Reklama

Polityka i prawo

Cyberbezpieczeństwo to niepodległość. Nowa strategia Chin

Nowa strategia cyberbezpieczeństwa Chin ogłoszona przez Cyberspace Administration of China zakłada, że kontrola bezpieczeństwa informatycznego będzie elementem suwerenności narodowej. W myśl nowej strategii chronione mają być wszystkie aspekty krajowe - od gospodarki po system zdrowia i edukację.

Pomysł na uznanie cyberbezpieczeństwa za składową niepodległości kraju nie jest żadną nowością (takie kroki poczyniły Rosja, Korea Północna czy Iran). Jednak niewiele krajów się na to decyduje. Z jednej strony może to znacznie podnieść sam poziom bezpieczeństwa informatycznego, z drugiej – wiąże się z poważnymi ograniczeniami prywatności użytkowników.  

Uznanie przez Państwo Środka globalnej sieci za kolejny obszar prowadzenia działań wojennych, podobnie jak uczyniło to NATO w lipcu tego roku, jest kolejnym krokiem w rozwoju zdolności Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ang. People's Liberation Army – PLA) w cyberprzestrzeni. Już od dawna wojsko chińskie rozwija umiejętności walki w środowisku wirtualnym. Ponadto Państwo Środka prowadzi bardzo agresywną działalność wywiadowczą. Ostatnie doniesienia z Komisji Kongresu (US-China Commission) pokazują, że hakerzy oraz agenci powiązani z Pekinem wykradają wiele technologii ze Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie w nowej strategii można znaleźć wyraźne zapisy dotyczące ścigania oraz karania osób, które dopuszczą się naruszenia bezpieczeństwa informatycznego i tym samym zagrożą niepodległości kraju.

Czytaj też: Chiny chcą "bezinteresownie" współpracować z Unią Europejską?

W strategii pojawiają się także zapisy dotyczące bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej oraz kontroli rozwiązań używanych przez administrację. Zhao Zeliang, szef Cybersecurity Administration of China (CAC), powiedział, że nowa strategia nie uderzy w zagraniczne firmy. Rynek ma pozostać transparentny, a tu chodzi o bezpieczeństwo użytkowników sieci. Trudno jednak dać temu wiarę, ponieważ takie firmy jak Google, Facebook, Twitter czy Dropbox nadal pozostają zablokowane na terenie Chin. Część z nich otworzyła swoje siedziby w Hong Kongu, który jest chińskim wentylem bezpieczeństwa, ale nie pozwala im to na oferowanie swoich usług wszystkim obywatelom.

Wśród zapisów nie zabrakło tych dotyczących współpracy międzynarodowej. Trudno ją sobie jednak wyobrazić wobec działań wywiadowczych jakie prowadzą Chiny. 

Reklama

Komentarze

    Reklama