Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Jak wojna zmienia myślenie o moderacji treści w internecie

Autor. Levi Meir Clancy / Unsplash

Przyzwyczailiśmy się do myślenia o mediach społecznościowych jako o miejscu, z którego czerpiemy przede wszystkim rozrywkę i zakupowe inspiracje. Wojna, którą Putin rozpętał w Ukrainie, wywróciła wszystko do góry nogami, stawiając nowe pytania - m.in. o to, jak podchodzić do moderacji treści z nią związanych.

Reklama

Od 24 lutego, kiedy Rosja napadła zbrojnie na Ukrainę, media społecznościowe dla użytkowników z tego kraju znacząco zmieniły swoją dotychczasową rolę. Pisaliśmy o tym w naszym serwisie m.in. w kontekście TikToka, obrazując w jaki sposób influencerzy do tej pory zajmujący się promowaniem produktów i prezentowaniem swojego stylu życia, wykorzystują duże zasięgi do tego, by mówić, że inwazja Putina na ich kraj to nie żadna "specjalna operacja militarna", lecz regularna agresja, nastawiona na zniszczenie ich państwowości.

Reklama

Podobnie osoby działające na Instagramie, a wśród nich artyści tacy, jak właścicielka profilu SonyaSem, zaczęli wykorzystywać należące do koncernu Meta (Facebook) medium, by informować świat na temat tego, co dzieje się w ich kraju, a także zbierać - jak Sonya - fundusze na wsparcie ukraińskiej obrony.

"Nieodpowiednie treści" na Instagramie

Reklama

Cytowana przez serwis The Record artystka jest świadoma tego, jak restrykcyjne zasady obowiązują w serwisach społecznościowych takich jak Instagram, gdy mowa o treściach związanych z wojną. Należąca do Mety platforma od ubiegłego roku ogranicza widoczność tego rodzaju treści.

Ukraińcy jednak mają obecnie wątpliwości, czy zasady te są aby na pewno adekwatne na czas wojny - czas, w którym istotne jest, by świat wiedział, jak wielkiego okrucieństwa i jak nieludzkich zbrodni dopuszcza się Władimir Putin, którego wojska wymordowały ludzi m.in. w Buczy.

Czytaj też

Zdjęcia z tego miasta zalały internet, a Rosja bardzo szybko stwierdziła, że to fake newsy stworzone w oparciu o inscenizację. Choć rosyjska dyplomacja przyzwyczaiła nas do absurdu, ten znacząco wykracza poza możliwości rozumowej analizy - zwłaszcza, że zdjęcia satelitarne udowodniły już, że ciała wymordowanych mieszkańców miasta leżały na jego ulicach niemal dwa tygodnie przed opuszczeniem miasta przez rosyjskie oddziały.

Kiedy Sonya, która większą część swojego dzieciństwa spędziła właśnie w Buczy, zaczęła informować swoich odbiorców na temat tego, co stało się w jej mieście, Instagram zaczął ukrywać postowane przez nią zdjęcia uzasadniając, że są to "wrażliwe treści", które mogą oddziaływać negatywnie na wielu użytkowników. Według Sonyi, to cenzura.

Moderacja na wojnie - jeśli tak, to jaka?

Inwazja Putina na Ukrainę stawia nowe pytania o to, co dopuszczalne w mediach społecznościowych. W dobie dezinformacji i wykorzystania przestrzeni social mediów jako kolejnego pola bitwy przez Rosję, która bardzo sprawnie radzi sobie z otumanianiem umysłów milionów użytkowników na całym świecie i promuje m.in. tezy o ukraińskim nacjonalizmie i nazizmie, które mają rzekomo zagrażać fizycznemu przetrwaniu Federacji Rosyjskiej, przemyślenie tego, co podlega poprawnościowej cenzurze jest konieczne.

Czytaj też

Cytowana przez The Record była dyrektorka ds. polityk publicznych Facebooka (Meta) Katie Harbath ocenia, że społeczeństwo nie opracowało metod radzenia sobie w takiej sytuacji i bardzo trudno jest obecnie zdefiniować, co jest obrazem dopuszczalnym jako materiał informacyjny na temat skali okrucieństwa Putina na Ukrainie, a co będzie stanowiło naruszenie granic wrażliwości i etyki.

Media społecznościowe, takie jak Instagram stoją obecnie w obliczu oczywistego konfliktu z Ukraińcami, którzy walczą nie tylko o przetrwanie swojego kraju i narodu, ale i o to, aby świat poznał prawdę na temat tego, jak faktycznie wygląda prowadzona przez Rosję wojna.

O tym, jak wielką moc ma siła obrazu, świadczyć może m.in. wzmocnienie cenzury w Rosji, do którego doszło po inwazji na Ukrainę. Meta została uznana tam za organizację ekstremistyczną, usługi tej firmy - zakazane, a za użycie słowa "wojna" grozi nawet 15 lat pozbawienia wolności i dotkliwe kary finansowe.

Czytaj też

Rosja wie, że zachodnie media społecznościowe to jedyne źródło informacji, z którego jej właśnie obywatele mogliby się dowiedzieć o tym, co robi ich armia na polecenie prezydenta.

Polityka na czas pokoju

Ekspert ds. innowacyjności i startupów w ukraińskim ministerstwie transformacji cyfrowej Anton Melnyk cytowany przez The Record ocenia, że regulaminy Mety, jak i innych platform społecznościowych, zostały zaprojektowane na czasy pokoju.

"Wojna zmienia ludzi. Kiedy ich domy są niszczone a bliscy mordowani, nie myślą o tym, co jest właściwe w komunikacji online" - mówi. "Jeśli Meta będzie korzystała z przestarzałych reguł, może zakazać mówić wszystkim Ukraińcom na wszystkich swoich platformach od razu" - dodaje.

Czytaj też

Meta w swoich decyzjach odnośnie moderacji nie jest konsekwentna, a pracownicy zespołów odpowiedzialnych za utrzymanie porządku w serwisie niejednokrotnie popadali w dylematy odnośnie tego, które treści powinny na platformach tej firmy być cenzurowane, a które nie. Dlaczego? Do momentu zablokowania usług koncernu w Rosji, Meta była poddawana presji zarówno ze strony Kremla, jak i Ukrainy.

Strona ukraińska jednak w porę zaczęła działać na rzecz porozumienia z firmą, doprowadzając m.in. do zablokowania dystrybucji propagandy rosyjskiej z mediów ukierunkowanych na maksymalizację jej oddziaływania za granicą, a także do zezwolenia na zluzowanie reguł moderacji treści względem Ukraińców. To właśnie dlatego przez pewien czas Meta pozwalała użytkownikom w krajach Europy Środkowo-Wschodniej spokojnie zamieszczać w serwisach społecznościowych życzenia śmierci kierowane do Władimira Putina czy białoruskiego dyktatora, służalczego wobec Kremla, Alaksandra Łukaszenki. Zasada ta została z powrotem zaostrzona po wezwaniach ze strony ONZ, które oskarżyły Metę o naruszanie w ten sposób praw człowieka - dowiedział się serwis The Record.

Planowanie na czas wojny

Firmy internetowe powinny przygotować się do moderacji treści w czasie wojny, biorąc pod uwagę, że tego rodzaju sytuacje mogą występować. Obecnie platformy społecznościowe należące do największych koncernów pełnią rolę gatekeeperów dostępu do treści, jak i komunikacji - jeśli działania po ich stronie zostaną zaniedbane, chaos, który wywołuje wojna, może być znacznie większy, co będzie dodatkowo wzmacniało szkody, wywoływane przez konflikt.

Czytaj też

Dobrym początkiem może być zaprzestanie pomijania przez te firmy krajów Europy Środkowo-Wschodniej w kwestii przedstawicielstw zainteresowanych współpracą na innym gruncie, niż tylko sprzedaż usług biznesowych - ostatecznie trudno zrozumieć realia krajów, w których jest się nieobecnym i które traktuje się jedynie jako pomniejsze rynki, które powinny generować bezproblemowy przychód, przy jak najmniejszej skali włożonego w to wysiłku.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama