Reklama

Polityka i prawo

Ustawa o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych. Rada Przedsiębiorczości apeluje o zawieszenie prac

Autor. Volodymyr Hryshchenko/ Unsplash

Rada Przedsiębiorczości apeluje, by nie pracować nad projektem ustawy o wolności słowa w serwisach społecznościowych do czasu, aż nie zostanie przeprowadzona pogłębiona dyskusja na temat rozwiązań, jakie zaproponowano w projekcie. Z braku takiej dyskusji - apeluje o rezygnację z dalszego procedowania przepisów.

Radę Przedsiębiorczości tworzą: ABSL, Business Centre Club, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Konfederacja Lewiatan, Krajowa Izba Gospodarcza, Polska Rada Biznesu, Pracodawcy RP, Związek Banków Polskich, Związek Rzemiosła Polskiego.

W oficjalnym stanowisku przedstawionym mediom, Rada ocenia, że utworzenie nowego regulatora treści internetowych w serwisach społecznościowych (chodzi o Radę Wolności Słowa) - w szczególności w tak delikatnej kwestii, jak przestrzeganie wolności słowa i granic swobody - "jest niezasadne, zwłaszcza w kształcie zaproponowanym w projekcie".

Zdaniem organizacji, wejście w życie projektu ustawy w przedłożonej wersji spowoduje nie tylko "brak pewności prawnej dla użytkowników i przedsiębiorców, ale może prowadzić w szybkim czasie do eskalacji potencjalnych konfliktów na poziomie międzynarodowym". "O tym, że nieprzemyślana ingerencja prawna na poziomie krajowym może spotkać się z międzynarodowym sprzeciwem, polski rząd przekonał się w ostatnim czasie już kilkukrotnie. Przedmiot Ustawy Wolnościowej pokrywa się z przedmiotem projektu rozporządzenia Unii Europejskiej Akt o usługach cyfrowych (AUC), nad którym trwają prace z udziałem polskiego rządu. Cytowane rozporządzenie wprowadza konkretne rozwiązania chroniące swobodę wypowiedzi, w tym system nadzoru m.in. nad serwisami społecznościowymi. Nie ma więc potrzeby ich dublowania w projekcie" - wskazuje Rada.

Nadzór nad treściami

Według Rady, autorzy projektu zamierzają zorganizować system administracyjnego nadzoru nad działalnością portali społecznościowych. "Rada Przedsiębiorczości zwraca uwagę, że największe profile tego typu mają już wdrożone systemy nadzoru nad treściami publikowanymi przez użytkowników. Nie są one doskonałe, natomiast działają i zapewniają użytkownikom ochronę. Co warte podkreślenia, funkcjonują one z wykorzystaniem algorytmów sztucznej inteligencji oraz zatrudniają w tym celu setki (jeżeli nie tysiące) osób w różnych lokalizacjach na świecie. Rada Przedsiębiorczości wskazuje, że Urząd Komunikacji Elektronicznej nie jest przygotowany na obsługę administracyjną zgłoszeń użytkowników" - czytamy w stanowisku.

O projekcie pisaliśmy tutaj.

W uzasadnieniu do projektu wskazano, że kluczowe znaczenie ma "przeciwdziałanie arbitralnemu oraz bezpodstawnemu izolowaniu określonych podmiotów od podstawowych źródeł informacji, funkcjonujących szeroko w obecnym życiu publicznym". "Takie założenie celu ustawy wskazuje, że Rada Wolności Mediów może się przerodzić w organ, który będzie musiał rozpatrywać skargi jednostek i organizacji o skrajnych i nieakceptowalnych przez administratorów portali społecznościowych poglądach. Uwzględniając fakt, że Rada ma liczyć 5 osób i prowadzić postępowania, w praktyce będzie to oznaczało całkowitą fasadowość tego organu i spowoduje, że będzie ona zajmowała się arbitralnie wybranymi przez siebie sprawami, nie będzie bowiem w stanie obsłużyć wszystkich postępowań, nawet mimo znacznego zaangażowania UKE. Co więcej, może się ona jawić jako obrońca środowisk, które chcę propagować swoje skrajne i nieakceptowalne społecznie poglądy" - wskazano.

Brak jasnych kryteriów

Rada Przedsiębiorczości wskazuje, że brak jasnych ustawowych kryteriów, jakimi będzie się kierowała Rada Wolności Słowa, w połączeniu ze sposobem wyboru do niej członków, spowoduje, że - obok czasem niejasnych reguł blokowania treści przez administratorów portali społecznościowych - zostaną wprowadzone zasady wynikające z przekonań politycznych większości sejmowej. "Niezaprzeczalnie taki mechanizm będzie działał ze szkodą dla pluralizmu wypowiedzi. Bardzo łatwo można sobie bowiem wyobrazić, że członkowie Rady Wolności Słowa wybrani według politycznych preferencji, na podstawie reprezentowanego przez siebie światopoglądu, będą rozstrzygali sprawy kierując się swoim systemem wartości, a zatem będą – często podświadomie – preferowali poglądy, z którymi się zgadzają. Co za tym idzie, również kary administracyjne mogą być nakładane w sposób nieobiektywny. Trudno bowiem sformułować ostrą granicę wyrażeń użytych przez projektodawcę, jak przestrzeganie wolności do wyrażania poglądów z jednoczesnym uwzględnieniem ochrony dóbr osobistych innych użytkowników i ich prawa do otrzymania prawdziwych informacji. Projekt nie definiuje znaczenia dezinformacji czy treści bezprawnych, jak i samych internetowych serwisów społecznościowych. Takie nieostre klauzule nie powinny być podstawą do stosowania jakichkolwiek sankcji administracyjnych" - czytamy.

Na koniec swojego stanowiska, Rada Przedsiębiorczości zaapelowała o zawieszenie prac legislacyjnych nad projektem ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach - do czasu przeprowadzenia pogłębionej dyskusji z interesariuszami lub - z braku takiej dyskusji - o rezygnację z dalszego procedowania.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama