Reklama

Polityka i prawo

#CyberMagazyn: Wojna na Ukrainie. Media społecznościowe to kolejny front

Autor. Dollar Gill / Unsplash

Media społecznościowe to kolejny front wojny, która trwa od ośmiu lat na Ukrainie i której kolejną odsłoną jest inwazja zbrojna Rosji. Natychmiastowość komunikacji, intensywność przekazu oraz emocje towarzyszące jego recepcji to nic innego, jak współczesna odsłona mgły wojny von Clausewitza, zwiększająca niepewność względem prawdziwego stanu rzeczy.

Reklama

Zawrotne tempo komunikacji w mediach społecznościowych sprzyja dezinformacji, która dla Rosji jest jednym ze sposobów prowadzenia wojny z Ukrainą. Same w sobie media społecznościowe stały się polem bitwy, umożliwiając wprowadzanie w błąd świata na znacznie szerszą skalę, niż to miało miejsce do tej pory - wystarczy wspomnieć o praktykach takich, jak podawanie na Twitterze zdjęć rosyjskich samolotów z pokazów lotniczych sprzed dwóch lat z opisem twierdzącym, iż tak wyglądają rosyjskie myśliwce nad Kijowem, bądź też zamieszczanie nagrań wideo, na których widać eksplozje - ale sprzed ośmiu lat i czasów walki o Krym.

Reklama

Rzetelne informacje to nadal "stare media"

Według Joan Donovan, zajmującej się badaniami nad mediami na Uniwersytecie Harvarda (USA), aby mieć dostęp do rzetelnych informacji w tak gorącym czasie, najlepiej sięgnąć po pilota i włączyć telewizję.

Reklama

Jej zdaniem "stare media", takie jak radio i telewizja, o wiele lepiej radzą sobie z weryfikacją faktów. Nie gonią za najnowszymi informacjami, które portale internetowe publikują często bez należytej weryfikacji po to, by windować odsłony i czas spędzony na ich serwisie - i najczęściej to właśnie media tradycyjne inwestują w obecność swoich reporterów oraz współpracujących korespondentów, by pozyskiwać bieżące informacje z samego centrum wydarzeń.

Jak media społecznościowe stają się polem bitwy

Wspomniany wyżej proceder zamieszczania w internecie starych zdjęć i nagrań wideo to działanie, po które przeważnie sięgają podmioty stojące za profilami wspierającymi stronę rosyjską w wojnie na Ukrainie.

Trolle pracujące na rzecz Kremla opanowały tę taktykę wcześniej - fakty wyjęte z kontekstu, zdjęcia oderwane od właściwych im realiów, opatrzone fałszywym opisem i najbardziej klikalnymi hasztagami na Twitterze i Instagramie to taktyka, z którą mieliśmy do czynienia nie tylko w czasie, gdy doszło do aneksji Krymu i w pierwszej fazie wojny na Ukrainie, ale i podczas operacji ukierunkowanych na manipulacje polityczne, np. przed wyborami prezydenckimi w USA z 2016 r. czy podczas pandemii koronawirusa.

Czytaj też

Dzięki tej technice prawda miesza się w serwisach społecznościowych z fałszem. Przekaz płynący z prokremlowskich kont zatruwa hasztagi wykorzystywane przez rzetelnych reporterów i osoby przebywające w miejscu konfliktu, wprowadza zamęt informacyjny i utrudnia pracę nie tylko dziennikarzom, ale i osobom, które mogłyby pomóc w organizacji wsparcia dla uchodźców z Ukrainy lub mieszkańców kraju pozostających na miejscu.

Nie tylko media społecznościowe

Dezinformacja i manipulacje na tematy związane z wojną Rosji przeciwko Ukrainie szerzą się nie tylko na publicznie dostępnych platformach społecznościowych, takich jak Twitter czy Facebook. Teorie spiskowe, przerobione zdjęcia i źle opisane nagrania wideo krążą również tam, gdzie trudniej dotrzeć badaczom i gdzie nie działa moderacja - np. na szyfrowanej platformie komunikacyjnej Telegram.

Telegram to komunikator pozwalający na tworzenie czatów grupowych, z czego chętnie korzystają zwolennicy teorii spiskowych i samozwańczy analitycy, ale też propagandziści Putina, skupiający wokół siebie uwagę podatnej na wpływ, internetowej opinii publicznej, która żądna jest dostępu do "najświeższych informacji", które "nie są nigdzie indziej publikowane". 

Jak na wojnę z Ukrainą reagują skrajnie zideologizowane społeczności?

Doktorant uniwersytetu Concordia w Montrealu Marc-Andre Argentino dokonał analizy wiodących narracji związanych z inwazją Rosji na Ukrainę w zamkniętych grupach na Telegramie.

Czytaj też

Według niego, podzielona w tej kwestii jest nawet skrajna prawica, która przed czwartkiem raczej monolitycznie popierała politykę Putina. "Narodowi socjaliści i neofaszyści sprzeciwiają się decyzjom Rosji" - pisze Argentino.

Jak podkreśla, pełne wsparcie dla inwazji na Ukrainę wyrażają natomiast zwolennicy ruchu QAnon, który wcześniej wsławił się m.in. poparciem dla byłego prezydenta USA Donalda Trumpa nawet wtedy, gdy ten przegrał wybory - to właśnie członkowie tego ruchu m.in. masowo ruszyli na Kapitol 6 stycznia 2021 r. wywołując zamieszki, w których śmierć poniosło kilka osób, a wiele zostało rannych.

Jak QAnon wypowiada się o inwazji? Postrzega ją jako walkę Putina z tzw. "głębokim państwem" (deep state), zgniłym Zachodem, ONZ, Unią Europejską i NATO na raz. Badacz podkreśla, że stosunek grupy QAnon do wojny na Ukrainie ma duży związek z postawą Donalda Trumpa względem Putina, która była zawsze pełna uznania, a wręcz podziwu.

Czytaj też

Argentino zaznacza, że początkowo Putin nie był przez ruch QAnon postrzegany pozytywnie, a krążyły wokół niego teorie, jakoby był kontrolowany przez jedną z trzech wielkich rodzin rządzących światem. Percepcja prezydenta Rosji zmieniała się w czasie - argumentuje badacz - i zbiegło się to z coraz cieplejszym nastawieniem Trumpa względem Putina.

QAnon i inne ruchy spiskowe - podatny grunt propagandy Putina

Ruchy spiskowe takie, jak QAnon i jemu pokrewne to podatny grunt dla propagandy Władimira Putina i realizowanych przez niego operacji wpływu - twierdzi kanadyjski badacz. Nawet, jeśli same w sobie stanowią zaledwie odsetek odbiorców komunikatów nadawanych przez Kreml, to znakomicie sprawdzą się jako amplifikatory przekazu. Sprawdziliśmy to już w pandemii COVID-19, gdy to właśnie konta powiązane z tymi ruchami stały się głównymi ośrodkami dystrybucji propagandy antyszczepionkowej w USA.

W swojej analizie Argentino zauważa, że wszystkie skrajne grupy to dla Putina wymarzony sojusznik w wojnie z Ukrainą - ich członkowie od dawna mieli nadzieję na eskalację konfliktu. Nie chodzi tu jednak o samą Ukrainę, a raczej o to, że apetyt prezydenta Rosji może rosnąć w miarę jedzenia, a według spekulacji z internetu - konflikt rozlać się na pozostałe kraje regionu. To miła perspektywa dla QAnon i innych skrajnie zideologizowanych ruchów, dla których celem - niezmiennie, nie tylko w czasie wojny - pozostaje przede wszystkim destabilizacja demokracji.

Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o którychtrzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany
Reklama