Social media
Polska na froncie wojny informacyjnej. „Poczucie wyjątkowości” to nasza zguba
„Aktorom, którzy stoją za dezinformacją w Polsce zależy na polaryzacji społeczeństwa, osłabieniu relacji z sojusznikami i wzmocnieniu wzajemnej nieufności” – wskazała podczas konferencji CYBERSEC CEE Regions & Cities Martyna Bildziukiewicz, Head of East Startcom Task Force. Jak radzić sobie z agresją w infosferze? Co zrobić, aby nie dać się wpędzić w wir fake newsów? Skąd płynie największe zagrożenie?
„Za czasów Adama Małysza wszyscy byliśmy Małyszami. Gdy sukcesy odnosił Robert Kubica – wszyscy byliśmy kierowcami bolidu F1. Obecnie wszyscy mają wrażenie, że są ekspertami od dezinformacji, a sam termin >fake news< wszedł do słownika politycznego na stałe, choć jest rozumiany w sposób niepoprawny” – tymi słowami dr Sylwia Gliwa, ekspertka Platforma Przemysłu Przyszłości, rozpoczęła panel pt. „Ghostwriter. Rosyjska dezinformacja w Europie Środkowo-wschodniej” w ramach wydarzenia CYBERSEC CEE Regions & Cities. Podczas dyskusji eksperci odnieśli się do ofensywnych operacji w infosferze oraz sposobach ich zwalczania.
Poczucie wyjątkowości naszą zgubą
Kamil Mikulski, analityk Instytutu Kościuszki, zwrócił uwagę, że bez wątpienia Polska znajduje się na froncie wojny informacyjnej. Nasze społeczeństwo czuje się jednak wyjątkowe, ponieważ prorosyjskie narracje występują rzadziej niż w innych krajach europejskich. Zdaniem eksperta jest to niewłaściwa postawa, ponieważ aktorom dezinformującym zależy na m.in. poróżnieniu Polaków.
Z oceną swojego przedmówcy zgodziła się Martyna Bildziukiewicz, Head of East Startcom Task Force, która podkreśliła, że „aktorom, którzy stoją za dezinformacją w Polsce zależy na polaryzacji społeczeństwa, osłabieniu relacji z sojusznikami i wzmocnieniu wzajemnej nieufności”. Jak dodała, nikt nie jest odporny na tego typu działania. „Oczywiście wiedza, znajomość technik, metod pomagają, ale nigdy nie możemy mówić o 100 proc. skuteczności w zakresie odporności na dezinformację” – wskazała ekspertka.
Taki stan rzeczy wynika z faktu, że podmioty stojące za ofensywnymi operacjami w infosferze posiadają zazwyczaj ogromne zasoby i rozległe kanały propagowania określonych treści, które dodatkowo są bardzo precyzyjnie dopasowane do poszczególnych grup. „W związku z tym nie należy mówić, że dezinformacji możemy nauczyć się raz na zawsze” – zaznaczyła Martyna Bildziukiewicz.
Specjalistka dodała, że problemem jest także pośpiech, który kieruje działaniami zarówno twórców jak i odbiorców określonych materiałów. „Wolimy szybciej się podzielić informacją niż ją odpowiednio zweryfikować” – stwierdziła.
Z takim twierdzeniem zgodził się redaktor naczelny Demagoga Paweł Terpiłowski, który wskazał, że użytkownicy mają dodatkowo problem z weryfikacją czy np. dane konto w social mediach jest oficjalne i autentyczne. „Taki stan rzeczy potwierdzają m.in. incydenty z udziałem dziennikarzy, dających się nabrać różnym trollom, a to właśnie od nich powinniśmy wymagać weryfikacji treści” – podkreślił.
Zdaniem Pawła Terpiłowskiego problemem Polaków jest krytyczne myślenie, a jest to zdolność, która uniemożliwia wciągnięcie w wir fake newsów. Niemniej jednak istnieje zapotrzebowanie na fact-checking, nawet już na poziomie szkół podstawowych, choć obecnie to nadal wiedza zaliczana do „ekskluzywnej”.
Jak rozwiązać ten problem? Prof. dr hab. Piotr Borek, rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, zabierając głos na CYBERSECEU 2021, zwrócił uwagę, że polska edukacja powinna rozwijać przede wszystkim kompetencje miękkie oraz promować postawę ucznia „pytającego i wątpiącego”. „Chodzi o większe zaangażowanie na rzecz podniesienia kreatywności, nieodtwarzania wiedzy a jej współtworzenie” – zaznaczył. Jak dodał, jest to o tyle ważne, że „indoktrynacja dokonuje się na wszystkich poziomach wiekowych”.
„Nie ma jednego modelu”
Kamil Basaj, CEO Fundacji InfoOps, wskazał podczas swojego przemówienia, że obecnie jego organizacja identyfikuje wiele działań zaliczanych do kategorii dezinformacji. Z prowadzonych analiz wynika, że Rosja posiada rozbudowaną kulturę, technikę i rozpoznanie, a operacje w obszarze informacyjnym są jedynie częścią szerszych kampanii. W związku z tym „nie ma jednego modelu do zabezpieczenia państwa przed dezinformacją” – podkreślił.
Jego zdaniem w starciu z ofensywą w obszarze infosfery kluczową rolę odgrywa rozpoznanie, czyli dokładna identyfikacja incydentu. Mowa tu o poznaniu cech szczegółowych operacji i przypisać do danego aktora. W tym kontekście ważna jest weryfikacja i sprawdzanie śladów pozostawianych przez aktorów dezinformujących. „Aby stawić czoła operacjom tego typu, konieczne jest podjęcie działań we wszystkich obszarach – administracja państwowa, organizacje pozarządowe, biznes, społeczeństwo” – zaznaczył Kamil Basaj.
Z kolei Kamil Mikulski, analityk Instytutu Kościuszki, zwrócił uwagę na rolę społeczeństwa, a konkretnie odporności systemowej, w stawieniu czoła agresji w infosferze. Jego zdaniem kluczowe w tym aspekcie jest zharmonizowane działań różnych aktorów – rząd, uniwersytety, bieznes itd. To pozwoli także na szybszy powrót do „normalności” po ewentualnym ataku informacyjnym.
Specjalista odniósł się również do istotnej roli społeczeństwa obywatelskiego w całym procesie. Jak zauważył, użytkownicy sprawnie monitorują cyberprzestrzeń i wspierają działalność podmiotów fact-checkingowych. Niemniej ważna jest działalność edukacyjna w obszarze dezinformacji „od szczebla około gimnazjalnego do uniwersyteckiego czy nawet ponad uniwerysteckiego” – zaznaczył Kamil Mikulski.
Na wschodzie i zachodzie Europy
W czasie swojego przemówienia Martyna Bildziukiewicz zwróciła uwagę, że problem operacji informacyjnych dotyczy również innych europejskich państw. „Wspólną cechą wszystkich społeczeństw jest to, że atrakcyjny jest dla nas przekaz emocjonalny. Łatwiej mu się poddajemy niż treściom opartych na zimnych faktach” – oceniła.
Head of East Startcom Task Force wskazała również na różnice między operacjami dezinformacyjnymi wymierzonymi we wschodnie i zachodnie regiony Starego Kontynentu. „Na wschodzie dominuje przekaz, że Zachód i UE jest tym >złym<. Propagowana jest retoryka, że wspomniany Zachód niszczy tradycyjne wartości panujące w tym regionie. Z kolei w krajach Europy Zachodniej silnie dyskredytuje się rządy i ich działania. Wszystko jednak jest uzależnione od tego, do kogo ma trafić dany przekaz” – wyjaśniła ekspertka.
Ekspertka odniosła się także do kampanii dezinformacyjnych dotyczących pandemii koronawirusa. Jak wskazała, pierwsza fala fake newsów na wschodzie Europy na kwestionowaniu istnienia wirusa. Z czasem, gdy społeczności przestały zwracać na tego typu retorykę uwagę, wtedy na zachodzie kontynentu promowano treści kwestionujące działania podjęte przez rządy i organy, np. wprowadzanie lock down’ów czy obowiązku noszenia maseczek. „Spójna jest także dezinformacja, podważająca skuteczność zachodnich szczepionek” – dodała Martyna Bildziukiewicz.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany