Reklama

Armia i Służby

Amerykanie mają obawy przed określeniem granic w cyberprzestrzeni

Fot. ganatlguard / flickr.com
Fot. ganatlguard / flickr.com

Podczas największej konferencji dotyczącej działań wywiadowczych w Stanach Zjednoczonych – Intelligence & National Security Summit, która odbyła się 7-8 września tego roku poruszono kwestie przekraczania granic w cyberprzestrzeni.

Problem ma polegać na tym, że jak długo służby amerykańskie nie określą dokładnie w jakim momencie inne kraje przekraczają granice w cyberprzestrzeni, przez co mają problem z odpowiednią odpowiedzią.  W dodatku podczas spotkania, w którym uczestniczył Sean Kanuck, który należy do Narodowej Rady Wywiadu USA (National Intelligence Council), podkreślał paradoks sytuacji, która obecnie panuje wśród służb i administracji federalnej.

– Wiele krajów nie chce być bardzo dokładna przy określaniu granic w cyberprzestrzeni, z dwóch powodów. Po pierwsze nie chcemy zachęcać ludzi do robienia czegokolwiek, co będzie znajdowała się na granicy lub tuż pod nią. Będzie to dla nich pewien wyznacznik bezkarności, do którego mogą korzystać z cybermożliwości. Po drugie, nie chcemy zapędzić się w kozi róg, kiedy ktoś przekroczy granice, ponieważ wtedy będziemy musieli odpowiedzieć na atak, lub jako kraj stracimy wiarygodność na arenie międzynarodowej. Tak więc mamy i drugą stronę tego medalu, bez wyznaczania odpowiednich granic, nie możemy opracować odpowiednich odpowiedzi na zagrożenia – powiedział podczas swojego wystąpienia Sean Kanuck.

Jednak inna strona dialogu wydaję się nie zgadzać z obecnie panującym stanem rzeczy.

– Nie rozumiem tego problemu z wyznaczaniem odpowiednich granic. Nie możemy pozostawać w obecnym stanie, lub czekać aż przeciwnicy przekroczą czerwoną linie. Nawet jeżeli będą balansować na jej krawędzi, musimy im dać jasno do zrozumienia, że obserwujemy ich działania. Jest to zasadniczy problem w tym momencie, jeżeli będziemy czekać aż coś się zdarzy zostaniemy postawieni wobec faktu dokonanego. Myślę, że można spośród wszystkich ostatnich zdarzeń wyłuskać takie, które pokażą nam jak powinna wyglądać komunikacja z sieciowymi adwersarzami – odpowiedział podczas panelu Shawn Henry z CrowdStrike.

Jak podaję portal C4ISRNET, administracja nadal próbuje dokładnie określić język, oraz zagrożenia jakie mogą wynikać z ataku cybernetycznego. Ma nadal brakować jasnego określenia co jest poważnym atakiem, na który powinien reagować Departament Obrony. Czy jest to tylko atak na infrastrukturę krytyczną, czy może ten poziom jest na innej płaszczyźnie np. zagrożenie życia, zniszczenie mienia czy oddziaływania na sytuacje ekonomiczną kraju.

W dodatku problemem nadal pozostaje jednoznaczne określenie, kto stał za atakami, czy są to tylko sami hakerzy, czy może już kraje lub agencje wywiadowcze, które włamały się do określonej sieci w celu kradzieży danych czy nawet wyłączenia elektrowni.

Czytaj też: CYBERCOM zwiększa swoje możliwości bojowe

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama