Reklama

Social media

Clickbaityzacja mediów. Coraz więcej mylnych informacji

Fot. Flickr.com / Mike MacKenzie / CC 2.0
Fot. Flickr.com / Mike MacKenzie / CC 2.0

„Na Nowy Jork spadła rakieta” – poinformowało TVP Info na Facebooku, publikując tekst z tytułem „Ukraińskie władze: Rosjanie wystrzelili rakietę na Nowy Jork”. Dopiero po kliknięciu dowiadujemy się z artykułu, że chodzi o ukraińskie miasteczko. Właśnie na tym kliknięciu zależy twórcom takich i podobnych nagłówków. Czy to już dezinformacja?

Reklama

Nie chodzi o to, że rakieta, która spadła na ukraińskie miasteczko, nie jest informacją godną uwagi. Trwa wojna i dobrze, że polskie media na bieżąco ją relacjonują. Ale to też idealny przykład tego, jak cel w postaci zdobycia uwagi czytelników, góruje nad bardziej szczytnym celem podawania im rzetelnych informacji.

Reklama

Wiadomo więc, że więcej emocji wzbudzi w potencjalnym czytelniku fakt zaatakowania Stanów Zjednoczonych przez Rosję, niż kolejna informacja o ostrzelanym ukraińskim osiedlu. Cyniczne? Ale widocznie skuteczne.

Radio Zet dla przykładu wykorzystało inną tragedię – zaginięcie kilkuletniej Madeleine McCann. To głośna sprawa i klikalna, zwłaszcza że obecnie Polka Julia Wendell ogłasza w mediach, że jest Madeline i domaga się wykonania testów DNA.

Reklama

Co robi Radio Zet? Zapowiada tekst , sugerując rzekome rozwiązanie sprawy. „Sensacyjne doniesienia ws. polskiej Madeleine McCann. »To prawda«”. Po kliknięciu dowiadujemy się, że w sprawie pojawia się niewiele sprawdzonych informacji, za to nie brakuje spekulacji. Słowo „prawda” odnosi się do wypowiedzi Wendell na temat jej biologicznej matki.

Czytaj też

„Gównodziennikarstwo”, którego dość mają sami dziennikarze

Podobne przykłady można by podawać w nieskończoność — w końcu treści produkowane są niemal non stop. Treści o coraz niższej jakości, o czym mówią sami dziennikarze . We wrześniu 2022 roku w Krytyce Politycznej pojawił się tekst , w którym autorka dokładnie opisuje, czym jest tzw. „gównodziennikarstwo”. W skrócie dziennikarze mają coraz mniej czasu na pisanie rzetelnych treści, muszą dostarczać nawet kilka tekstów dziennie i co najważniejsze – muszą się one dobrze klikać. Jakość schodzi na drugi, albo trzeci plan. Czasami trudno wierzyć, że w ogóle była brana pod uwagę.

„Pogoń za klikami stała się powszechna, bezpardonowa, wyraża się w kłamstwach, przekręcanych tytułach i całej tej clicbaitowej zarazie toczącej dziennikarstwo sportowe lub raczej to, co z niego zostało" – napisał Dariusz Wołowski, dziennikarz sportowy „Gazety Wyborczej”.

Jego teza jest trafna nie tylko dla dziennikarstwa sportowego. Czy w efekcie serwuje nam się fake newsy? Czasami tak.

Czytaj też

Ma być szybko, nie musi być dobrze

Medioznawca Maciej Myśliwiec ze Space Agency wyjaśnia, co na to wpływa. "Wiąże się to między innymi z szybkością newsa. Kto pierwszy opublikuje informację, ten jest cytowany, udostępniany, a więc i czytany. Dlatego redakcje się spieszą i nie mają czasu na weryfikację" – mówi Myśliwiec.

Medioznawca twierdzi, że w takich warunkach łatwo wypuścić fake newsa. "Prędzej czy później to prowadzi do bubla, na przykład opublikowania informacji o śmierci osoby, która nie umarła" – dodaje. Przytacza tutaj przykład „Newsweeka” i „Faktu”, które podały informację o śmierci gen. Wojciecha Jaruzelskiego za jego życia.

Kolejna sprawa to presja ciążąca na pracownikach mediów, którzy muszą dostarczyć jak najwięcej treści. "Przypomnijmy sobie słynną libację na skwerku. Rozmawiano z autorką tego tekstu i spytano, czemu coś takiego w ogóle się pojawiło. Okazało się, że każdy musiał opublikować określoną liczbę newsów w ciągu dnia i gdy nie mieli pomysłu, dzwonili do policjantów, pytając ich o zgłoszenia". Z tekstu pod tytułem „Wrocław: Libacja na skwerku” można było wysnuć wniosek, że policja otrzymała zgłoszenie, ale gdy przyjechała na miejsce, nikogo nie zastała.

"To nie jest dziennikarstwo, tylko produkcja newsów. A żeby były klikalne, wszystko musi być sensacyjne, dramatyczne, oburzające. To dzisiaj rzeczywistość mediów" – mówi rozmówca Demagoga.

Jako Stowarzyszenie Demagog często przyglądamy się takim przypadkom. Przykładem może być opieranie newsa na jednym wpisie na Twitterze lub poście na Facebooku, bez weryfikacji udostępnionych informacji. Tak zadziało się z rzekomym odstąpieniem od postulatu aborcji na żądanie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, czy fake newsem o lekarzach zarażających się COVID-19 przez szczepionkę.

„Disinformation” a „misinformation”

Medioznawca Adam Szynol z Uniwersytetu Wrocławskiego uważa, że w przypadku clickbaityzacji mediów nie można mówić o dezinformacji, a pojęciu, które w języku ang. określa się jako „misinformation”, czyli mylna informacja.

"Jeżeli ktoś dezinformuje, robi to świadomie i ma w tym konkretny cel. Niepełna informacja natomiast może wynikać z pośpiechu, braku dostępu do źródeł. Czasami dziennikarze mogą być usprawiedliwieni w sytuacji, gdy udostępnili niepełną informację, która również może wprowadzać w błąd, ale nie jest to działanie celowe".

Pytam o przypadek materiału Radia Zet i newsa o Madeleine McCann. "To po prostu clicbait, czyli chęć zebrania najwyższych statystyk, jeśli chodzi o odsłony materiału i czasu, jaki czytelnik w nim spędza. To zmora internetu, a w Polsce przeżywamy boom na tego typu materiały" – wyjaśnia Szynol.

Z czego to wynika? "To są dwie kwestie, po pierwsze: ekonomia. Te kliknięcia przekładają się na realne dochody, a więc wydawcy robią wszystko, aby się klikały. Od tego nie uciekniemy. Ale czytelnik, który raz - drugi kliknie w taki materiał, może stracić zaufanie do takiego medium. To jest jednak proces. Mówiąc kolokwialnie, czytelnik musi się wycwanić".

Maciej Myśliwiec z kolei dodaje, że czytelnicy nie mają czasu na sprawdzanie informacji w różnych źródłach. Dlatego clicbaity powinny być piętnowane, bo są formą manipulacji. "Czytelnik nie powinien musieć się zastanawiać, czy udostępniona informacja jest prawdziwa. To nie jego zadanie, aby je weryfikować. Wartością pracy dziennikarza jest dawanie wartościowych i sprawdzonych treści. Z tym że jest ich coraz mniej" - podsumowuje.

Autorka: Marta Glanc

Czytaj też

Stowarzyszenie Demagog jest partnerem serwisu CyberDefence24.pl.

Reklama

Komentarze

    Reklama