Reklama

Podczas konferencji rzecznik Białego Domu, Josh Earnest, poinformował, że na skrzynki poczty elektronicznej należących do pracowników administracji prezydenta miał miejsce atak cybernetyczny.

Podczas konferencji rzecznik powiedział, że administracja bada przyczyny zajścia ataku. Według jego informacji nie wyciekły żadne tajne dane rządowe. Biały Dom poinformował w czwartek, że bada sprawę ataku hakerskiego po tym, jak dokument, który wygląda jak skan paszportu Michelle Obamy został opublikowany w internecie. Wśród danych ma się znajdować zdjęcie oraz fotografia paszportu, na którym widać m.in. jego numer, oraz datę i miejsce urodzenia Pierwszej Damy. Są to informacje publiczne – jak czytamy na stronie TVN 24 BiS.

Rzecznik jednak nie podał informacji, czy skan paszportu jest prawdziwy. Skrzynka mailowa, która została zaatakowana należała do pracownika kontraktowego, a nie osoby pracującej w administracji na pełen etat. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że skrzynka, która została zaatakowana przez hakerów była założona w serwisie Gmail. Oprócz wycieku samego samego zdjęcia, miały znaleźć się także informacje dotyczące działań logistycznych w Białym Domu.

Prokurator Generalny USA, Loretta Lynch poinformowała, że podległa jej instytucja już zajmuje się sprawą wycieku danych oraz włamaniem do jednej ze skrzynek e-mail. Sam atak, który doprowadził do wycieku informacji miał odbywać się na przełomie lutego 2015 roku do lipca tego roku.

Dane, pochodzące z wycieku zostały upublicznione na portalu DCLeaks, na którym pojawiły się także informacje pochodzące z ataku na komputery Demokratów oraz sieci należącej do Fundacji Georga Sorosa. Według DCLeaks oraz udostępnionych kopii wiadomości elektronicznych, osoba do której należy skrzynka to Ian Mellul. Jest on pracownikiem Białego Domu, odpowiada za współprace z Secret Service oraz organami ścigania w kwestii bezpieczeństwa Pierwszej Damy oraz Wice Prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Wśród maili jakie zostały udostępnione na portalu DCLeaks znajdujemy informacje dotyczące codziennej pracy Białego Domu, recepty za przejazdy Ian Mellula oraz jego działalności w ThetaZeta, która skupia studentów oraz absolwentów z uniwersytetu Georga Waszyngtona. Wśród maili pojawia się także korespondencja z przedstawicielami uczelni. Oprócz tego wśród wiadomości można natknąć się na życiorysy, można więc sądzić, że Ian Mellula był w jakimś stopniu odpowiedzialny za rekrutacje. Nie wiadomo czy rekrutacja dotyczyła jego pracy w Białym Domu czy działalności w grupie ThetaZeta. Maile na portalu DCLeaks są podzielone na osiem okresów od lutego 2015 roku do lipca tego roku.

Ian Mellula po ogłoszeniu wycieku danych skasował większość swoich profili na portalach społecznościowych. Według niepotwierdzonych informacji, które zostały opublikowane na portalu reddit, nie doszło do żadnego wycieku, ponieważ mail Mellula występuje w bazie wycieków haseł Adobe z 2013. Te informacje udało nam się potwierdzić na portalu Have I Been Pwned.com, na którym każdy użytkownik może sprawdzić swój adres e-mail po kontem wycieków. Może to świadczyć o nieroztropności pracownika Białego Domu, który używał tych samych haseł do różnych serwisów. Zastanawiające jest także to, że nikt z pracowników administracji nie zwrócił uwagi na korzystanie przez Iana Melluli, skrzynki Google do wymiany informacji poufnych.

Czytaj też: Hakerzy odpowiedzialni za włamania na skrzynki poczty elektronicznej najważniejszych osób w USA, zatrzymani

Reklama

Komentarze

    Reklama