Polityka i prawo
Kreml pozywa platformy społecznościowe
Rosyjskie władze pozywają pięć platform mediów społecznościowych za rzekome nieusuwanie postów wzywających dzieci do udziału w nielegalnych protestach – donosi Agencja Reutera. Sprawy odnosić się mają do treści, które publikowane były w okresie antyrządowych protestów w sprawie Aleksieja Nawalnego.
Władze na Kremlu miały wystosować pozwy przeciwko naruszeniom, którym miały się dopuścić największe platformy społecznościowe – Twitter, Google, Facebook, TikTok oraz Telegram, informuje Agencja Reutera. Do nieprawidłowości miało dojść w czasie protestów zwolenników Aleksieja Nawalnego – kiedy to media społecznościowe były wykorzystywane przez manifestantów do organizacji działań oraz ich relacjonowania.
W czasie tych protestów koncern Marka Zuckerberga wskazał, że wykrył zorganizowane siatki kont, które prowadziły działania określane jako „zatruwania hasztagami” („hashtag poisoning") czy „zatruwania lokalizacji” („location poisoning"). Takie aktywności odnoszą się do publikowania dużej ilości nieistotnych lub krytycznych treści z określonymi hasztagami i znacznikami lokalizacji, aby zagłuszyć istotne informacje i przekierować rozmowy z jej pierwotnego znaczenia.
Jak wskazuje Agencja Reutera w kontekście spraw sądowych, które rząd na Kremlu skierował przeciwko Twitterowi, Google i Facebookowi, każdej z tych platform grozi kara finansowa w wysokości do 4 milionów rubli (około 54 000 dolarów amerykańskich) za naruszenie.
Rosyjska agencja medialna Interfax, informując o sprawie, podała, że sprawy przeciwko Google, Facebookowi i Twitterowi zostaną wysłuchane 2 kwietnia br. Nie jest na ten moment znany termin, w jakim z podobnymi zarzutami zmierzą się TikTok oraz Telegram.
To nie pierwsze problemy platform społecznościowych w Rosji. Na początku marca, rosyjski regulator mediów i internetu - Roskomnadzor, oskarżył Twittera o „notoryczne naruszanie ustawodawstwa rosyjskiego”. Zdaniem organu, platforma nie usunęła ponad 2,8 tys. materiałów, które zawierały zakazane treści, które zostały odnotowane od 2017 roku. Jak przypominał wtedy urząd za łamanie przepisów dotyczących blokowania zakazanych w Rosji treści grozi kara grzywny w wysokości do 8 mln rubli (blisko 108 tys. USD). Jeśli naruszenia się powtórzą, firmie grozi grzywna w wysokości jednej piątej rocznego zysku.
Czytaj też: Putin chce „praw moralnych” w internecie
W zeszły piątek informowaliśmy również, że prezydent Władimir Putin wezwał do podjęcia działań, by w sieci wprowadzić „prawa moralne”, które zdaniem rosyjskiego prezydenta powstrzymają społeczeństwo przed „upadkiem”. Wtedy też w pojawiły się oskarżenia względem mediów społecznościowych również w kontekście nieusuwania nieprawdziwych informacji odnośnie protestów przeciwko władzy. Rosyjski prezydent sugerował również, że rosyjskie dzieci są wykorzystywane przez jego przeciwników politycznych podczas demonstracji antykremlowskich.