Polityka i prawo
Szlaban na smartfon vs. „wychowanie do życia w sieci”. Jak walczyć z cyberstrachami?
Życie w „realu” dotychczas utożsamiane z osobistymi kontaktami bez zastosowania technologii, zmieniło swoje znaczenie w czasie, kiedy komunikacja interpersonalna, budowanie tożsamości i wizerunku „online” stało się równoważne z tymi budowanymi „offline”. Dlatego też, tak samo jak prowadzimy dzieci za rękę, aby bezpiecznie pokonały drogę ze szkoły do domu tak samo powinniśmy dbać o zabezpieczenia i nawyki, które zagwarantują, że nie stanie się im nic złego w czasie surfowania w sieci.
Przeniesienie znacznej części codziennej aktywności do sieci spowodowało, że kontakty koleżeńskie prowadzone za jej pośrednictwem są równie ważne jak te odbywające się „osobiście”. W szczególności dotyczy to dzieci, dla których brak dostępu do sieci jest równoznaczny z odcięciem od kręgów koleżeńskich i braku bieżącego informowania od znajomych ze szkoły czy podwórka. Życie „online” jest nie tyle naturalnym przedłużeniem tego prowadzonego „offline”, a wzajemnie się uzupełniającym – dlatego też do sieci młodzi ludzie przenoszą szczęśliwe i radosne chwile – śmieszny filmik z imprezy czy zdjęcie ze spotkania z kumplami. Jednak należy pamiętać, że do sieci społecznościowych przenikają również te zdarzenia, które zarówno dzieci jak i dorośli za nie odpowiedzialni woleli by nie nagłaśniać. Często zdarza się, że to właśnie sieć jest „generatorem” negatywnych zjawisk, które to z kolei wywierają negatywne skutki w życiu „offline”.
Świat „online” jest tak samym realnym życiem młodych ludzi jak ten „offline”, a dane to potwierdzają – zgodnie z tymi przekazywanymi przez NASK ponad 60% dzieci w wieku od 6 miesięcy do 6,5 roku używa urządzeń mobilnych (telefon, tablet) z czego 25% z nich robi to codziennie. Dane te, choć mogą wydawać się szokujące, pokazują jedno – technologia jest integralną częścią życia dzieci już niemal od urodzenia.
Tak jak niemożliwe jest odcięcie dziecka od sieci, tak nie jest możliwe zapewnienie mu 100% ochrony w czasie korzystania z dobrodziejstwa internetu. Szkodliwe treści znajdują się niemal na wyciągnięcie ręki i niekoniecznie muszą być wynikiem ich celowego wyszukiwania. „Droga” do nich jest w miarę prosta – mogą to być zarówno mylne wyniki wyszukiwania, spam, reklama, adresy zapamiętane przez przeglądarkę, materiały, które dziecko otrzyma od swoich rówieśników, „przeklikanie się” na inną stronę, celowe przesłanie przez osoby o skłonnościach pedofilskich – o czym informuje rodziców NASK w specjalnie wyprodukowanych poradnikach dla rodziców. Czy potrzebna jest edukacja rodziców? Wygląda na to, że tak – wystarczy wejść na dowolny portal społecznościowy i wykonać kilka klików myszką, aby w przeciągu kilku chwil natrafić na niewybredne komentarze, celowo spreparowane treści, wyzwiska i przejawy agresji.
Przemoc w sieci – udajemy, że nie dostrzegamy?
Cyberprzemoc, czyli ten rodzaj przemocy, który wykorzystuje urządzenia elektroniczne do wyrządzenia krzywdy jest z zupełnie niejasnych powodów lekceważony nie tylko przez rodziców, ale również przez organy ścigania. Życie „online” w tym również wyrządzona tam szkoda jest tak samo dotkliwa jak ta, która może dotknąć dzieci w szkole czy grupie rówieśniczej „offline”. Agresja słowna, upublicznianie kompromitujących materiałów (w tym materiałów, które są spreparowane), podszywanie się, szantażowanie czy chociażby wykluczanie z grona znajomych i celowe ignorowanie działalności w internecie przynosi takie same skutki dla życia społecznego jak przemoc koleżeńska w życiu „twarzą w twarz”.
I tu znowu powróćmy do danych, raport Nastolatki 3.0 wskazuje, że co trzeci nastolatek doświadczył wyzywania w sieci, a 13% kradzieży tożsamości. Zatrważające jest również wskazanie, że ofiarami długotrwałego, regularnego nękania w sieci było od 7 do 11% polskich uczniów.
Cyberprzemoc to nie tylko hejt, ale również naruszenie wizerunku, upublicznianie obraźliwych (kompromitujących) treści czy tworzenie ośmieszających stron (zniesławienie), włamania na konta na portalach społecznościowych, blogach czy skrzynkę pocztową w celu niszczenia czy zmieniania zamieszczonych tam informacji. Kradzieże tożsamości to nie tylko włamania na portale społecznościowe czy pocztę w celu wysyłania wiadomości czy umieszczania kompromitujących treści – działanie tego typu może się również objawić np. poprzez założenie konta zarówno na portalach społecznościowych, jak i np. portalach randkowych z wykorzystaniem danych, zdjęcia, adresu e-mail czy telefonu. Polski system prawny pozostał daleko w tyle jeśli chodzi o zagrożenia w sieci, jednak do momentu, w którym będzie kreowana w niej pozorna anonimowość, a platformy społecznościowe nie zwiększą poziomu współpracy z organami ścigania, taki stan rzeczy raczej się nie zmieni. Cyberstalking i groźby są tego rodzaju zagrożeniami, które są szczególnie trudne bez względu na wiek.
Jakiego rodzaju treści zagrażają dzieciom?
Negatywne zjawiska występujące w sieci już dawno wyszły z ram „rzeczy, o których się słyszy, ale się nie widzi”. Hejt, treści o negatywnym zabarwieniu seksualnym, rasistowskie, dyskryminujące nie tylko ze względu na narodowość, ale również płeć, orientację seksualną czy status społeczny jest widoczna niemal natychmiast po zalogowaniu się na portal społecznościowy a przy zalewie „głupiutkich” obrazków zawierających jedne prawdziwe „fakty” oraz przy bezmyślnym klikaniu „udostępnij” bez weryfikacji informacji powoduje tylko jedno – jesteśmy codziennie zalewani jako użytkownicy (w tym również najmłodsi) „szlamem” informacyjnym treści niepotrzebnych lub informacji, które tylko pozornie wydają się ważne
Specjaliści z NASK do tych szczególnie niebezpiecznych dla dzieci zaliczyli przede wszystkim treści przedstawiające przemoc w tym brutalne sceny, obrażenia fizyczne czy pokazujące okrucieństwo wobec ludzi lub zwierząt, ale również zawierająca wulgarny język, czasami skrajnie wulgarny a także śmierć. Równie szkodliwe są treści, które zachęcają dzieci i młodzież do zachowań, które zagrażają ich zdrowiu a nawet życiu – samookaleczenia, instruktaże jak popełnić samobójstwo czy eksperymentowania z szkodliwymi substancjami – nie tylko narkotykami, ale również lekami czy substancjami, których zażycie może dać efekty zbliżone do działania narkotyków, ale również doprowadzić do śmierci.
Patostreming, czyli widowisko dla „dobrych” dzieci
Badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę pokazały, że aż 37% przebadanych nastolatków z przedziału wieku 13-15 lat (badanie przeprowadzono na próbie 400 osób) oglądało tego typu treści. Z czego 15% z nich wskazało, że robią to codziennie lub prawie codziennie, a 28% raz do dwóch razy w tygodniu a 32% raz albo dwa razy w miesiącu. Spoglądając na wartość „wychowawczą” i „rozrywkową” tego typu treści, trudno zrozumieć wartość dodaną spędzania czasu nad tego typu treściami. Jednak jak wynika z danych część młodych osób gotowa jest poświęcić czas na podglądanie przez monitor laptopa czy smartfonu osób, przed których wpływem rodzice zazwyczaj starają się chronić swoje dzieci.
Media społecznościowe przeniosły również do obszaru online zachowania społeczne nieakceptowalne, a które jednak mają przysporzyć „chwały” bohaterom. Nagrania często pokazujące po prostu rzeczy skrajnie głupie, okrutne, niebezpieczne lub karalne, wrzucane są do sieci w celu pozyskania jeszcze większej publiki i poklasku, do czego niestety media społecznościowe znacznie się przyczyniły. Proste mechanizmy sprawiają, że częściej jesteśmy gotowi poświęcić czas na oglądanie rzeczy szokujących i wywołujących negatywne emocje, niż te o charakterze pozytywnym. Niedawno ujawniony przykład zakatowania kota metalowym prętem, które wywołało falę słusznej krytyki, pokazało, że media społecznościowe pozwoliły przenieść negatywne zjawiska często określane jako „patologiczne” z wąskiego kręgu na szeroką widownię. Oczywiście w tego typu przypadkach publiczne potępienie sprawcy może (ale nie musi) przynieść wpływ na zachowanie tej osoby w przyszłości, ale również na postępowanie innych - pokazując wprost co jest społecznie nieakceptowalne. Pomimo, że sprawa zbulwersowała użytkowników i pociągnęła za sobą uruchomienie skutków prawnych dla sprawcy, to jednak słuszne wydaje się zadanie pytania czy przekazywanie i reagowanie na tego typu treści w sieci jest w ogóle słuszne – czy oprócz pożądanego skutku „ostracyzmu” nie wykreuje jednak kolejnego „bohatera”, który w poszukiwaniu uwagi społeczności nie zdecyduje się na powtórzenie „wyczynu” swojego poprzednika.
Warto zwrócić również uwagę na tzw. internetowe wyzwania, co do których eksperci jasno potwierdzają, że mogą zagrażać zdrowiu a nawet życiu. O tym, że cieszą się dużą popularnością, nie trzeba nikogo przekonywać – natrafiamy na nie dość często nie tylko oglądając ich „efekty”, ale również ostrzeżenia ekspertów. Z danych wskazanych przez UKE wynika, że prawie 54% dzieci kiedykolwiek oglądało tego typu treści. 60 % z nich jest zaś świadome na czym one polegają. Czasami starają się przyjąć szlachetną formę jak na przykład #IceBucketChallenge, mający początkowo być dość specyficzną formą promocji walki ze stwardnieniem zanikowym bocznym, które po drodze (i wydaje się, że w miarę szybko) zatraciło założoną szlachetną formę i stało się po prostu zwykłym wylewaniem na siebie wiadra z wodą ku uciesze oglądających internautów. O ile wiadro lodowatej wody (choć kto to sprawdził) wylanej na głowę brzmi raczej zabawnie, to raczej trudno się w ten sam sposób odnieść do #Tidepodchallenge - wyzwania polegającego na zjedzeniu kapsułki do prania czy wyzwania, którego trudno pojąć #SnortingCondoms, czyli wciągnięcie prezerwatywy przez nos w taki sposób, aby wydostała się gardłem. Trudno jest również odpowiedzieć na pytanie po co młodzi ludzie to robią – dla „funu”, z nudy czy bo inni tak robią?
Szlaban na smartfon czy „wychowanie do życia w sieci”?
Wszystko co wrzucamy do sieci może zostać skopiowane i rozpowszechnione. Samo usunięcie kompromitującej czy szkodliwej treści nie gwarantuje, że nie została ona już pobrana i wrzucona ponownie – lub nie pojawi się za jakiś czas, jako zemsta za brak zaproszenia na imprezę, kłótnię w szkole czy jako reakcja na odrzucenie „prawdziwej miłości”. Dlatego tak niezwykle istotne jest zwielokrotnienie działań mających na celu wpojenia prawidłowych nawyków i higieny wykorzystywania globalnej sieci.
Tak jak rodzice uczą dzieci jeździć na rowerze czy wiązać sznurówki, tak samo powinni edukować ich w zakresie odpowiedzialnego korzystania z sieci. Co ważne, konieczne jest wypracowywanie odpowiednich nawyków, które przełożą się w przyszłości na jego zachowania, kiedy będzie już z sieci korzystał bez ich udziału. NASK zwraca szczególna uwagę na możliwość zainstalowania programów kontroli rodzicielskiej czy wspólne ustalenie z dzieckiem, jakie materiały może publikować w sieci a jakie musi zweryfikować z rodzicem. Podstawowym rozwiązaniem jest oczywiście wpajanie dobrego zwyczaju wylogowywania się z serwisów społecznościowych oraz stosowanie odpowiednich ustawień prywatności w nich. Ważne jest również określenie jasnych zasad korzystania nie tylko z mediów społecznościowych, ale i pozostałych zasobów sieci - uczulmy dziecko, że nie powinno publikować w sieci nic, czego wstydziłoby się pokazać rodzicom.
Rodzice, nauczyciele, dzieci i rząd – kto powinien zając się problemem?
Nie sądźmy, że problem przemocy w sieci rozwiąże się sam. Brak reakcji wywoła tylko poczucie przyzwolenia na tego typu działania a również bezkarności sprawców. Więc kto powinien zając się rozwiązywaniem tego problemu – rodzice, nauczyciele, rząd czy może same dzieci? Wygląda na to, że sukcesem może zakończyć się wspólne działanie wszystkich wymienionych
Rodzice towarzyszą dziecku w zdobywaniu nowych umiejętności niezbędnych do funkcjonowania w nowoczesnym społeczeństwie, już od dnia jego narodzin, dlatego też powinni towarzyszyć mu w czasie zdobywania umiejętności cyfrowych. Tak jak uczą odpowiedniego zachowania przy stole czy na placu zabaw, tak samo powinni edukować w zakresie bezpiecznego zachowania i co najważniejsze nieszkodliwego dla niego samego jak i innych użytkowników sieci.
Słyszy się głosy, że szkoła nie jest od wychowywania dzieci. Oczywiście szkoła nie zastąpi rodziców w tej roli, jednak warto pamiętać, że dziecko spędza w szkole niemal połowę swojego dnia. Dlatego też system edukacji oprócz pustego „wkładania” teorii wydaje się, że powinien uczyć również „życia”. Programy szkolne powinny uwzględniać konieczność edukowania młodych ludzi w kierunku doskonalenia umiejętności krytycznego myślenia, weryfikacji źródeł czy „wykrywania” informacji nieprawdziwych, aby zminimalizować podatność społeczeństwa na oddziaływanie dezinformacji. W ramach programów realizowane są zajęcia co do bezpiecznego uczestnictwa w ruchu drogowym, pierwszej pomocy przedmedycznej czy zasad BHP - dlaczego więc szkoła nie mogłaby odrywać istotnej roli w edukowaniu młodych ludzi co do bezpiecznych zachowań w sieci? Nauczyciele oraz wychowawcy są również obserwatorami społecznego życia dzieci w szkole i często mogą zauważyć pierwsze symptomy, że dziecku dzieje się krzywda.
Również instytucje publiczne zobowiązane są zwrócić uwagę na problematykę zagrożeń dla dzieci w sieci nie tylko w zakresie ich ochrony, ale również odpowiedniego wypracowania regulacji prawnych umożliwiających egzekwowanie prawa w tym zakresie. Jednym z podstawowych elementów, dlaczego internauci czują się tak bezpiecznie w sieci i podejmują działania zmierzające do „uprzykrzenia” życia jest właśnie bezkarność i praktycznie rzecz biorąc brak realnych możliwości wytropienia sprawców, o ile sami nie postanowią się ujawnić. Działalność edukacyjna resortu cyfryzacji jest już widoczna głównie w postaci raportów, poradników dla rodziców (cytowanych wcześniej), kampanii promocyjnej „nie zagub dziecka w sieci” (realizowanej razem z NASK i we współfinansowaniu ze środków UE) czy poprzez doprowadzenia do utworzenia grupy roboczej ds. bezpieczeństwa dzieci i młodzieży w internecie, której pierwsze organizacyjne posiedzenie odbyło się 22 stycznia. Jednak wydaje się, że jesteśmy dopiero na początku tej działalności, która powinna wspomagać nałożony przede wszystkim na rodziców i szkołę ciężki obowiązek edukacji dzieci. Dlatego też niezbędne jest stworzenie szeregu przepisów prawnych oraz takich organizacyjnych ram (w tym zwiększenie możliwości Policji w tym zakresie) aby skutecznie wykrywać i karać sprawców cyberprzemocy.