Reklama

Polityka i prawo

Pegasusa przetestowano na Misiewiczu? „Materiały są w kancelariach tajnych prokuratur”

Autor. Służby specjalne/www.gov.pl

Bartłomiej Misiewicz oraz Mariusz Antoni K., oskarżeni o m.in. narażanie PGZ na straty w wysokości 1,2 mln zł, to pierwsze osoby w naszym kraju, wobec których polskie służby miały użyć Pegasusa - podaje „Gazeta Wyborcza”. Wiąże się to z operacją specjalną o kryptonimie „Ksenon”.

Reklama

Według dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez "Gazetę Wyborczą", zanim doszło do użycia Pegasusa wobec senatora Krzysztofa Brejzy , mecenasa Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek , narzędzie szpiegowskie izraelskiej firmy NSO Group miało zostać „przetestowane” w sprawie byłych już polityków PiS: Bartłomieja Misiewicza (były szef gabinetu szefa resortu obrony Antoniego Macierewicza) oraz Mariusza Antoniego K., którzy są oskarżeni o m.in. działanie na szkodę PGZ (Polskiej Grupy Zbojeniowej).

Reklama

Wskazani politycy, powiązani w przeszłości z partią rządzącą, mieli wykorzystać objęcie władzy przez PiS na swoją korzyść, czerpiąc z tego tytułu zyski finansowe. Chodzi o tzw. układ wrocławski.

Operacja „Argon”

Reklama

Aby zbadać sprawę, CBA w kwietniu 2016 roku wszczęło postępowanie - a konkretnie operację o kryptonimie „Argon”. Działania służb dotyczyły m.in. Dawida Jackiewicza, byłego szefa resortu skarbu, oraz Adama Hofmana, byłego rzecznika PiS.

Czytaj też

W toku postępowania wykryto, że z Adamem Hofmanem częste kontakty miał zarówno Bartłomiej Misiewicz, jak i Mariusz Antoni H. „Gdy okazało się, że Misiewicz i K. intensywnie kontaktują się głównie między sobą, załatwiając własne interesy, wszczęto osobną operację o kryptonimie >>Ksenon<<” - podaje "Gazeta Wyborcza".

Operacja „Ksenon”

W ramach tych działań CBA skierowało do sądu wniosek o objęcie ww. polityków zwykłą kontrolą operacyjną. Miało to miejsce w 2017 roku. Wówczas zaczęło się podsłuchiwanie ich rozmów telefonicznych oraz kontrola SMS-ów i rachunków bankowych.

Dzięki zgromadzonym materiałom, w połowie ubiegłego roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Misiewiczowi i Mariuszowi Antoniemu K. Zarzucono im narażanie PGZ na straty w wysokości 1,2 mln zł oraz czerpanie korzyści majątkowych w zamian za oferowanie swoich wpływów.

Czytaj też

Według "Gazety Wyborczej" wniosek o inwigilację zatwierdzał w tamtym czasie sędzia, który obecnie jest postrzegany jako przeciwnik PiS.

„Nie pamiętam tej sprawy. Rozpatrywanie tego rodzaju wniosków wygląda w ten sposób, że sędziowie z naszego wydziału mieli tygodniowe dyżury. Gdy kończyli zwykłe orzekanie, schodzili do kancelarii tajnej, by rozpatrywać wnioski, których bywało czasem nawet i 70 dziennie. Było więc to trochę jak praca przy taśmie. Większość bywała zatwierdzana. Bo z wydanej zgody na kontrolę tłumaczyć się nijak nie trzeba, przy odmowie trzeba zaś sporządzić pisemne uzasadnienie takiej decyzji” - cytuje słowa sędziego "GW".

Rozszerzona kontrola operacyjna

Sprawa jednak jest bardziej złożona. „Pod koniec 2017 r. do sądu wpłynął kolejny wniosek, już o objęcie Misiewicza i K. tzw. rozszerzoną kontrolą operacyjną. W jej ramach CBA uzyskało dostęp do korespondencji i rozmów prowadzonych przez nich za pomocą internetowych komunikatorów” - wskazuje dziennik.

Czytaj też

W tym miejscu warto podkreślić, że opisana wyżej sytuacja ma miejsce po tym, jak CBA, korzystając ze środków Funduszu Sprawiedliwości, zakupiło narzędzie szpiegowskie za ok. 25 mln zł. Jak relacjonowaliśmy na żywo, faktury i inne dokumenty z dokonanej transkacji przedstawił przed senacką komisją ds. Pegasusa były szef NIK a obecnie senator Krzysztof Kwiatkowski. Nie pada w nich jednak konkretna nazwa „Pegasus”.

Pierwsze ofiary Pegasusa

Według źródła "Gazety Wyborczej" w służbach specjalnych, Mariusz K. i Misiewicz byli pierwszymi ofiarami narzędzia izraelskiej firmy NSO Group. „Podczas podsłuchiwania ich rozmów telefonicznych doszliśmy do wniosku, że kontaktują się ze sobą również za pomocą internetowych komunikatorów, do których wcześniej nie mieliśmy dostępu” - cytuje swoje źródło "GW".

Informator dziennika opisuje cały proces: „Urządzenie końcowe to po prostu smartfon. W składanym do sądu wniosku nigdy nie pada jednak nazwa systemu. Wskazuje się jedynie na konieczność zastosowania art. 17, punkt 5 podpunkt 4 ustawy o CBA. Taki wniosek agenci najpierw kierują do wewnętrznej komórki w centrali Biura. Jeśli jest zgoda na jego zastosowanie, wniosek do sądu kieruje szef biura. W przypadku Misiewicza i K. wnioskowano o dostęp do komunikatorów Signal i WhatsApp”.

Kancelarie tajnych prokuratur

Jak podaje gazeta, prokuratura nie wykorzystała jak dotąd wszystkich informacji, które udało się pozyskać dzięki użyciu Pegasusa.

Czytaj też

„Materiały z zastosowania wobec K. Pegasusa są w kancelariach tajnych prokuratur w Tarnobrzegu i Jeleniej Górze. Nietrudno je rozpoznać, bo stenogramy przejętych rozmów z wykorzystaniem Signala i WhatsAppa, prócz daty i nazwisk figurantów oraz kryptonimu operacji, opatrzone są logo tych komunikatorów. Tak, żeby prokurator miał świadomość, jakie jest ich pochodzenie” - wskazuje źródło "Gazety Wyborczej".

„Nie patrz w górę”

Do doniesień dziennika odniósł się wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. W rozmowie z portalem wp.pl posłużył się dość specyficznym stwierdzeniem, wskazując, że gdyby w kierunku Ziemi zmierzała niszczycielska asteroida, a PiS ostrzegłby przed niebezpieczeństwem, to dziennikarze "GW" daliby „wielki nagłówek na pierwszą stronę: >>Nie patrz w górę<<”.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama