Reklama

Polityka i prawo

Niemcy: Facebook będzie traktowany tak jak firma medialna?

Niemieckie ministerstwo sprawiedliwości uważa, że Facebook powinien podlegać takim samym prawom, jakie dotyczą firm medialnych zajmujących się tworzeniem oraz publikowaniem treści na terenie kraju.

Heiko Maas, minister sprawiedliwości w Niemczech, zaproponował, aby portal Facebook był traktowany w taki sam sposób jak gazety, portale informacyjne czy telewizja – czyli jak kolejny koncern medialny. Ma to być związane z problemem mowy nienawiści na łamach tego portalu społecznościowego. Według Agencji Reutera Facebook jest obecnie traktowany u zachodnich sąsiadów Polski jako firma technologiczna.

Minister w swoim wystąpieniu podkreślił, że Unia Europejska powinna zdecydować, czy media społecznościowe będą odpowiadały za treści umieszczane na ich stronach podobnie jak ma to miejsce w przypadku gazet, radia czy telewizji.

Co więcej, ministerstwo objęło Facebooka monitoringiem. Celem jest sprawdzenie szybkości reakcji na zgłoszenia użytkowników, dotyczące treści rasistowskich, mowy nienawiści czy treści ekstremistycznych. Od wyników tego badania ma zależeć dalsze postępowanie ministerstwa wobec obecności firmy w Niemczech oraz pod jakie przepisy prawne będzie to przedsiębiorstwo podlegało.

W maju tego roku wszystkie duże firmy technologiczne działające na terenie Unii Europejskiej podpisały zobowiązanie dotyczące walki z mową nienawiści, ksenofobią, rasizmem i reagowania w czasie nie dłuższym niż 24 godziny od momentu powiadomienia o pojawieniu się takich treści na portalu. Umowę podpisał Facebook, Google oraz Twitter.

Czytaj też: Największe firmy technologiczne chcą otwartego internetu

Facebook w odpowiedzi na zarzuty przekonywał, że jest jedynie firmą technologiczną i tworzy narzędzia, które później udostępnia użytkownikom na całym świcie, więc nie może być w żaden sposób traktowany jako dostawca treści medialnych.

W niemieckim ministerstwie mają aktualnie trwać prace nad zmianami prawa, które będą wymagać od mediów społecznościowych większej przejrzystości, informacji na temat ilości zbanowanych treści oraz samego procesu decyzyjnego w przypadku usunięcia wpisów. Maksymalną przewidywaną karą za niezastosowanie się do przepisów ma być zapłata 1 mln euro – jak podaje Reuter.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama