Po tym jak strona LindkedIn została zablokowana w listopadzie 2016 roku, wydawało się, że portal społecznościowy podporządkuje się prawu Federacji Rosyjskiej. Wymusza ono na wszystkich firmach zagranicznych przechowywanie danych o użytkownikach. Mają do nich dostęp służby federalne.
Sprawa skomplikowała się w momencie przejęcia portalu (8 grudnia ubiegłego roku) przez firmę Microsoft. Po tym jak administracja rosyjska zaczęła używać programów biurowych stworzonych na terenie swojego państwa, Microsoft wciąż stara się utrzymać część rynku.
Listopadowa blokada strony WWW sprawiła, że aplikacje dostępne na urządzenia mobilne przestały poprawnie działać. Blokadę dało się ominąć za pomocą prostego tunelowania znanego z narzędzi oferujących VPN. Teraz jednak dotyczy ona aplikacji dostępnych w oficjalnych sklepach Google i Apple.
W przypadku Androida można zainstalować aplikacje z innego kraju za pomocą zewnętrznego źródła. W dodatku osoby, które mają już oprogramowanie na swoich urządzeniach, nadal mogą z niego korzystać. Jednak nie otrzymają aktualizacji, które będzie wypuszczać firma.
Czytaj też: WikiLeaks stworzy bazę zweryfikowanych użytkowników Twittera?
Dwa lata zajęło administracji rosyjskiej zablokowanie strony WWW portalu społecznościowego zgodnie z prawem o przechowywaniu danych użytkowników na terenie kraju. Trudno przewidzieć, jak sądy zachowają się w przypadku innych firm zagranicznych działających w Rosji. Być może sprawa z LinkedIn jest próbą sprawdzenia reakcji Stanów Zjednoczonych.