Polacy, będący w „centrum zdarzeń” na granicy polsko-białoruskiej, pomimo że korzystają z mediów bardzo aktywnie, nie czują potrzeby szczegółowego weryfikowania treści dotyczących ich sąsiedztwa. Wychodzą z założenia, że o wszystkim dowiedzą się z pierwszej ręki. Osoby te są bardziej podatne na dezinformację – wynika z badania przeprowadzonego przez Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej.
W raporcie z badania podatności na dezinformację, opracowanego przez Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej, podkreślono, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej to „pierwszy przypadek ataku hybrydowego wymierzonego w Polskę”. Specjaliści wskazują, że jednym z kluczowych elementów tego typu działań są kampanie dezinformacyjno-propagandowe. Były, są i najprawdopodobniej będą one zauważalne w naszym kraju, bo na tym zależy agresorom.
Dawka fake newsów
Jak wynika z badania, fake newsy, jakie pojawiały się w infosferze w kontekście sytuacji na wschodniej granicy RP dotyczyły głównie aktywności Straży Granicznej (SG) i Wojska Polskiego.
Treści dezinformujące wskazywały m.in., że polscy żołnierze przez kilka dni nie otrzymywali posiłków. W raporcie podkreślono, że to nieprawda, ponieważ regularnie byli zaopatrywani w żywność i inne niezbędne artykuły.
Można było także spotkać się z twierdzeniami, że polskie służby przywiozły pobitego do nieprzytomności imigranta z Iraku, którego następnie porzuciły przy granicy białoruskiej. Zdaniem ekspertów informacja ta została wypuszczona przez wschodnią propagandę (a konkretnie białoruską) i podłapana przez media w naszym kraju. W efekcie musiała zostać oficjalnie zdementowana przez Straż Graniczną.
Innym przykładem fake newsa jest rozpowszechnianie informacji, jakoby funkcjonariusze SG znęcali się nad imigrantami. „Do takich sytuacji nie dochodziło, co było wielokrotnie przedmiotem licznych konferencji i oświadczeń wydawanych przez polskie służby i instytucje. Rzekome brutalne traktowanie imigrantów przez Wojsko Polskie lub Straż Graniczną jest jedną z głównych narracji stosowanych przez białoruski reżim” – wskazuje Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej.
Czytaj też
Manipulacja i propaganda
Badaniem objęto dwie grupy obywateli – zamieszkujących region przygraniczny (objęty stanem wyjątkowym) oraz z pozostałej części Polski. Jednym z jego wątków było sprawdzenie jak często respondenci oceniają jako fałszywe docierające do nich treści na temat sytuacji na granicy oraz obiektywizm mediów w ich przekazie.
„Łącznie 46 proc. ankietowanych mieszkańców regionu objętego stanem wyjątkowym stwierdziło, że spotkało się z fałszywymi informacjami na temat tej sytuacji, w tym 26 proc. wielokrotnie. Według nich najczęściej nieprawdziwe informacje dotyczyły manipulacji i propagandy w kontekście ogólnego przedstawiania sytuacji na granicy (38 proc.)” – czytamy w raporcie.
Jeśli chodzi o grupę ogólnopolską, 36 proc. ankietowanych stwierdziło, że spotkało się z dezinformacją dotyczącą polsko-białoruskiej granicy, w tym 21 proc. wielokrotnie.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej oraz jej unikalność powoduje powstawanie dużej liczby nieprawdziwych informacji tworzonych albo na potrzeby polskiego wewnętrznego sporu politycznego, albo rozpowszechnianych w Polsce w ślad za białoruską propagandą.
Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej, raport z badania podatności na dezinformację
Region przygraniczny podatny na dezinformację
Interesujący wydaje się wynik, który wskazuje, że wiedza na temat fake newsów jest większa w przypadku respondentów zamieszkujących region oddalony od strefy przygranicznej. Potwierdza to chociażby sytuacją związana z materiałami o braku pożywienia dla żołnierzy i przemocy stosowanej przez funkcjonariuszy SG – słyszał o nich większy odsetek osób z grupy ogólnopolskiej.
Tu nasuwa się wniosek: Polacy będący w „centrum zdarzeń”, pomimo że korzystają z mediów bardzo aktywnie, nie czują potrzeby szczegółowego weryfikowania treści dotyczących ich sąsiedztwa. Wychodzą z założenia, że o wszystkim dowiedzą się z pierwszej ręki. Z powyższego wynika, że osoby te są bardziej podatne na dezinformację. Nie bez znaczenia jest również zwiększone poczucie zagrożenia, wynikające z bliskości do sytuacji kryzysowej, jaka ma miejsce na granicy.
Czytaj też
Wiedzę czerpiemy z...
Warto także podkreślić, że zgodnie z wynikami badania nieustannie rośnie znaczenie interentu jako źródła informacji (chodzi przede wszystkim o portale i media społecznościowe), zwłaszcza dla osób w wieku 18-59 lat. Na dalszym miejscu znalazła się telewizja TVN/24, radio oraz TVP i Polsat. Z danych wynika, że słabnie rola prasy.
Co to oznacza? „Może to świadczyć o tym, że w sytuacji, gdy jesteśmy osobiście zaangażowani w daną sprawę, wtedy aktywnie samodzielnie wyszukujemy interesujące nas informacje w różnych mediach, nie czekamy tylko na przekaz medialny. Takie możliwości daje właśnie internet i media społecznościowe” – wskazano w raporcie.
Aktywne poszukiwania
Jednym z wniosków, do jakich doszli eksperci podczas badania jest to, że Polacy zamieszkujący region przygraniczny znacznie częściej aktywnie poszukują informacji i dywersyfikują swoje źródła niż w przypadku grupy ogólnokrajowej. Są również mniej chętne do ich oceny jako „wiarygodne” (tak wskazało 70 proc. osób przy 90 proc. z pozostałych regionów Polski). Wniosek? Gdy dana sytuacja dotyczy nas bezpośrednio, stajemy się bardziej wyczuleni, ostrożni i podejrzliwi.
Badanie pokazuje, że w chwili, kiedy trudna sytuacja kryzysowa dotyka mieszkańców osobiście, a jednocześnie na własne oczy widzą konkretne działania władz, wtedy także zaufanie do przekazu i informacji płynących z oficjalnych źródeł jest większe.
Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej, raport z badania podatności na dezinformację
Czytaj też
Nierzetelność informacji?
Podczas badania sprawdzono również, jak mieszkańcy strefy przygranicznej oceniają rzetelność docierających do nich informacji na temat kryzysu poprzez media. Wyniki są różnorodne, jednak większość osób wskazała, że przekaz jest nierzetelny. „Opinie negatywne dotyczą przede wszystkim zarzutów o manipulacje oraz przyjmowanie fałszywych narracji. Część głosów dotyczyła także zbędnego rozdmuchiwania sytuacji na granicy przez media. Niektórzy respondenci wskazywali także, że brak dziennikarzy w strefie przygranicznej wpływa negatywnie na ogólny przekaz” – czytamy w raporcie.
Stacją, której respondenci mają mało do zarzucenia, jest Polsat. Pozostałe dwie czołowe stacje TV i ich programy informacyjne stanowią oś sporu. Ogólny obraz jest taki, że mieszkańcy mają dość silne poczucie dezinformacji.
Akademickie Centrum Komunikacji Strategicznej, raport z badania podatności na dezinformację
Należy jednak mieć na uwadze, że często ocena rzetelności danych mediów jest powiązana z poglądami politycznymi.
Zaangażowanie wojska jest potrzebne
Specjaliści wskazują, że działania podejmowane przez Siły Zbrojne RP w związku z sytuacją na granicy są zauważalne dla 80 proc. ankietowanych. 90 proc. badanych uważa, że zaangażowanie wojska w tym regionie jest potrzebne. „Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której rola Wojska Polskiego w kryzysie przygranicznym jest właściwie rozumiana, a pojedyncze, choć chwytliwe próby szkalowania żołnierzy i funkcjonariuszy nie wpłynęły negatywnie na ogólną bardzo dobrą ich ocenę przez społeczeństwo zarówno przez ogół Polaków, jak i respondentów zamieszkujących rejon przygraniczny” – czytamy w raporcie.
Z badania wynika, że kryzys na granicy z Białorusią spowodował, że zdecydowana większość ankietowanych Polaków ocenia prawdopodobieństwo wystąpienia podobnych zdarzeń w przyszłości jako najwyższe. Według ekspertów „hybrydowy charakter ataku, z którym mierzy się obecnie Polska oraz prawdopodobne wsparcie Rosji w prowadzeniu tej operacji, wpłynęły na oceny Polaków dotyczące innych zagrożeń”.
W tym miejscu warto odnotować, że zdaniem respondentów cyberataki są tym zagrożeniem, z którym może spotykać się nasz kraj jako elementem działań hybrydowych.
Czytaj też
„Chodzi o ośmieszenie Wojska Polskiego”
Do operacji w infosferze wymierzonych w Polskę odniosił się w ostatnim czasie m.in. Stanisław Żaryn , rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Jak ocenił, „jednym z niebezpiecznych wątków wykorzystywanych w ostatnich miesiącach w propagandzie Rosji i Białorusi są narracje próbujące deprecjonować struktury państwa odpowiedzialne za bezpieczeństwo RP. W sposób szczególny na celowniku Kremla - od lat - znajdują się Siły Zbrojne RP”.
Podkreślił, że „białoruska propaganda kontynuuje działania informacyjne wymierzone w Polskę. Pretekstem są informacje o zebraniu dowodów rzekomych zbrodni Polski popełnionych na granicy z Białorusią”.
Czytaj też
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują;pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.