Reklama

Zastąpienie wcześniejszych metod nawigacji za pomocą systemu GPS uprościło i przyśpieszyło procedury nawigacyjne, ale jednocześnie wprowadziło zupełnie nowe zagrożenia. Okazało się bowiem, że systemy komputerowe wykorzystywane do kierowania okrętami są bardzo podatne na ataki i usterki. Dlatego amerykańska marynarka wojenna ponownie zwiększyła znaczenie szkolenia z wykorzystania astronawigacji w odniesieniu do wszystkich nowych marynarzy i podchorążych morskich szkół wojskowych.

Decyzję podjęto przy pełnej znajomości zalet i wad astronawigacji. Chodzi, przede wszystkim, o stosunkowo długi czas określania pozycji oraz o jej niewielką dokładność. Teoretycznie powinna ona wynosić około 0,1 Mm (około 185 m), jednak w rzeczywistości błąd jest większy niż 1 Mm. Z drugiej jednak strony jest to system pewny w odróżnieniu do potencjalnie zaatakowanego przez hakerów systemu nawigacji satelitarnej GPS.

W skład tego systemu wchodzi obecnie 31 satelitów, pozwalających na określenie pozycji z dokładnością do kilkunastu centymetrów. Jego utrzymanie kosztuje Stany Zjednoczone około miliarda dolarów rocznie. Sekstanty są o wiele tańsze, ale ich sprzedaż z roku na rok spadała. Nabywcami byli głównie żeglarze, którzy zawsze woleli mieć wyjście awaryjne, gdyby ich pokładowy system GPS przestał działać.

Teraz sytuacja ma się zmienić i od tego roku wszyscy studenci akademii morskiej w Annapolis mają się uczyć astronawigacji. Przedmiot ten został praktycznie wycofany w 2006 r. Wrócono do niego dopiero w 2011 r., ale tylko w odniesieniu do nawigatorów i to też nie w całej marynarce wojennej. Obecnie pilotażowy program zostanie również uruchomiony przy szkoleniu rezerwistów w ośrodkach w Filadelfii, Rochester i Auburn. Od jesieni przyszłego roku wszyscy nowi marynarze mają być już nauczani astronawigacji.

Reklama
Reklama

Komentarze