Reklama

Polityka i prawo

Eksperci krytyczni wobec ustawy o wolności słowa w mediach społecznościowych: brak niezależności politycznej; powołuje quasi-sąd

Regulacja moderacji treści na platformach internetowych jest potrzebna, jednak ustawa o wolności słowa w mediach społecznościowych nie będzie krokiem w dobrą stronę - wynika z odpowiedzi ekspertów, którzy udzielili nam głosu ws. regulacji promowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

Ustawa o wolności słowa w mediach społecznościowych to temat, który powrócił przy okazji usunięcia z Facebooka, należącego do koncernu Meta, profilu ugrupowania Konfederacja. Formacja, która w Sejmie ma swoich demokratycznie wybranych parlamentarzystów, utraciła profil - jak twierdzi Facebook - w związku z naruszeniem regulaminu platformy przez dezinformację związaną z tematyką szczepionek na COVID-19 oraz mowę nienawiści.

Decyzja platformy wzbudziła szerokie kontrowersje wśród opinii publicznej, podzieliła także ekspertów. Osią sporu stała się kwestia tego, czy Facebook miał prawo usunąć profil legalnie działającej w Polsce partii politycznej w związku z treściami pojawiającymi się na stronie, czy też powinien powstrzymać się od ingerowania w obecność Konfederacji na platformie pomimo naruszenia regulaminu, gdyż stanowi to ograniczenie możliwości komunikacji z wyborcami i może przekładać się na kształt polskiej sceny politycznej.

Na kanwie tej sprawy Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że projekt ustawy o wolności słowa w mediach społecznościowych jest już gotowy, by trafić do rządu, a potem - do dyskusji w Sejmie. Jego założenia, z uwzględnieniem zmian, opisaliśmy w serwisie CyberDefence24.pl , relacjonując konferencję prasową ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i wiceministra Sebastiana Kalety.

Zapytaliśmy ekspertów z dziedziny prawa i nowych technologii, co sądzą na temat proponowanych przez resort rozwiązań prawnych.

Czytaj też

Nieostre pojęcia, brak gwarancji niezależności Rady Wolności Słowa

"Zarówno skład oraz sposób wyboru i funkcjonowania Rady nie gwarantują w naszej ocenie niezależności politycznej i biznesowej tego organu" - mówi nam Dorota Głowacka z Fundacji Panoptykon.

Głowacka zwraca również uwagę na brak ostrości definicji "treści bezprawnych", które mają stanowić główne oparcie dla podejmowanych przez RWS decyzji. Według ekspertki, definicja oparta jest o "nieostre pojęcia, co pozostawia jej (Radzie - red.) dość szerokie pole do wydawania uznaniowych decyzji".

"Trudno oprzeć się wrażeniu, że projekt ustawy został skonstruowany w taki sposób , aby rządząca większość miała zagwarantowaną możliwość względnie swobodnego obsadzenia Rady osobami, które uzna za odpowiednie do objęcia tej funkcji" - komentuje Głowacka i dodaje, że istnieją obawy, iż członkowie organu będą wybierani nie ze względu na swoje kompetencje, ale z powodów politycznych.

Brak należytej kontroli demokratycznych państw nad technologiami i quasi-sąd

Radca prawny w YLS Marcin Maruszczak w rozmowie z nami ocenił, że projekt ustawy o wolności słowa w mediach społecznościowych identyfikuje faktycznie istniejący problem, jakim jest brak należytej kontroli demokratycznych państw nad podmiotami opartymi o najnowsze technologie.

"Mamy w Polsce trójpodział władzy i powinniśmy dbać oraz rozwijać władzę sądowniczą. To tu widzę receptę na problem mediów społecznościowych" - ocenia. Jego zdaniem Rada Wolności Słowa jako organ nie przyniesie wymaganej jakości i jest faktycznie instytucją zbyteczną.

"To, co obserwuję od pewnego czasu, to systematyczne osłabianie władzy sądowniczej kosztem rozwiązań alternatywnych, nie zaś fachowych instytucji" - dodaje ekspert.

"Nie można zgodzić się na stworzenie dodatkowej instytucji, która będzie quasi-sądem" - twierdzi radca prawny, który wskazuje, że kwestie takie jak wolność słowa czy prawo przedsiębiorcy do wykonywania działalności gospodarczej nie mogą być rozsądzane przez osoby, które nie posiadają kompetencji, jakie mają sędziowie, ale też ustawowych i konstytucyjnych gwarancji niezależności.

"Już tryb wyboru tych quasi-sędziów nie powoduje zaufania do nich i całej Rady" - podkreśla Maruszczak. "Czy Rada, pomimo możliwości braku kompetencji, może być niezależna? Jeżeli członków wybierają partie polityczne, a one są finansowane i wspierane przez różne podmioty, to odpowiedź jest oczywista" - mówi.

Firmy przejmują rolę kanałów komunikacji i pozyskiwania informacji

Głowacka z Panoptykonu zwraca uwagę, że dziś firmy technologiczne mają potężną władzę nad obiegiem informacji i poglądami wyrażanymi w sieci, z której dziś "często korzystają bez żadnej kontroli i odpowiedzialności".

"Rzeczywiście jest to problem, który należy rozwiązywać przez wprowadzenie zmian prawnych ustalających określone wymogi dot. standardów sprawiedliwości proceduralnej na samych platformach oraz zewnętrzny, niezależny mechanizm nadzoru nad nimi w tym zakresie" - zauważa ekspertka.

Czytaj też

Kontrola polityczna zastąpi władzę platform

Głowacka obawia się, że projektowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości regulacja nie rozwiąże jednak problemu, jakim jest arbitralność korporacyjnej cenzury w mediach społecznościowych.

"Analiza tego konkretnego projektu wskazuje na duże ryzyko, że nawet jeśli projektowana regulacja faktycznie ograniczałaby władzę platform nad przepływem informacji w internecie, to jedynie po to, aby zastąpić ją większą kontrolą polityczną" - mówi.

Zdaniem przedstawicielki Panoptykonu, większy sens ma regulacja globalnych platform internetowych na poziomie Unii Europejskiej, bo i problem z wolnością słowa i moderacją nie sprowadza się jedynie do Polski, a ma charakter globalny - jak i działalność wielkich firm.

Brak równości

Dorota Głowacka ocenia, że ze względu na ryzyko upolitycznienia Rady Wolności słowa, poziom ochrony przed arbitralnymi decyzjami platform internetowych nie musi być dla wszystkich równy. "O ile mechanizm ten byłby zapewne skuteczny dla osób, którym usunięto treści odpowiadające światopoglądowi bliskiemu rządzącej większości, to nie jest pewne, czy Rada stanie w obronie materiałów, które w ten światopogląd się nie wpisują" - mówi specjalistka.

Wykorzystajmy istniejące drogi prawne

Radca prawny Marcin Maruszczak ocenia, że oprócz ścieżki reklamacyjnej warto wykorzystać istniejące drogi prawne, "być może wzbogacone o delikatną zmianę przepisów Kodeksu postępowania cywilnego".

Jak wskazuje, jedną z metod mogłoby być użycie instytucji zabezpieczenia, w ramach której przed postępowaniem właściwym sąd, dysponując materiałem przedstawionym tylko przez jedną stronę, podejmuje decyzje, które na czas sporu mają regulować relacje między stronami. "Sąd może zobowiązać np. do powstrzymania się od jakichś zachowań, lub wręcz przeciwnie - nakazywać zachowanie stosowne" - tłumaczy Maruszczak i ocenia, że "w wielu sprawach dotyczących sfery własności intelektualnej, naruszeń uczciwej konkurencji, stosuje się te rozwiązania i one działają".

Jak wykorzystać instytucję zabezpieczenia?

Maruszczak ocenia, że zastosowanie tej metody wymaga pewnej precyzacji przepisów i przygotowania np. odpowiednich formularzy dla wnioskodawców, którzy mieliby możliwość skorzystania z list dowodów i informacji, które trzeba przesłać do sądu celem rozpatrzenia sprawy.

"Wyjątkowo zaangażowałbym usługodawcę (wielkie firmy społecznościowe - red.) na tym etapie do przedstawienia jego stanowiska" - podkreśla ekspert. "Sąd, wydając takie postanowienie o zabezpieczeniu, opisałby krótko powód swojego działania, a następnie strony miałyby możliwość podjęcia decyzji, czy idą dalej w spór, czy też uznają orzeczenie i chcą, aby było ono ostateczne" - mówi.

Jego zdaniem skorzystanie z istniejącej obecnie ścieżki prawnej i uchwalenie warstwy merytorycznej specyficznej dla problemu zapewnia możliwość fachowego rozpoznawania tego typu spraw przez "fachowy, niezależny organ", jakim jest sąd.

"Obecnie, niezależnie od przyjętego modelu, jeśli będzie on oparty na sądach, nie spowoduje to zatorów w rozpoznawaniu" - mówi Maruszczak. Jego zdaniem ustawodawca, jeśli jest racjonalny, powinien skorzystać z dostrojenia właściwości sądów, wykorzystania posiedzeń niejawnych, a także uproszczenia procedur dla rozpoznawania tego rodzaju spraw.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama
Reklama