Social media
Za cyfrową żelazną kurtyną. Jak dla Rosjan wygląda teraz internet?
Rosyjski państwowy regulator internetu i mediów Roskomnadzor od czasu inwazji na Ukrainę nie próżnuje: zdecydował o zablokowaniu „zachodnich” mediów społecznościowych, zbanował dostęp do zagranicznych serwisów informacyjnych i uznał właśnie, że spółka Meta, właściciel Facebooka, to organizacja ekstremistyczna. Jak wygląda dziś internet dla Rosjan?
Federalna Służba Nadzoru Komunikacji, Technologii Informacyjnych i Mediów, bardziej znana jako Roskomnadzor, a w praktyce urząd ds. cenzury mediów i internetu w Rosji, powoli oddziela sieć rosyjską od reszty świata – w mniemaniu urzędników odpowiedzialnych za blokowanie dostępu do określonych witryn – „zepsutego Zachodu”.
I tak odcięto dostęp do zagranicznych serwisów informacyjnych, takich jak BBC, Voice of America czy Deutsche Welle. Później przyszedł czas na Facebooka, a następnie na blokadę Instagrama dla 80 milionów użytkowników w kraju, choć w Polsce filmiki płaczących rosyjskich influencerów wywoływały co najwyżej politowanie – w praktyce oznaczało to odcięcie również dla wielu biznesów od źródła przychodu.
Prokuratura Generalna Rosji zwróciła się do sądu o uznanie Mety – właściciela Facebooka, WhatsAppa i Instagrama – za organizację ekstremistyczną. W poniedziałek zapadła faktyczna decyzja w tej sprawie, choć dostępu do WhatsAppa nadal nie zablokowano.
Czytaj też
„To przykład tak zwanego >>splinternetu<< w czasie rzeczywistym” – skomentował Andrew Sullivan, prezes grupy lobbingowej Internet Society. „Rosyjskie zakazy oznaczają rozszczepienie internetu wzdłuż granic geograficznych, politycznych, handlowych i/lub technologicznych” – wskazał w rozmowie z amerykańskim Business Insiderem. Jego zdaniem takie działanie to „antyteza tego, jak internet został zaprojektowany i jak miał funkcjonować”.
Cenzor działa nie od dziś
Cenzura internetu oraz mediów w Rosji istniała już przed inwazją na Ukrainę, jednak nasiliła się wraz z wkroczeniem wojsk agresora na teren Ukrainy. Kreml stara się bowiem ukryć przed 122 milionami rosyjskich użytkowników fakt, że wojna to nie – jak próbują budować narrację reżimowe władze – „specjalna operacja wojskowa sił zbrojnych Rosji na Ukrainie”.
Redakcja amerykańskiego Business Insidera prześledziła, jak wygląda proces odrzucenia DNS przez rosyjskich dostawców internetowych przy wsparciu Open Observatory of Network Interference (OONI).
Według OONI, Rosja cenzuruje strony internetowe na różne sposoby: publikując listę zakazanych stron dostawcom Internetu czy też „dławiąc” usługi w sposób scentralizowany. W praktyce Rosjanie mogą omijać blokady za pośrednictwem VPN, co oznacza, że cenzura będzie działała tylko częściowo.
Wizyty na zablokowanych stronach kończą się obecnie wyświetleniem komunikatu z wyjaśnieniem, że „strona jest niedostępna” i odesłaniem użytkownika do oficjalnych stron internetowych oraz list zawierających spis zablokowanych witryn. W tych komunikatach nie wskazano ani słowem o – jak nazywają wojnę władze w Rosji – „operacji specjalnej”.
Gdy urządzenie z rosyjskim IP próbuje uzyskać dostęp do Facebooka, pojawia się komunikat o błędzie: „Odmowa dostępu. Dostęp do tej strony jest zabroniony, ponieważ została ona uwzględniona w >>Zunifikowanym rejestrze zabronionych witryn<<, zawierającym informacje, których rozpowszechnianie jest zabronione w Federacji Rosyjskiej lub w >>Federalnej Liście Materiałów Ekstremistycznych<< na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości (Rosji)”.
W przypadku strony internetowej BBC, do której dostęp zablokowano 4 marca, Roskomnadzor dopilnował, aby użytkownikom z rosyjskim VPN wyświetlano komunikat: „Drogi Abonencie! Dostęp do zasobu internetowego zablokowany decyzją władz państwowych. Powód zablokowania można zobaczyć w ujednoliconym rejestrze (witryn – red.)”. Alternatywnie widoczny ma być komunikat: „Dostęp do zasobów informacyjnych jest ograniczony na podstawie ustawy federalnej >>O informacji, technologiach informacyjnych i ochronie informacji<<”.
Inne przykłady działania rosyjskiego urzędu cenzurującego media to: witryna niezależnego rosyjskiego serwisu informacyjnego Meduza, która wyświetla teraz błąd 404; a dostęp do niezależnej Current Time TV (partnera Radia Wolna Europa) został zablokowany. Można przeczytać m.in., że „Dostęp do strony jest ograniczony” zgodnie z ustawami federalnymi dotyczącymi przeciwdziałania działalności ekstremistycznej; o ochronie dzieci przed informacjami szkodliwymi dla ich zdrowia i rozwoju; O informacji, technologiach informacyjnych i ochronie informacji oraz na podstawie dekretu rządu Federacji Rosyjskiej z dnia 26 października 2012 roku.
Czytaj też
W przypadku wielu innych, zablokowanych stron, mają one wyświetlać informacje o błędzie dostępu – nawet nie wskazywać, że witryna została zablokowana przez cenzorów.
Wszystkie rosyjskie strony i portale internetowe kontrolowane przez państwo, a także witryny państwowych spółek i innych podmiotów gospodarczych musiały kilkanaście dni temu przełączyć się na serwery DNS zlokalizowane w Rosji. Choć świat obiegły informacje, jakoby Rosja odcinała się od światowego internetu i wskazano nawet datę (jak sugerował m.in. kanał informacyjny NEXTA miało to się odbyć 11 marca br.), oficjalnie nie odcięto Rosji od globalnej sieci. Choć w tym przypadku można powiedzieć raczej, że stosowana jest taktyka salami. Jak daleko się posunie - jeszcze z pewnością się o tym przekonamy.
Gigantyczna popularność VPN
Od początku rosyjskiej inwazji zablokowano w sumie ponad 400 różnych witryn. Efektem tego miał być gigantyczny popyt na dostęp do usługi VPN (ang. virtual private network – wirtualna sieć prywatna), która pozwala ominąć blokadę sieci.
Według Top10VPN, po inwazji na Ukrainę w Rosji popyt na VPN miał wzrosnąć o ponad 2 tys. proc. Rosjanie mają też używać prywatnej przeglądarki Tor do omijania cenzury. Wszystko to sprawia, że Rosja upodabnia się do Chin, gdzie cyfrowa żelazna kurtyna opadła już dawno.
Już na początku inwazji Ukraina wnioskowała do międzynarodowej organizacji non-profit ICANN, która koordynuje zarządzanie internetem o odcięcie Rosji od globalnego internetu. ICANN odpowiedziała jednak, że nie będzie interweniować w wojnie tego kraju z Rosją.
O tym, że internet nie jest jednorodnym, otwartym dla wszystkich i wolnym uniwersum, o jakim marzy wielu propagatorów idei cyfrowej globalnej wioski, a zamiast niej mamy "Splinternet" pisaliśmy także w tym tekście.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
/NB
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany