Reklama

Polityka i prawo

Europosłowie chcą zmiany przepisów unijnego aktu. Efekt bana Konfederacji

Autor. Guillaume Périgois/unsplash.com

„Każda legalnie działająca partia polityczna i organizacja non-profit w Europie powinna posiadać możliwość korzystania z platform społecznościowych na takich samych warunkach” - twierdzą polscy europosłowie, wskazując na konieczność wprowadzenia poprawek do unijnego aktu o usługach cyfrowych. Tłem dla sprawy jest usunięcie kont Konfederacji z Facebooka.

W treści unijnego aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act - DSA) znajduje się przepis mówiący, że „swoboda zawierania umów przez dostawców usług pośrednictwa (providers of intermediary services), tzw. gatekeeperów, powinna być z zasady przestrzegana”, lecz równocześnie należy ustanowić regulacje dotyczące treści, stosowania i egzekwowania warunków wspomnianych dostawców z myślą o przejrzystości, ochronie usługobiorców oraz unikaniu nieuczciwych i arbitralnych praktyk.

Do tak sformułowanych zapisów DSA europosłowie reprezentujący frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - Adam Bielan, Kosma Złotowski, Jadwiga Wiśniewska, Patryk Jaki oraz Robert Roos (Niderlandy) zgłosiło poprawki, wskazując na konieczność ich rozszerzenia.

Europarlamentarzyści apelują, aby powyższy zapis uzupełnić stwierdzeniem, że „należy stworzyć przepisy dotyczące treści, stosowania i egzekwowania warunków usługodawców z myślą o ochronie praw podstawowych, w szczególności wolności wypowiedzi i informacji, przejrzystości, ochronie usługobiorców i unikaniu dyskryminacji, nieuczciwych i arbitralnych praktyk”.

Platformy nie mogą działać w ten sposób

Europosłowie chcą, aby postanowienia DSA nie pozwalały platformom na ograniczanie dostępu do „informacji pochodzących od legalnych podmiotów publicznych, takich jak partie polityczne lub organizacje non-profit”. Dodają, że w tego typu sytuacjach „usunięcie nielegalnych treści nie może skutkować zawieszeniem lub zamknięciem konta odbiorcy”.

W uzasadnieniu swojego stanowiska politycy wskazują, że w momencie, gdy dana platforma odgrywa istotną rolę w komunikacji publicznej - co jest szczególnie widoczne w przypadku dużych firm z branży social mediów - nie może dochodzić do sytuacji, gdzie decyzję dotyczącą usuwania lub blokowania treści/kont podejmuje się wewnętrznie w ramach platformy.  

„Treści, które są dozwolone w świecie offline, powinny być także dostępne online. (...) Każda legalnie działająca partia polityczna i organizacja non-profit w Europie powinna posiadać możliwość korzystania z platform społecznościowych na takich samych warunkach” - czytamy w liście europosłów.

Czytaj też

Ban na Konfederację

Ich słowa odnoszą się do wydarzeń, jakie miały miejsce w naszym kraju. Chodzi o usunięcie konta, a w zasadzie kont - głównego partii oraz koła poselskiego - Konfederacji przez Facebooka , należącego do koncernu Meta.

Jak informowaliśmy , przedstawiciele Konfederacji w dążeniach do odzyskania profilu zostali wsparci przez polski rząd. Na piątkowej konferencji prasowej Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM i pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa, przekazał, że przekazano już do koncernu Marka Zuckerberga informację, że Polska nie zgadza się z decyzją platformy o usunięciu konta Konfederacji. „Będziemy kontynuowali w kraju i na arenie europejskiej prace na rzecz ochrony wolności słowa” - zadeklarował minister.

Czytaj też

Głos przedsiębiorców

Z kolei, jak wskazuje fundacja Panoptykon, przedsiębiorcy i organizacje działające na terenie Europy zwrócili się do europosłów z apelem o „zakazanie najbardziej szkodliwych form reklamy śledzącej i otwarcie rynku na etyczne, szanujące prawa i decyzje użytkowników i użytkowniczek innowacje w reklamie”. Natomiast podmioty, które czerpią korzyści ze „śledzenia w sieci" chcą utrzymać status quo i naciskają na usankcjonowanie „inwazyjnych dla prywatności praktyk reklamowych”.

Pod pismem skierowanym do europosłów, zawierającym apel o wykluczenie szkodliwych praktyk w zakresie reklamy śledzącej, podpis złożyli przedstawiciele takich firm jak DuckDuckGo, Piwik PRO, Kobler, StartPage, Tutanota.

Przedsiębiorcy chcą wprowadzenia zakazu najbardziej inwazyjnych praktyk reklamowych, w tym przede wszystkim wykorzystywania tzw. danych wywnioskowanych o użytkownikach w ramach profilowania, m.in. w oparciu o obserwację i analizę ich zachowania - podaje Panoptykon. „Danych tych użytkownicy często nie przekazują w sposób w pełni świadomy, a jednocześnie umożliwiają one platformom m.in. żerowanie na ich wrażliwych cechach i słabościach” - tłumaczą specjaliści fundacji.

Silny lobbing

Z drugiej jednak strony istnieje silne lobby podmiotów, które bazują na śledzeniu i analizowaniu naszej aktywności w sieci. Jak podnoszą członkowie tego typu firm,  reklama śledząca jest niezbędna dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

„Zakaz najbardziej szkodliwych form reklamy śledzącej zagroziłby, owszem, ale tylko kilku podmiotom, które zdominowały rynek reklamowy, w skali masowej łamiąc prawa użytkowników i użytkowniczek - i gromadząc informacje o nich z różnych stron i usług - często z naruszeniem europejskiego prawa ochrony danych osobowych. Ale dzięki temu rynek otworzyłby się na nowe podmioty oferujące inne formy reklamy, etyczne i szanujące decyzje i prawa odbiorców, w tym na innowacyjne europejskie start-upy” - wyjaśnia Panoptykon.

Przypomnijmy, że głosowanie nad DSA w Parlamencie Europejskim zaplanowano w dniach 17-20 stycznia 2022 r.

Czytaj też

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze