Reklama

Technologie

Chiny także budują potęgę AI na niskopłatnej pracy

Autor. V.T. Polywoda / Flickr

Chiny stawiają na rozwój sztucznej inteligencji, czyli jednej z kluczowych technologii przyszłości. Ma ona ogromną wagę również dla rywalizacji z USA. Rozwój AI zasilają jednak niskopłatni pracownicy i jest to znaczący problem społeczny.

Reklama

Chińska branża sztucznej inteligencji chętnie korzysta z niskopłatnych pracowników, którzy zasilają machinę postępu - pisze serwis RestOfWorld.

Reklama

O problemie tym w kontekście zachodnich firm pisaliśmy już na łamach CyberDefence24.pl wielokrotnie, jednak w Chinach wykorzystywaniu taniej siły roboczej do rozwoju AI towarzyszy jeszcze bardziej cyniczna postawa. Otóż, praca w przedsiębiorstwach z tej branży jest wymagana np. do zaliczenia semestru przez studentów na stażach lub uczniów w szkołach zawodowych, co przekłada się na systemowe wykorzystywanie ich pracy do rozwoju kluczowego dla państwa biznesu.

Praca albo brak zaliczenia

Jak podaje serwis, szkoły zawodowe w Chinach oferują pracę swoich uczniów firmom, które poszukują osób do anotowania danych. To najczęściej spółki technologiczne i motoryzacyjne. Bardzo często szkoły pobierają za użyczenie uczniów prowizję w postaci części ich zarobków, która ucinana jest z wypłacanych zatrudnianym osobom środków.

Reklama

Szkoły przy tym przedstawiają uczniom możliwość odbycia takich "praktyk" jako atrakcyjną metodę wsparcia rozwoju kariery. Jak pisze RestOfWorld, wykonywane przez młodych ludzi zadania tymczasem niewiele różnią się od pracy przy linii produkcyjnej: są powtarzalne, obejmują przede wszystkim pracę manualną, a miejsce pracy nie oferuje zatrudnianym żadnej ochrony przed nadużyciami i wykorzystywaniem.

80 proc. płacy minimalnej

Lucy, uczennica trzeciej klasy w jednej ze szkół zawodowych, spędziła cztery miesiące na pracy w ramach tego rodzaju praktyk. Jak wyglądała jej codzienność?

Przez osiem godzin dziennie dziewczyna wykonywała pracę polegającą na sortowaniu plików audio, tagowaniu materiaów graficznych ukazujących dzieci (zdjęcia zarejestrowane przez systemy rozpoznawania twarzy i nadzoru wideo) oraz uczeniu systemu, jak odróżniać pieszych od drzew przy drogach na materiałach wideo, które wykorzystywane są do szkolenia systemów jazdy autonomicznej w samochodach.

Lucy mieszkała w wynajmowanym przez firmę pokoju, który dzieliła z czterema innymi osobami i zarabiała ok. 1000 juanów miesięcznie (137 dolarów). To ok. 80 proc. lokalnej płacy minimalnej, co wystarczyło wyłącznie na pokrycie niezbędnych wydatków na przeżycie.

Praca nie zaoferowała dziewczynie możliwości nauki programowania, na którą liczyła (w szkole zawodowej zapisała się do klasy IT). Jak powiedziała w rozmowie z serwisem, podczas praktyk nie nauczyła się niczego nowego, a sama praca była bardzo nużąca. Dodatkowo, jej placówka edukacyjna zażądała, aby praktyki zostały dokończone, inaczej Lucy nie otrzyma zaliczenia roku.

Cyfrowa podklasa

Serwis RestOfWorld pisze, że przypadek dziewczyny nie jest wcale odosobniony. Osób zajmujących się w gospodarce cyfrowej tego rodzaju pracą jest w Chinach naprawdę bardzo wiele.

Wspólnie tworzą grupę, którą można nazwać "cyfrową podklasą". Składają się na nią niskoopłacani pracownicy, którzy zasilają przemysł sztucznej inteligencji i innych technologii opierających się na przetwarzaniu dużych ilości danych, które jednak muszą być prawidłowo oznaczane przez człowieka.

Serwis pisze, że w ostatnich latach współpraca firm technologicznych i szkół zawodowych oraz uczelni technicznych znacząco zacieśniła się. Studenci i uczniowie to znacznie tańsi pracownicy niż inni obecni na rynku: można oferować im płace poniżej minimalnego wynagrodzenia, jak i złe warunki, gdyż w praktyce nie mają żadnych możliwości sprzeciwu. To cyfrowy wyzysk.

Jakkolwiek wytyczne chińskiego ministerstwa edukacji ze stycznia 2022 r. zobowiązują firmy do wypłaty minimalnego wynagrodzenia i zakazują szkołom pobierać prowizję od "użyczenia" ucznia, to w praktyce zasady te nie są w żaden sposób respektowane.

Długa tradycja wyzysku

Branża cyfrowa nie jest odosobnionym przypadkiem, jeśli chodzi o wyzysk uczniów i studentów. To długa praktyka w Chinach. Wcześniej w ten sposób pracę młodych osób wykorzystywały inne gałęzie przemysłu, w tym fabryki i montownie, usługi typu call center czy parki rozrywki.

Jeśli chodzi o gospodarkę cyfrową, zanim na tapecie pojawiła się sztuczna inteligencja, wyzyskiwał przede wszystkim sektor moderacji treści.

Centra anotacji danych i innych prac wykorzystujących tanią siłę roboczą zlokalizowane są przede wszystkim w biedniejszych regioniach kraju, gdzie lokalne władze chętnie witają inwestycje firm z sektora cyfrowego. Dobrym przykładem możę być placówka giganta Baidu, zwanego często chińskim Google'em. Powstała w marcu tego roku w prowincji Gansu, jednej z najuboższych w ChRL.

Firma dostała od lokalnego rządu wsparcie w wysokości 4,1 mln dolarów, a to raczej nie Baidu go potrzebowało, tylko mieszkańcy regionu. Ci zaś dostali inną "szansę", jaką dla uczniów stała się wymuszana przez szkoły praca w Baidu przy anotacji danych. W praktykach wzięło udział 160 osób. Baidu oficjalnie zaprzecza, jakoby zdawało sobie sprawę, że szkoły postawiły uczniom warunek: albo praca dla giganta albo brak zaliczenia.

Takich przypadków jak ten związany z pracą dla Baidu jest jeszcze bardzo wiele. Dlaczego proceder może trwać? Bo do szkół zawodowych w Chinach idzie przede wszystkim biedniejsza młodzież, która nie ma możliwości walczyć o swoje prawa - jej rodziny wywodzą się ze wsi i z niższych klas społecznych.

Jak pisze RestOfWorld, wiemy o szeregu spraw, w których wykorzystywanie pracy młodych ludzi zakonczyło się dla nich załamaniem psychicznym i samobójstwami.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze (2)

  1. gnagon

    ? Podobne zwyczaje mamy w Polsce czy USA tzw wolontariat. To często nauka zawodu baristy i zmywacza niż nauka zawodu. Nawet za komuny w warsztatach szkolnych realizowało sie zamówienia niskoseryjne.

  2. Volcano.mx

    U nas praktyki też są słabo płatne i nic się nie nauczy. Ta sama sytuacja.

Reklama