Polityka i prawo
Czy technologie antypirackie staną się integralną częścią internetu?
W USA pod obrady trafiła nowa legislacja, która może wkrótce zobowiązać strony internetowe do odgórnego wdrożenia rozwiązań chroniących przed naruszeniami własności intelektualnej i piractwem. Za uchylenie się od tego obowiązku nowe prawo przewiduje grzywnę w wysokości 150 tys. dolarów, a w razie recydywy - znacznie wyższe i dotkliwsze kary finansowe.
Proponowane rozwiązania prawne mają charakter ponadpartyjny - pracują nad nim politycy reprezentujący zarówno ugrupowanie Republikanów, jak i Demokratów.
Rozwiązania znane są pod roboczą nazwą SMART Copyright Act i mają być odpowiedzią na zmieniające się realia walki o ochronę praw autorskich, która w świecie internetu staje się coraz większym wyzwaniem.
W oficjalnym komunikacie legislatorów czytamy, że główną motywacją do utworzenia zbioru przepisów regulujących wspomniane wyżej kwestie jest "brak opartych na porozumieniu, wspólnie uzgodnionych i ustandaryzowanych środków technicznych", które mogłyby stanowić narzędzie walki z naruszeniami praw autorskich i piractwem.
Ingerencja w produkty cyfrowe?
Serwis Ars Technica odnotowuje, że proponowane rozwiązania prawne wywołały niemałe poruszenie w branży cyfrowej w USA. Obowiązujące na poziomie federalnym prawo zobowiąże strony internetowe i projektantów usług cyfrowych do tego, aby zawierały one technologie pozwalające wykrywać naruszenia - co według branży stanowi ingerencję w to, jak projektowane są produkty cyfrowe i ogranicza wolność na rynku, stwarzając również zagrożenie korupcją.
Długa droga do nowego prawa
Nie wiadomo, czy SMART Copyright Act przejdzie wszystkie stadia procesu legislacyjnego i ostatecznie zostanie wdrożony do amerykańskich przepisów federalnych.
Obecnie legislację czeka debata na poziomie komisji senackich, potem - ewentualne głosowanie w senacie. Kongres chce przeprowadzić reformę prawa ochrony praw autorskich - ostatni system przepisów regulujących te kwestie został stworzony w 1998 roku i aktualnie jest bardzo daleki od cyfrowych realiów, w których wszyscy żyjemy.
Czytaj też
To właśnie dzięki przepisom uchwalonego wówczas Digital Millennium Copyright Act powstał znany większości internautów system wezwania do zaprzestania naruszeń praw autorskich - przypomina Ars Technica. Przepisy te nie nakładają jednak odpowiedzialności za naruszenia praw autorskich na dostawców usług cyfrowych i to podstawowa różnica pomiędzy debatowaną obecnie reformą.
Zwolnienie platform i usługodawców z odpowiedzialności przełożyło się na nikłą skuteczność w walce z coraz poważniejszym problemem. Nigdy nie powstały - zgodnie z tym, co mówią inicjatorzy reformy - wspólne mechanizmy walki z piractwem, a technologie wdrażane oddolnie miały charakter pofragmentowany i niespójny. Na wdrożenie systemów do walki z naruszeniami praw autorskich stać przy tym jedynie duże podmioty - bardzo często małe firmy lub serwisy internetowe po prostu nie dysponują takimi narzędziami ze względu na ich koszt, który - w przypadku systemu działającego np. w serwisie YouTube - powstał dzięki inwestycji 100 mln dol.
Kto wybierze technologie do walki z piractwem?
Urząd ds. naruszeń praw autorskich (Copyright Office), który będzie odgórnie decydował o tym, z jakich narzędzi do monitorowania przestrzegania prawa ochrony własności intelektualnej mają korzystać podmioty działające w internecie.
Czytaj też
Wdrożenia mają być konsultowane publicznie i obowiązywać w okresie trzech lat, po czym mają być ponownie poddawane audytowi i analizie (m.in. pod kątem skuteczności) i aprobowane na kolejną "kadencję", lub też wymieniane na inne, bardziej adekwatne środki, na implementację których operatorzy usług cyfrowych i stron internetowych będą mieli rok.
Obawy o bezpieczeństwo i problemy biznesowe
Osiągnięcie zgodności z nowymi przepisami może być dla wielu podmiotów kłopotliwe - zarówno z technicznego, jak i biznesowego punktu widzenia. Wielkie platformy internetowe z pewnością poradzą sobie z obsługą procesów wdrażania nowych technologii, jednak dla wielu mniejszych firm i podmiotów może to stanowić nie lada wyzwanie.
Wdrożenie dodatkowych technologii to również okazja do powstania podatności bezpieczeństwa w systemach cyfrowych, co również będzie wymagało od firm odpowiedzialnych za monitorowanie swoich produktów pod kątem naruszeń praw autorskich odpowiedniego baczenia na cyberbezpieczeństwo - zatem przełoży się na obowiązek kontroli kolejnych procesów i ich skuteczności.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany