Reklama

Cyberbezpieczeństwo

Wojna nie jest etyczna. Haktywiści krytykują Czerwony Krzyż

Autor. Marek Studzinski / Unsplash

Haktywiści działający po obu stronach rosyjsko-ukraińskiego konfliktu krytykują Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, który opublikował wytyczne dotyczące etyki działania cywilnych hakerów w czasie konfliktów zbrojnych. Wojna nie zna etyki - argumentują.

Reklama

Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża w Genewie (ICRC) opublikował osiem zasad, które powinny towarzyszyć udziałowi haktywistów cywilnych w konflikcie zbrojnym.

Reklama

Aktywność tego rodzaju podmiotów jest istotnym elementem wojny na Ukrainie, którą w ub. roku na pełną skalę rozpętał Władimir Putin, atakując naszego wschodniego sąsiada zbrojnie. Haktywiści działają zarówno po stronie Rosji, jak i Ukrainy i są to zarówno osoby z obu skonfliktowanych krajów, jak i społeczność międzynarodowa, która angażuje się w działania po jednej ze stron w ramach swoich kolektywów.

Zasady etyki dla haktywistów na wojnie

W myśl zasad opublikowanych przez ICRC, haktywiści powinni kierować się w swoich działaniach przede wszystkim regułami bazującymi na prawie humanitarnym i np. powstrzymać się od ataków na infrastrukturę cywilną lub używać złośliwego oprogramowania, które może na nią oddziaływać. Niektóre cele - w szczególności instytucje sektora ochrony zdrowia, placówki medyczne i humanitarne, systemy dostarczające wodę pitną i te, które operują na szkodliwych dla zdrowia i życia chemikaliach - nigdy nie powinny być celem ofensywnych działań w cyberprzestrzeni.

Reklama

Serwis The Record zauważa, że podczas wojny Rosji z Ukrainą żadne z tych reguł nie były przestrzegane, a sam ICRC był ofiarą cyberataku. W 2021 r. nieznani sprawcy włamali się na serwery tej organizacji, zyskując dostęp do ok. 500 tys. osób, które wcześniej korzystały z usług w ramach programu reunifikacji rodzin.

Wojna nie jest etyczna

Grupa hakerska Hdr0 podejmująca działania po stronie Ukrainy w środę zaatakowała rosyjski oddziału Czerwonego Krzyża i podmieniła jej zwyczajową treść na stronie głównej na wiadomość od siebie.

W przekazie haktywistów czytamy, że „na wojnie nie ma reguł. Czerwony Krzyż, splamiony krwią naszych żołnierzy w niewoli i łzami naszych dzieci, nie ma prawa, aby cokolwiek sugerować lub ustanawiać”. Jak dodają członkowie grupy, „będziemy wykorzystywać każdą sposobność aby czynić jak najwięcej szkód naszemu wrogowi wykorzystując do tego wszystkie dostępne środki”.

Inna grupa Cyber Anarchy Squad, która również działa po stronie Ukrainy, na Telegramie napisała: „Czerwony Krzyż? Nie interesują nas ich żądania i nie będziemy nawet o nich myśleć”.

„Jeśli będziemy chcieli sp krytyczną infrastrukturę, zrobimy wszystko, aby ją sp” - dodali.

Taką samą postawę prezentują grupy prorosyjskie, jak Killnet czy Anonymous Sudan. Ich przedstawiciele przekazali mediom, że będą ignorować reguły ICRC i nie mają one znaczenia w świetle tego, że ich naruszenie jest niezbędne ze względu na sprawę, na rzecz której działają gangi (zwycięstwo Rosji w wojnie).

Do reguł wprost nie odnieśli się Białoruscy Cyberpartyzanci, którzy wcześniej krytykowali Czerwony Krzyż i atakowali jego strony (oddziału na Białorusi) w związku z deportacją ukraińskich dzieci do tego kraju. Wówczas zarzucili oni międzynarodowej organizacji, że przyjmuje postawę pro-Łukaszenkowską i działa tak przeciwko ludności białoruskiej, jak i ukraińskiej.

„Zanim ICRC będzie wychodzić ze swoimi regułami, musi zakomunikować swoje oficjalne stanowisko względem tego, jak oddziały w Rosji i na Białorusi są wykorzystywane przez reżimy totalitarne do porywania i nielegalnego przemytu dzieci z okupowanych miast na Ukrainie w regionie Donbasu na Białoruś” - napisał jeden z kolektywów Anonymous na Twitterze.

Jaka rola ICRC?

Sekretarz prasowy ukraińskiej grupy Cyber Alliance Sean Townsend powiedział w rozmowie z The Record, że „cyber to jedna z najbardziej humanitarnych dróg” atakowania krytycznej i cywilnej infrastruktury wroga, takiej jak np. szpitale, drogi kolejowe, elektrownie i systemy komunikacji, w szczególności, jeśli porównamy je z „klasycznymi” metodami prowadzenia wojny, takimi jak bombardowania czy inne działania kinetyczne, które potrafią być bardzo destrukcyjne.

Zdaniem Townsenda, ICRC powinien koncentrować się raczej nie na regułach etyki dla haktywistów, ale na oficjalnej polityce Rosji wobec Ukrainy, która obejmuje „ludobójstwa, czystki etniczne, samosądy i tortury”.

„Nie potrzebujemy ochrony oferowanej przez konwencje cywilom. Chcemy na własne oczy widzieć, jak odbywa się proces rosyjskich kryminalistów i nie stać się ich następnymi ofiarami” - powiedział.

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama