Technologie
#CyberMagazyn: Technologia na rzecz zdrowia psychicznego. Nowy trend czy ostatnia deska ratunku?
Bilion dolarów - tyle ma tracić globalna gospodarka według WHO - z powodu spadku kondycji psychicznej pracowników. W pandemii prawdziwy boom przeżywa rynek aplikacji, które mają uchronić pracowników m.in. przed wypaleniem zawodowym. „Naszą misją jest destygmatyzacja i demokratyzacja dostępu do usług psychologicznych. Widzimy bardzo dużą rolę internetu i rozwiązań digitalowych, aby pomóc ludziom” - zapewnia Adam Plona, współtwórca platformy Mindgram. Czy technologia nas ocali?
Niemal dwa lata – tyle trwa już pandemia w Polsce. Lockdown lub częściowy lockdown dla wielu związany był z pogorszeniem się nie tylko stanu zdrowia, kondycji fizycznej, ale przede wszystkim – psychicznej. W różnych okresach na przestrzeni ostatnich dwóch lat spotykaliśmy się z zakazami i nakazami, co skutkowało pracą zdalną, nauką zdalną, a nawet spotkaniami i wydarzeniami za pośrednictwem komunikatorów i platform. Do tego tragedie rodzinne i niepewna sytuacja gospodarcza sprawiają, że nastroje Polaków nie są optymistyczne.
Niedawy raport CBOS, którego wyniki poznaliśmy w grudniu 2021 roku wskazał, że 71 proc. rodaków jest zdania, iż w naszym kraju warunki do życia są szkodliwe dla zdrowia psychicznego, co zwiększa ryzyko zachorowania na choroby psychiczne. Z kolei badania OECD o którym informował „Dziennik Gazeta Prawna” wskazywały, że 1 na 6 osób odczuła psychiczne skutki pandemii. Natomiast mniej więcej o 1/4 zwiększyło się występowanie zaburzeń depresyjnych.
Słaba koncycja psychiczna Polaków to z pewnością zła wiadomość. Jedyna dobra jest taka, że coraz częściej i w otwarty sposób dyskutujemy o problemie zdrowia psychicznego. To spowodowało także rosnącą popularność trendu well-being oraz digital mental health. Choć coraz więcej mówimy również o zagrożeniu wynikającym z korzystania z technologii i rosnącym problemie uzależnienia od bycia online (czy choćby problemie FOMO), w trosce o nasz dobrostan powstaje także coraz więcej rozwiązań technologicznych, które mają nam pomóc w rozprawieniu się z pandemiczną codziennością.
Aplikacje self-care jak grzyby po deszczu
Życie w pandemii to także dla wielu konieczność bycia za pan brat z technologią – chcąc, nie chcąc - niektórzy musieli rozpocząć korzystanie z aplikacji i programów do pracy zdalnej. Niektóre z segmentów, związanych z byciem w sieci 24/7 przeżyły prawdziwy boom, a pogarszający się stan psychiczny społeczeństwa wywołał szybką reakcję rynku. W połowie 2021 roku w Europie było już około 400 startupów skupiających się na wspieraniu zdrowia psychicznego.
Z zestawienia Market One Capital wynika, że w TOP10 startupów z obszaru mental health można znaleźć takie propozycje, jak brytyjski Unmind, hiszpańską Koa Health, Humanoo czy niemiecką Meditopię. Polskie propozycje to m.in. Wellbee - do psychoterapii online, Therapify - łącząca pacjentów ze specjalistami zdrowia psychicznego, HearMe - oferująca wsparcie psychologiczne dla pracowników czy Mindgram - dla pracowników, by mogli korzystać z indywidualnej opieki psychologicznej.
Porozmawialiśmy ze współtwórcą jednej ze wspomnianych firm - Mindgram, która powstała w szczycie drugiej fali pandemii. Startup założyli: Jakub Zieliński, Małgorzata Ohme oraz Adam Plona. Pomysł miał zrodzić się z obserwacji - jak postępująca izolacja, przejście na pracę zdalną, stres i niepewność, które towarzyszyły nam w codziennym życiu - wpływają na pracowników i firmy. Jak postępują takie zjawiska jak wypalenie zawodowe czy utrata więzi w zespole?
Z wielu raportów dotyczących rynku pracy i zdrowia psychicznego wynika, że przyczyniło się to do coraz większego absentyzmu (nieobecność często wynikająca z braku chęci do pracy) oraz prezenteizmu (nieefektywnego bycia w pracy, bycia obecnym tylko ciałem). Brak separacji świata zawodowego od prywatnego jak w soczewce miał pokazać problemy Polaków.
Z raportu HearMe "Niespokojna głowa" ma wynikać, że firmy promujące zdrowie psychiczne cieszą się średnio 28 proc. redukcją liczby dni chorobowych i nawet 60 proc. wzrostem produktywności wśród pracowników.
„Stwierdziliśmy, że ówczesna sytuacja covidowa sprawi, że jej efekty będziemy widzieli przez wiele lat. Psychologowie z którymi rozmawiamy to potwierdzają – po traumie, jaką przeżył cały świat, przyjdzie postcovidowy syndrom PTSD, który będzie towarzyszył wszystkim nam. To będzie skutkowało rosnącym wypaleniem zawodowym. Szacuje się, że z tymi problemami będziemy zmagali się przez od 3 do nawet 10 lat. W tej chwili już ponad 52 proc. pracowników w Europie deklaruje, że jest wypalonych zawodowo, te poziomy są na rekordowo wysokim poziomie, wskazują na to tendencje światowe. To kolejny element, który wpływa na zdrowie psychiczne pracowników. Co więcej, największy burnout level obserwujemy wśród Milenialsów i Generacji Z, co sprawia, że ponad 90 proc. szefów HR obawia się, że będą pod bardzo dużą presją zwolnień, spadków produktywności, zaangażowania” - stwierdza w rozmowie z CyberDefence24.pl Adam Plona, jeden z twórców platformy Mindgram.
Destygmatyzacja i demokratyzacja dostępu do usług psychologicznych
Dlatego Mindgram zdecydował się na skierowanie swojej oferty właśnie do firm - to tam problem ma być największy i znacząco wpływa na działalność biznesową, ale i całą gospodarkę. W drugiej falii pandemii pracodawcy mieli patrzeć na ich propozycję z dystansem, przełomowy okazał się III i IV kwartał 2021 roku. Obecnie firmy same zgłaszają się z prośbą o wsparcie psychologiczne ich pracowników, a startup zanotował 3-krotny wzrost liczby klientów.
„Wśród pracowników coraz popularniejsze jest oczekiwanie od pracodawców, aby zajęli się obszarem zdrowia psychicznego. Oni na te prośby reagują. Obserwujemy wzrost świadomości zarówno wśród pracowników, jak i pracodawców i bardzo duże zainteresowanie benefitami pracowniczymi tego rodzaju” - mówi nam współtwórca Mindgram.
Nowym trendem ma być także działanie pracodawców w myśl zasady: "lepiej zapobiegać niż leczyć". „Firmy coraz częściej inwestują w prewencję, aby nie było za późno. Organizują szkolenia, warsztaty grupowe, sesje na takie tematy jak np. „jak radzić sobie z konfliktami”, „jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami w życiu”, „jak zarządzać swoim czasem” czy „jak efektywnie odpoczywać”. Reagowanie jest bardzo drogie dla firm, indywidualne wysłanie pracownika na terapię to olbrzymi koszt: przynajmniej dwanaście sesji, które kosztują około 150 złotych każda. Znacznie bardziej opłacalne, efektywne dla pracodawcy jest zapobieganie problemom, stawianie na wczesną interwencję. Prewencja to kolejna zmiana, jaką widzimy na rynku pracy” - komentuje Plona.
Startupowiec zwraca uwagę, że w Polsce istnieje jeszcze jeden problem – psychologów i psychoterapeutów jest w naszym kraju za mało. Polska i Hiszpania są krajami, które zajmują ostatnie miejsca, jeśli chodzi o liczbę psychologów na 100 tys. mieszkańców (u nas to 9 specjalistów - według danych Eurostatu), a jednocześnie poziom wypalenia zawodowego jest na bardzo wysokim poziomie. „Widać wyraźnie, że wśród psychologów miała miejsce ogromna zmiana mentalna. Przed pandemią, jeśli zapytalibyśmy psychologów czy wyobrażają sobie realizację sesji terapeutycznej przez internet, znakomita większość odpowiedziałaby, że nie. Dwa lata później szacowałbym, że ok. 90 proc. psychologów świadczy swoje usługi przez internet. Wiele opracowań naukowych pokazuje, że jakość sesji na tym nie utraciła, a przebywanie w domu przez pacjenta sprawia, że często jest on bardziej otwarty i chętniej opowiada o problemach” - ocenia Adam Plona w rozmowie z nami.
Czytaj też
Jednym z celów firmy Mindgram ma być destygmatyzacja i demokratyzacja dostępu do usług psychologicznych. "Widzimy bardzo dużą rolę internetu i rozwiązań digitalowych, aby pomóc ludziom. Jeżeli nie ma wystarczającej liczby psychologów, to trzeba wspierać się warsztatami, szkoleniami online – w ten sposób można pomóc większej liczbie osób w jednym czasie. Każde rozwiązanie, które może wykorzystać potęgę internetu jest na wagę złota w rzeczywistości pandemicznej” - uważa nasz rozmówca.
Istotna ochrona prywatności
Ważnym zagadnieniem w kontekście korzystania z technologii do poprawy zdrowia psychicznego jest kwestia ochrony prywatności. O tym pisaliśmy wielokrotnie na łamach CyberDefence24.pl, podkreślając wagę tematu . „Obszar danych medycznych jest tym, gdzie przecinają się kwestie takie, jak stara etyka lekarska i wyzwania stojące przed przetwarzaniem informacji. Musimy przełożyć przysięgę Hipokratesa, zasady poufności, tajemnicy lekarskiej, na nowe warunki” – mówił w rozmowie z nami Jan J. Zygmuntowski związany z Akademią Leona Koźmińskiego.
Czytaj też
Natomiast Sara Marska-Maj, product developerka, pracująca w sektorze technologii medycznych wyrażała zdanie , że „dane medyczne powinny być szyfrowane i nie powinien mieć do nich dostępu nikt poza służbą medyczną”, zaznaczając jednocześnie, ustawa o dostępie do danych medycznych przez służby powinna zostać znowelizowana, a dostęp ograniczony do specjalnego katalogu wybranych informacji.
Współtwórca platformy Mindgram, Adam Plona zapewnia, że kwestię ochrony prywatności firma traktuje priorytetowo. „Kładziemy duży nacisk na kwestię prywatności, anonimowości. Wszystkie rozmowy, jakie prowadzą pacjenci na naszej platformie są natychmiast usuwane, a psycholog rozmawiając z użytkownikiem zna tylko jego imię, wiek oraz płeć. Chyba że w trakcie czatu osoba ta ujawni, że chce zrobić sobie krzywdę – wtedy uruchamiamy specjalny protokół bezpieczeństwa, który pozwala na ujawnienie danych tej osoby, by można było wezwać pomoc. Nie przechowujemy rozmów użytkowników, są usuwane bezpowrotnie – nikt nie jest w stanie ich odzyskać. Separujemy bazy danych, a jeżeli chodzi o warsztaty – każdy sam decyduje w jaki sposób chce w nich uczestniczyć: czy anonimowo, czy z włączonym mikrofonem i kamerą. Zapewniamy też usunięcie konta na żądanie, chodzi o to, aby dane wrażliwe nigdy nie dostały się w niepowołane ręce” - mówi nam.
Aplikacje "od wszystkiego"
O kwestię ochrony danych na platformach i w aplikacjach mających na celu poprawę kondycji psychofizycznej zapytaliśmy również dra Pawła Litwińskiego, prawnika i eksperta ds. ochrony danych osobowych.
W komentarzu dla CyberDefence24.pl wskazuje, że zastanawia go ogromny wzrost popularności aplikacji mobilnych "w zasadzie do wszystkiego, co związane ze zdrowiem" (planowanie ciąży, pomiar poziomu cukru, czy ciśnienia, pomiary wagi, pomoc w dietach, treningi). "Moim zdaniem to jest naturalna konsekwencja tego trendu, że i zdrowie psychiczne się tutaj pojawiło. Z jednej strony, tego niewątpliwie oczekują użytkownicy - to po prostu element smartfonizacji życia codziennego, tego, że stopniowo cała nasza aktywność się przenosi do smartfonów), bo gdyby tak nie było, to takie aplikacje po prostu by nie powstawały. Z drugiej, wiele wskazuje na to, że nadal nie mamy świadomości tego, jakimi danymi się dzielimy i jakie to może mieć dla nas konsekwencje. Więc raczej upatrywałbym przyczyn tego zjawiska w pewnej modzie i rozwoju technologii, za którą dość bezrefleksyjnie podążamy, a nie w tym, że tego rodzaju rozwiązanie znajduje jakieś głębsze uzasadnienie" - ocenia.
Podkreśla, że nigdy nie mamy gwarancji tego, że dane nie zostaną przekazane np. podmiotom trzecim. "Na dwóch płaszczyznach nigdy nie możemy być pewni tego, co z danymi zrobi dostawca aplikacji, nigdy nie możemy być pewni tego, kto jeszcze będzie miał dostęp do naszych danych, a to zwłaszcza w kontekście tego, że zazwyczaj te dane są przechowywane na serwerach podmiotów trzecich - mam tu na myśli także służby tych państw, których jurysdykcji te podmioty trzecie podlegają. Pół biedy, jeżeli godzimy się świadomie na wykorzystanie naszych danych – choć znów pojawia się pytanie, ile osób odmówiłoby takiej zgody, gdyby to oznaczało np. konieczność zapłaty za korzystanie z aplikacji; pół biedy, gdy dane są wykorzystywane po zanonimizowaniu, np. do badań naukowych – wręcz promowałbym takie podejście. Ale problem się zaczyna wtedy, gdy dane są wykorzystywane w postaci niezanonimizowanej i ma to wpływ na naszą sytuację. Dzisiaj to już niemal anegdota, ale i tak ją przypomnę: znany jest przypadek pewnego sklepu, który analizując zakupy swojej klientki doszedł do wniosku, że ta jest w ciąży, zanim ona sama się o tym dowiedziała – a do jakich wniosków można dojść na podstawie szczegółowych danych dotyczących naszego zdrowia, które sami podajemy?" - podaje przykład dr Paweł Litwiński.
"Musimy też pamiętać o ryzyku wycieku takich danych osobowych – tego ryzyka nigdy nie wyeliminujemy w całości, a im bardziej wrażliwe dane, tym większe szkody, jakie taki wyciek może wywołać" - podsumowuje.
Czytaj też
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany