Reklama

Social media

Prezydent Duda ofiarą pranksterów, czyli jak rosyjski żart obnażył luki w systemie bezpieczeństwa kancelarii

Fot. Eliza Radzikowska-Białobrzeska/
Fot. Eliza Radzikowska-Białobrzeska/

Dwóch pranksterów z Rosji pochwaliło się na swoim kanale YouTube nowym nagraniem, które zawiera zapis telefonicznej rozmowy z prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Rosjanie podszywali się pod sekretarza generalnego ONZ António Guterresa. Kancelaria Prezydenta potwierdziła autentyczność nagrania.

Autorzy nagrania "Prank with President of Poland Andrzej Duda" to Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stoljarow. Wcześniej udało im dodzwonić m.in. do prezydentów Turcji, Francji czy Ukrainy czy premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona,

Rosjanie rozmawiali z prezydentem o LGBT+, walce z koronawirusem relacjach polsko-rosyjskich. Padło również pytanie o to czy Polska chce odzyskać tereny dawnych Kresów Wschodnich jak np. Lwów. Prezydent wyraził zdziwienie tym pytaniem i stanowczo zaprzeczył, że Polska ma takie plany. Do rozmowy miało dojść jeszcze przed ogłoszeniem wyborów prezydenckich.

Według informacji portalu interia.pl to szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski naraził prezydenta na ośmieszenie. Szczerski miał wiedzieć wcześniej, że prezydent rozmawiał z parą rosyjskich żartownisiów, ale nie przekazał tej informacji urzędnikom kancelarii. Dowiedzieli się oni o sprawie z mediów. Portal przypomina, że za wszystkie rozmowy zagraniczne w Kancelarii Prezydenta odpowiada właśnie szef gabinetu. Posłowie KO Paweł Kowal i Paweł Olszewski domagają się wyjaśnień w jakich okolicznościach doszło do rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy z rosyjskimi youtuberami.

Niewinny dowcip pokazuje luki w systemie bezpieczeństwa kancelarii Prezydenta. Zamiast dwóch pranksterów, którzy chcieliby zrobić dowcip prezydentowi można sobie łatwo wyobrazić, że to wywiad obcego państwa przeprowadza taką rozmowę. Żart powinien być jednak potraktowany poważnie i stanowić bodziec do usprawnienia bezpieczeństwa prezydenta Polski. Jest to niestety kolejny przykład, że instytucje państwowe i wojskowe nie są przygotowane na zagrożenia informacyjne i nie radzą sobie z nimi.

Były szef Agencji Wywiadu pułkownik Grzegorz Małecki zauważa, że taka rozmowa z tak wysokiej rangi osobą, powinna być przeprowadzona zgodnie ze sztuką. Wcześniej takie połączenie powinno być awizowane za pośrednictwem sekretariatu, czyli umówione w sposób gwarantujący weryfikację rozmówcy. W takim przypadku, w opinii pułkownika, prawdopodobnie doszłoby do zneutralizowania próby takiego połączenia.

Najbardziej niebezpiecznym zjawiskiem byłoby, gdyby to było połączenie zrealizowane bezpośrednio na komórkę prezydenta – stwierdził były szef AW w komentarzu dla redakcji. Gdyby się okazało, że tak to się właśnie odbyło, to wszystkie dzwonki alarmowe powinny się rozdzwonić. Po pierwsze konieczne jest wyjaśnienie w jaki sposób osoba prywatna, postronna zdobyła numer telefonu do prezydenta, a przede wszystkim w jaki sposób mogła wykonać połączenie a prezydent tę rozmowę przyjął. Telefon osób zajmujących taki urząd, nie powinien być dostępny i nie powinny też być w bezpośrednim użytkowaniu. Mówiąc wprost prezydent nie powinien chodzić ze swoim telefonem – to jest w końcu elektroniczny szpieg – dodał.

Pułkownik Małecki przypomina również, że służby nie sprawdzają takich połączeń. Od tego jest administracja prezydenta, która powinna być wyszkolona w tym zakresie. „Prezydent również powinien być wyszkolony i mieć świadomość tego co powinien a czego nie powinien” - stwierdził. 

Jak wskazuje Małecki, pierwszą rzeczą, która zawiodła to systemy edukacji i budowania świadomości użytkownika, to właśnie prezydent w pierwszej kolejności powinien wiedzieć jak się zachować, aby strzec się takich sytuacji. 

Drugim problem to mechanizm - instytucjonalny, procedur i osób, które tworzą zaplecze prezydenta - to właśnie ten personel odpowiada za bezpieczeństwo. Prezydent jest jakby na końcu tego łańcuszka - podkreślił. On jest otoczony przez ludzi, którzy odpowiedzialni są za zapewnienie mu bezpieczeństwa na różnych płaszczyznach. Rolą służb jest sprawowanie profesjonalnego nadzoru nad tym zapleczem, ale nie wyręczania go. Nasze służby są mikroskopijne w porównaniu do wielkości państwa i nie byłoby wstanie zareagować a poza tym nawet nie mają wpisanych w zakres swoich obowiązków takiego zakresu. 

Odnosząc się do spekulacji, że żart mógł zostać zainspirowany przez rosyjski wywiad, pułkownik Małecki przypomina, że służby specjalne nie zajmują się kompromitowaniem urzędników - tym się zajmują inne struktury państwa. Urzędnicy i ochrona prezydenta z Kancelarii powinni być wdzięczni autorom tego żartu, ponieważ tych dwóch Rosjan pokazało co nie działa. W pewnym sensie przetestowali system i pokazali co mogą zrobić inne służby wywiadowcze, które z całą pewnością nie zajmują się kompromitacją urzędników, tylko zdobywaniem wiedzy, manipulowaniem czy wypływaniem na zachowania. 

Załóżmy, że taki telefon został wykonany nie przez żartownisiów tylko przez służby. One by się tym nie pochwaliły. Zdobyłby taka wiedzę i przetestowałby słabości mechanizmu. Być może próbowałby by zobaczyć, jak prezydent reaguje na określone kwestie czy tematy - czyli mogłyby wypróbować pewien algorytm postępowania na przyszłość w oparciu o przetestowane błędy. Ujawnienie całej sytuacji działa na plus – podkreślił pułkownik.

W trakcie rozmowy, były szef AW stwierdził również, że sytuacja kompromituje prezydenta i jego otoczenie, ale prezydent ma ten komfort, że może otoczenie wymienić i tak powinno być, że osoby odpowiedzialne za tą sytuację powinny zostać zwolnione. 

„Natomiast z całą pewnością można powiedzieć, że jeżeli taka rozmowa nie zostałaby ujawniona to dalej służby zajmujące się bezpieczeństwem prezydenta nie wiedzieliby, że jest taka poważna dysfunkcja tego systemu” – podkreślił. Nie sprowadzajmy całej tej kwestii do żartu, ponieważ poważne służby, a za takie uchodzą rosyjskie, nie prowadziłby takiej operacji, żeby jednorazowo skompromitować prezydenta. One by to robiły w taki sposób, żebyśmy o tym nie wiedzieli i dzisiaj prezydent rozmawiałby z kimś kto podszywa się pod sekretarza generalnego ONZ, a w przyszłości jeszcze z jakimś innym ważnym politykiem. Można byłoby taką rozmowę nagrać i puścić komuś innemu tak aby skompromitować prezydenta w oczach jakiegoś partnera międzynarodowego. 

Pułkownik Małecki przypomina, że rozmowy na tym szczeblu powinny być wcześniej przygotowane. Rozmówca powinien wiedzieć czego może się spodziewać i na jaki temat będzie ona prowadzona. Taki tryb nawiązania kontaktu zaprezentowany w tym żarcie jest działaniem nieprofesjonalnym, które nie powinno mieć miejsce, ponieważ pozostawia zbyt duże pole manewru do sytuacji do których nie jesteśmy w stanie się przygotować. 

Jeśli to była rozmowa na komórkę to pamiętajmy o tym, że numer telefonu prezydenta nie powinien być znany. Podobnie powinno mieć to miejsce w przypadku innych urzędników. W dzisiejszych czasach wystarczy numer telefonu, żeby móc podsłuchiwać taki aparat, dlatego powinien on być chroniony.  Posiadanie przy sobie aparatu telefonicznego już stanowi ogromne zagrożenie, dlatego taki urzędnik nie powinien przy sobie takiego telefonu nosić – ostrzega pułkownik Małecki.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama