Polityka i prawo
Hakerzy ZEA stoją za kryzysem na Bliskim Wchodzie?
Hakerzy powiązani ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (ZEA) mają być odpowiedzialni za ataki hakerskie na strony internetowe i konta w mediach społecznościowych należące do katarskiego rządu. Doprowadziło to do poważnego kryzysu dyplomatycznego na Bliskim Wchodzie pod koniec maja.
Na stronach rządowych Kataru umieszczono cytaty emira tego państwa szejka Tamima bin Hamada al-Thaniego, który miał pochlebnie wyrażać się o Hamasie oraz nazwać Iran „islamską potegą”. W odpowiedzi Arabia Saudyjska, Egipt, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie zerwały stosunki dyplomatyczne z Katarem, oskarżając ten kraj o wspieranie terroryzmu. Władze Kataru twierdziły, że to hakerzy stali za tym fałszywym komunikatem.
Dziennik The Washington Post dotarł do raportu amerykańskiego wywiadu, w który stwierdzono, że przedstawiciele rządu ZEA dyskutowali o możliwych wykorzystaniu cyberataku na serwisy Kataru w przeddzień jego rozpoczęcia. Nie wiadomo tylko, czy to hakerzy ZEA dokonali włamania czy też opłacone przez nich niezależne grupy.
Czytaj też: Kryzys w Katarze wywołali rosyjscy hakerzy metodą fake news?
Ambasador ZEA w Stanach Zjednoczonych określił rewelacje amerykańskie gazety jako fałszywe. Departament Stany nie zdecydował się na komentarz w tej sprawie. Wcześniej pojawiły się informacje, że FBI pomaga śledczym z Kataru w zwalczeniu skutków ataku.
Jeżeli potwierdziłby się informacje gazety The Washington Post to byłby kolejny innowacyjny elementy wykorzystania działania w cyberprzestrzeni przez państwa do realizacji swoich interesów strategicznych. Obok szpiegostwa, sabotażu czy prób wpłynięcia na proces wyborczy, teraz mamy do czynienia jeszcze z próbą wywołania kryzysu dyplomatycznego. Pokazuje to, że świat wirtualny staje się coraz ważniejszy, a arsenał środków i narzędzi stale się powiększa.