Reklama

Cyberbezpieczeństwo

Nowa cyfrowa Konwencja Genewska? Etyka na cyberwojnie

Wojna coraz częściej przybiera wymiar cyber. Potrzeba uregulować kwestie humanitarne
Wojna coraz częściej przybiera wymiar cyber. Potrzeba uregulować kwestie humanitarne
Autor. Kevin Schmid / Unsplash

Po inwazji kinetycznej Putina na Ukrainę mówiło się dużo o tym, że będziemy mieli do czynienia z pierwszą cyberwojną na wielką skalę. Tak się jednak nie stało. Czy eskalacja konfliktu na Bliskim Wschodzie znów sprawia, że debata na ten temat jest aktualna? Jak rozmawiać o etyce hakerów w czasie wojny?

Reklama

O tym, że aspekty działań ofensywnych w cyberprzestrzeni nie odegrały w konflikcie rosyjsko-ukraińskim tak dużej roli, jak spodziewali się tego analitycy, pisaliśmy na łamach naszego serwisu wielokrotnie. Wojna, którą Putin rozpętał na Ukrainie na pełną skalę w lutym ubiegłego roku, nie przerodziła się w globalny cyberkonflikt.

Reklama

W ramach działań ofensywnych w sferze cyber oczywiście mamy do czynienia z dużym natężeniem operacji rosyjskich cyberprzestępców, o czym również można przeczytać na naszych łamach - jednak cyberataki ze strony Rosji i opowiadających się po stronie Kremla haktywistów trudno nazwać cyberwojną.

Nie tylko Rosja

Nie tylko Rosja korzysta z usług hakerów działających na rzecz władz w Moskwie (nie mówiąc tu o zaangażowaniu własnych cyberkadr, jak te kontrolowane przez wywiad wojskowy GRU). Z podobnych środków korzystają także inne reżimy - Chiny (tekst o szkoleniu chińskich cyberkadr znajdziecie na CyberDefence24.pl tutaj), jak i Iran.

Reklama

Hakerzy tego ostatniego kraju dali się poznać jako siły atakujące przede wszystkim zachodnią infrastrukturę krytyczną (szczególnie w USA), jak i sprawni cyberszpiedzy. W kontekście konfliktu Izraela z Palestyną, siły cyber Teheranu zapowiedziały, że będą angażowały się w działania ofensywne ukierunkowane przeciwko wszystkim sojusznikom Tel Awiwu, ogłaszając w ten sposób wprost, że powinni się oni spodziewać ofensywnych operacji wobec swojej infrastruktury. Ostrzegły przed tym już Stany Zjednoczone.

Zatarte granice

W kontekście konfliktów zbrojnych na świecie, które znajdują swoje odbicie w cyberprzestrzeni i angażują działających na zlecenie uczestniczących w wojnach państw, istotnym aspektem jest zaangażowanie cywilnych hakerów, którzy nie wchodzą w skład żadnych struktur (jak wspomniane wcześniej rosyjskie GRU) prowadzących działania ofensywne.

Według Australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej (ASPI), kontekst wojenny zaciera granice pomiędzy osobami cywilnymi a uczestnikam konfliktu po stronie sił zbrojnych. Tworzy to nowe dylematy prawne, które rozgrywają się na naszych oczach i na które trzeba znaleźć odpowiedzi, bo każda kolejna wojna będzie jedynie wzmacniała problem.

Etyka cyberataków

O tym, że do etycznego zachowania haktywistów działających w ramach stron konfliktu rosyjsko-ukraińskiego wzywał już Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża w Genewie, można przeczytać na łamach CyberDefence24.pl tutaj.

Apel o przestrzeganie reguł i poszanowania praw człowieka nie spotkał się jednak z przychylną reakcją uczestników wojny w sferze cyber - haktywiści wyśmiali ICRC, a niektórzy wskazywali, że atakowanie w cyberprzestrzeni szpitali czy innych placówek, które według agendy miałyby być oszczędzone i nie stawać się celami działań, i tak jest dużo bardziej etyczne niż np. ich ostrzeliwanie. Zdaniem ASPI, cyberataki prowadzone w ramach działań wojennych na cele takie jak np. infrastruktura krytyczna (elektrownie, telekomunikacja), czy szpitale, może przełożyć się na straty w ludziach nie mniej istotne niż te, które powodują działania kinetyczne.

Jak uregulować cyberkonflikty?

Reguły, które zaproponował ICRC, a które przyjęły się z prześmiewczym odbiorem w świecie haktywistów zaangażowanych w konflikt, miały przede wszystkim jeden słaby punkt - były dobrowolne. Kiedy przestrzeganie praw człowieka i regulacji humanitarnych traktujemy jako akt dobrej woli, nie możemy mówić o tym, że bierzemy je na poważnie. Natura wojny, która zaciera wszystkie granice etyczne i sama w sobie jest aktem przeciwko prawom człowieka, bo wojna jest przecież działaniem odbierającym życie - sprawia, że tradycyjne kategorie etyczne zostają zawieszone.

Prawo humanitarne reguluje działania w ramach konfliktów - jednak jak do tej pory - nie obejmuje sfery cyber. Tymczasem, jak widzimy, odgrywa ona coraz ważniejszą rolę we współczesnej wojnie - i wymaga podjęcia zdecydowanych działań ze strony podmiotów odpowiedzialnych za nadzór nad przestrzeganiem praw człowieka i wyciąganiem konsekwencji za zbrodnie wojenne. O ile powstaną kiedyś regulacje, które będą stanowiły zobowiązanie dla haktywistów i innych podmiotów poruszających się w sferze cyber konfliktów, powinny mieć charakter wiążący - jak i uniwersalny, a także stawiać jasne granice tego, jakie podmioty mogą być celami ofensywnych działań, w zgodzie z prawem humanitarnym.

Jak je egzekwować? To inne zagadnienie, nad którym trzeba pochylić się z uwagą - i czy destruktywne w skutkach cyberataki, na przykład na szpitale lub infrastrukturę zapewniającą ludności dostęp do podstawowych usług warunkujących możliwość przeżycia w ogarniętym konfliktem regionie, mogą być rozliczane tak, jak zbrodnie wojenne? To pytania, na które już wkrótce będzie musiała odpowiedzieć społeczność międzynarodowa - nie czekając, aż zaognią się kolejne konflikty i nie mając nadziei, że ich wymiar ograniczy się jedynie do klasycznych działań wojennych.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:*[email protected].*

Reklama
Reklama

Komentarze