Reklama

Cyberbezpieczeństwo

Rosja. Niekontrolowany wyciek danych

Autor. Designer Point/Pixabay

Na stronie internetowej moskiewskiego ratusza opublikowano listę „specjalnych klientów”, korzystających z rosyjskiej sieci elektroenergetycznej, która obejmuje obiekty utrzymywane przez wojsko i służby. Co wynika z kolejnego, niekontrolowanego wycieku danych?

Reklama

Informacja o „szczególnych odbiorcach” energii elektrycznej zapewne nigdy nie miała zostać ujawniona – podaje serwis Cybernews. Jednak ostatecznie dokument pod tytułem „Grupa specjalna” widniał przez pewien czas na mało znaczącej stronie urzędu miasta w Moskwie, co wystarczyło, aby dziennikarze śledczy Dossier Center pobrali dokument i opracowali go. Wydali 434-stronnicowy raport, w którym opublikowali spis danych, jakie przypadkowo wyciekły do sieci.

Reklama

Jako „specjalnych klientów” wskazano lokalizacje, które muszą być stale podłączone do energii elektrycznej (nawet w przypadku, kiedy następuje np. przerwa w dostawie prądu). Chodzi zatem o punkty, gdzie znajduje się infrastruktura krytyczna np. dworce kolejowe czy szpitale. Wyciek ujawnił także dokładne miejsca położenia obiektów utrzymywanych przez agencje wojskowe i wywiadowcze.

Co ciekawe, dokument obejmował dokładne numery mieszkań używanych przez dwóch szpiegów w Moskwie, czy tajne obiekty Federalnej Służby Ochrony w stolicy Rosji. „Omawiany dokument systematyzuje informacje o wszystkich jednostkach wojskowych, instytucjach i organizacjach ministerstwa obrony, stacjonujących w Moskwie oraz wskazuje pod jakimi adresami znajdują się poszczególne z nich” – wskazuje serwis InfoSecurity24.pl, który szerzej omawia szczegóły raportu.

Reklama

Niekontrolowane wycieki

Jak informowaliśmy na łamach CyberDefence24.pl, haktywiści powiązani z kolektywem Anonymous, który od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę poparł Kijów, zgromadzili ogromne bazy na temat rosyjskiej działalności. Chodzić ma m.in. o konta, które za pośrednictwem platformy X (do niedawna Twitter) szerzyły proputinowską propagandę.

Hakowanie systemów, pobieranie i gromadzenie danych wroga to jedna z metod „zbierania haków” także w ramach działań w cyberprzestrzeni. Publikowanie jednak własnych tajnych dokumentów przez instytucje, to niewątpliwie wpadka po rosyjskiej stronie. Choć baza danych była dostępna tylko tymczasowo, to wystarczyło, aby pobrali i opracowali ją dziennikarze.

Już w kwietniu ub.r., czyli mniej więcej dwa miesiące od czasu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej, do sieci trafiło ponad 3 mln wiadomości mailowych, dotyczących Rosji. Większość z nich obejmowała wiadomości instytucji rządowych, w tym ministerstw.

Inną akcją, jaką chwalili się haktywiści Anonymous było udostępnienie łącznie ponad 560 GB danych, 825 tys. e-maili dotyczących dwóch rosyjskich firm. Od początku inwazji na Ukrainę w sieci krąży ok. 5,8 TB plików na temat podmiotów i osób związanych z Kremlem.

Czytaj też

/NB

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama