu walki powietrznej (SCAF)”, jak nazywa się francusko-niemiecki projekt przyszłego samolotu bojowego, minister ds. sił zbrojnych nie unikała aluzji do nieporozumień między Berlinem a Paryżem. Prototyp SCAF ma wzlecieć w powietrze w 2026 r., a wyprodukowane później samoloty - wejść do służby od 2040 r.

„Musimy być pewni, że (w programie SCAF) na każdym odcinku, przy każdej technologii, zadaniem kieruje najlepszy. I nie może tu być kompromisów” – podkreślała minister, zapowiadając, że nie pójdzie na polityczne ustępstwa.

Jak komentował niedawno ekspert BFM TV, Niemcy chciałyby przywłaszczyć sobie pewne technologie opracowane przez francuski koncern Dassault Aviation i używać ich w innych programach. Kanclerz Niemiec Angela Merkel oceniła, że rozkład zadań przy realizacji projektu jest zbyt korzystny dla Francuzów.

Francuscy komentatorzy twierdzą, że Niemcy, po II wojnie światowej pozbawieni prawa do rozwijania przemysłu lotniczego, chcieliby wykorzystać SCAF w celu nadrobienia opóźnień i odebrania pierwszeństwa Francuzom.

image
Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama