Globalne platformy technologiczne są polem cyfrowych działań w ramach konfliktów. Podczas ataku Rosji na Ukrainę muszą rozstrzygnąć ważną kwestię. Jak walczyć z dezinformacją (np. usuwając posty) i jednocześnie zachować dowody na rosyjską działalność propagandową, która doprowadziła do wojny.
Platformy technologiczne przez lata musiały podejmować decyzje dotyczące treści. Teraz stoi przed nimi "dylemat" dotyczący tego, co zrobić z rosyjską dezinformacją. Propaganda Kremla opiera się na kłamstwach usprawiedliwiających wojnę. Tego typu działalność w internecie jest szkodliwa, ale zdaniem właścicieli platform - z pewnych powodów powinna być zachowana - jako dowód dla przyszłych pokoleń.
Czytaj też
W czwartek Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę. Od tego momentu wszystkie konta, skoordynowane sieci i wprowadzające w błąd filmy, które giganci technologiczni rutynowo usuwają od lat, są nie tylko naruszeniem zasad moderowania treści. Mogą również stać się dowodem w sprawie - jak ostrzegają eksperci - być może największego konfliktu zbrojnego w Europie od czasów drugiej wojny światowej.
Kosztowna rosyjska propaganda
Giganci tech muszą zdecydować czy wszystkie te dowody powinny zniknąć z cyberprzestrzeni. Istnieje ważny argument za tym, że powinny być usunięte. Rosja aktywnie promuje wydarzenia i informacje wprowadzające w błąd i wykorzystywała je jako pretekst do inwazji.
Eksperci ciężko pracują, obalając fałszywe narracje, od których kipiało na Facebooku i w innych miejscach w sieci, dotyczące rzekomej "zachodniej agresji" i "przemocy sił ukraińskich". Pozostawienie tych treści bez reakcji groziłoby ich dalszym rozpowszechnianiem.
Usunięcie rosyjskiej propagandy wiąże się z ogromnymi kosztami i koliduje z prawnymi wysiłkami, aby pociągnąć sprawców agresji do odpowiedzialności. Archiwiści starają się teraz zebrać wszystko, co mogą, zanim zniknie z internetu.
Zachować dowody dla następnych pokoleń
Na początku lutego, startup Arweave poprosił użytkowników, aby zebrali wszystkie treści, które mogą znaleźć w związku z nasilającym się konfliktem i przypisali je do blockchain, tworząc rozproszoną księgę, której żadna platforma nie może usunąć i żaden rząd ocenzurować. W ciągu ponad tygodnia ten doraźny zespół archiwistów zebrał 3 miliony artefaktów - od rządowych komunikatów prasowych - po fake newsy na TikToku i sfałszowane filmy propagandowe.
Czytaj też
Zdaniem ekspertów, umieszczenie rosyjskiej dezinformacji w tym archiwum jest tak samo ważne, jak zachowanie prawdy. Platformy mediów społecznościowych mogą pomóc historykom w zrozumieniu tego, co wydarzyło się dzisiaj - za kilkadziesiąt lat.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.