Reklama

Biznes i Finanse

Japońscy producenci komponentów dla branży czipowej. Słabe ogniwo łańcucha

Autor. Rodrigo Valla / Flickr

Japońskie firmy produkujące komponenty dla branży czipowej to słabe ogniwo łańcucha dostaw i łatwy cel dla przejęć przez większe podmioty. To nowa odsłona wojny technologicznej, która ma całkiem polityczny wymiar.

Reklama

Japońskie firmy produkujące komponenty dla branży czipowej to słabe ogniwo całego łańcucha dostaw w tym segmencie rynku. Agencja Nikkei pisze, że przedsiębiorstwa te są łatwym celem dla przejęć przez inne spółki, które same w sobie stanowią kolejną odsłonę wojny technologicznej, mającej całkiem realny, polityczny wymiar i oddziaływanie.

Reklama

Spółki produkujące materiały wykorzystywane w budowie czipów z Japonii obecnie stanowią ok. 50 proc. globalnego rynku tego rodzaju podmiotów. Większość z nich to małe przedsiębiorstwa, które mogą być atrakcyjnym celem przejęć przez zagraniczne spółki i ze względu na duże rozproszenie, nie mają jak się przed tym bronić.

Jednocześnie, ich konsolidacją pod jednym parasolem interesuje się państwowy gigant - Japan Inc., który upatruje w takim ruchu możliwości umocnienia narodowego przemysłu czipowego - stwierdza agencja.

Reklama

Konkurencyjność i rozdrobnienie

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pokazuje to przypadek głównego producenta materiałów do produkcji czipów - firmy JSR, notowanej na giełdzie w Tokio. W czerwcu spółka ta ogłosiła, że przyjmuje ofertę przejęcia od wspieranej przez japoński rząd firmy Japan Investment Corp.

Cytowany przez Nikkei Shogo Ikeuchi, dyrektor generalny JIC Capital, powiedział, że japońscy producenci materiałów czipowych są tak zdekoncentrowani, iż inwestycje dokonywane przez nich w ramach branży są nieefektywne. Sytuacja taka sprawia, że nie przekłada się to w żaden sposób na jej rozwój.

Dlaczego? Rozdrobnione firmy wydają mało na badania i rozwój; dużo mniej niż ich konkurenci z USA, a nawet Europy.

Sama firma JSR ma ok. 20 proc. udziału w światowej produkcji fotorezystu, czyli substancji stosowanej w produkcji czipów na etapie, w którym układy scalone są integrowane na płytce krzemowej. Kapitalizacja rynkowa tej firmy na koniec sierpnia wynosiła 850 mld jenów, co przekłada się na sumę 5,7 mld dolarów. To jedna piąta kapitalizacji DuPont z USA, która ma zaledwie 10 proc. udziałów w rynku fotorezystu. Największy światowy producent tego komponentu, firma Tokyo Ohka Kogyo, ma natomiast wycenę mniejszą niż oba wspomniane przedsiębiorstwa i osiąga zaledwie 420 mld jenów.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku firm Kanto Denka Kogyo i Resonac Holdings. Razem spółki te kontrolują ponad 50 proc. rynku gazu wykorzystywanego do wypłukiwania obcych substancji z płytek krzemowych. Łączna kapitalizacja rynkowa tych przedsiębiorstw to jenak zaledwie jedna dwudziesta część wartości niemieckiej firmy Merck, której udział w rynku tej substancji wynosi ok. 20 proc.

Inwestorzy, którzy chcą przejąć japońskie firmy, mają również ułatwione zadanie ze względu na niski wskaźnik ceny do wartości księgowej. Jak pisze Nikkei, w wielu wypadkach plasuje się on poniżej warotości całości (1).

Wysoka jakość bez przebicia

Odejdźmy na chwilę od kwestii podatności na przejęcia jednych firm przez inne. Interesujące z europejskiej perspektywy może być w tym wszystkim zjawisko kontrolowania dużych segmentów rynku przez relatywnie małe podmioty, jakimi są japońskie spółki.

Badania i rozwój, nawet jeśli nie są tak dobrze doinwestowane jak na Zachodzie, zajmują dużo czasu. Japońskie firmy, według Nikkei, cechuje duża dyscyplina, co z kolei przekłada się na uzyskiwanie naprawdę dobrych rezultatów w ramach prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej. To zdecydowanie element, którego brakuje w Europie i USA.

Nie ma jednak efektu skali. Mając więc nawet bardzo dobre wyniki badań, japońskie spółki nie mogą osiągnąć rezultatów biznesowych w perspektywie globalnej, którymi cieszy się zagraniczna konkurencja, nawet ta z Korei Południowej. To właśnie ten kraj w latach 90-tych zaczął wyprzedzać japońską dominantę firm NEC i Hitachi, któreg swego czasu dominowały na rynku półprzewodników i łącznie miały 50 proc. kontroli nad nim.

Małe firmy o wielkim znaczeniu

Działające przy Uniwersytecie w Georgetown w USA Centrum Bezpieczeństwa i Wschodzących Technologii ocenia, że japońskie firmy mają udziały wahające się od 30 do 60 proc. w rynku materiałów i sprzętu do produkcji czipów.

To języczek uwagi, bo w świetle przedłużającej się i nabierającej coraz ostrzejszego wymiaru wojny handlowej i technologicznej między USA a Chinami, materiały do produkcji zaawansowanych komponentów technologicznych zyskują kluczowe znaczenie.

Japonia to kraj, który ma największe udziały w rynku materiałów do produkcji półprzewodników. Dopiero za nią plasują się firmy, które kojarzymy z wielkimi fabrykami podzespołów: Tajwan (17 proc.) i Korea Południowa (13 proc.).

Konsolidacja nie jest dobrym rozwiązaniem. Jednak aby zachować niezależność i nie dać się wchłonąć większym firmom, japońskie przedsiębiorstwa produkujące komponenty dla przemysłu czipowego muszą grać odważniej. Kluczem może być solidarność w ramach wspólnego pochodzenia i celów gospodarki narodowej; obrona swojej roli na tle globalnej rywalizacji. Do tego jednak trzeba odłożyć na bok partykularne interesy poszczególnych firm. Konkurencja biznesowa bywa sportem drużynowym.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama