Biznes i Finanse
Big Techy wychodzą z Rosji. Realny zwrot polityki biznesowej czy wojenny PR?
Po inwazji Rosji na Ukrainę wiele firm zdecydowało o opuszczeniu rosyjskiego rynku i wycofaniu ze sprzedaży w tym kraju swoich usług oraz produktów. Decyzję taką podjęły m.in. Microsoft i Amazon, działalność innych zachodnich spółek z sektora cyfrowego blokuje z kolei sam Kreml, odcinając Rosjan od mediów społecznościowych. Czy odwrót biznesu od zakrwawionych rosyjskich pieniędzy to trwała zmiana, czy też jedynie wojenny PR?
Związany z Yale School of Management Jeffrey Sonnenfeld na łamach magazynu "Fortune" ocenia, że w sytuacji wytworzonej przez Rosję dla wielu firm, które podjęły decyzję o opuszczeniu tamtejszego rynku, ważniejsze od utraty przychodów są kwestie wizerunkowe związane z zaniechaniem takiej decyzji.
"Firmy, które się nie wycofają, w USA spotkają się z falą publicznego oburzenia, która będzie jeszcze większa niż ta spotykająca je w związku z kwestiami takimi, jak zmiany klimatyczne, (...) imigracja czy bezpieczeństwo granic" - pisze Sonnenfeld i przytacza wyniki sondażu spółki Morning Consult, z którego wynika, że 75 proc. Amerykanów chce, aby wielkie korporacje z USA wycofały się z biznesu w Rosji.
Czy Rosjanie rozumieją, co oznacza wielki exodus firm z ich kraju?
W miniony weekend internet obiegła kopia wpisu jednej z rosyjskich influencerek działających na Instagramie, która wpadła w rozpacz po ogłoszeniu, że platforma za chwilę przestanie być w Rosji dostępna.
Czytaj też
Zdaniem Sonnenfelda, przeciętny Rosjanin nie rozumie, co dzieje się dookoła niego - żyje w świecie zbudowanym na fundamentach putinowskiej propagandy, w związku z czym winą za niedostępność towarów i usług zachodnich firm, które z Rosji wyjdą, będzie obwiniał przedsiębiorstwa, a nie swojego prezydenta, który zdecydował o inwazji na Ukrainę.
Autor eseju podkreśla, że klientami Big Techów w Rosji są przede wszystkim lepiej poinformowani na temat sytuacji geopolitycznej oligarchowie, którzy znają prawdę na temat decyzji Putina i ich konsekwencji, w tym - bojkotu rosyjskiego rynku przez zachodnie firmy. Oligarchowie nie będą mieli problemu, by znów robić biznes z firmami, gdy kryzys polityczny związany z inwazją na Ukrainę dobiegnie końca - twierdzi Sonnenfeld.
Jak długo potrwa bojkot Rosji?
Zdaniem cytowanego w dzienniku "New York Times" badacza strategii i etyki korporacyjnej, dr Gregory'ego Fairchilda, Rosja i inne kraje autokratyczne mogą bojkot Big Techów i innych firm chcieć przeczekać i po prostu kalkulują, kiedy biznesowo przestanie on być opłacalny dla spółek, które opuściły Rosję.
Czytaj też
"Połowicznie czas, w którym opinia publiczna będzie wyrażała oburzenie jest zależny od długości cyklu obiegu informacji" - uważa Fairchild. Jego zdaniem Putin może "dysponować wystarczającymi dowodami na to, że nie będziemy długo się przejmować" sytuacją po inwazji na Ukrainę.
Kiedy Putin podejmuje decyzje za wszystkich
Ukraina wezwała wiodące firmy technologiczne do wycofania się z rosyjskiego rynku i odcięcia kraju Władimira Putina od wszelkich zdobyczy cyfrowego życia XXI wieku - pisze dziennik. Firmy takie jak Meta (Facebook) czy Google uznały jednak, że lepiej będzie w Rosji zostać, ograniczając np. możliwości zarabiania na materiałach wideo przez influencerów.
Czytaj też
Jak się okazało, w przypadku wielu usług cyfrowych, które na Zachodzie są standardem, decyzję o ich eliminacji z rosyjskiego rynku podjął za nie prezydent Rosji Władimir Putin, który np. zablokował dostęp do Facebooka w kraju, wcześniej odcinając Rosjan też od Twittera (ten uruchomił niemal natychmiast wersję swojej usługi dostępną w sieci TOR).
Usługi cyfrowe mają dziś znaczenie dla geopolityki
Choć rola Facebooka i szybkiej komunikacji przez media społecznościowe była wielokrotnie przeceniana przez komentatorów w kontekście np. Arabskiej Wiosny, to jednak uniwersum zachodnich usług cyfrowych w kraju, w którym media są niemal w całości nośnikiem rządowej propagandy, odgrywało przez długi czas rolę zasadniczą w umożliwianiu Rosjanom walki o lepsze jutro i demokratyzację rządów.
Media społecznościowe mogą być instrumentem politycznej zmiany - Władimir Putin rozumie to doskonale i właśnie dlatego zdecydował się na zablokowanie usług tych platform, które nie opuściły Rosji samodzielnie.
Czytaj też
W Rosji 2/3 użytkowników internetu korzysta z YouTube'a i WhatsAppa, popularny jest również Instagram. YouTube, Twitter i Facebook przez wiele lat były dla krytyków Kremla oknem na świat - pisze "NYT".
Decyzja Putina o odcięciu Rosjan od dostępu do mediów społecznościowych to skazanie ich na oddziaływanie wyłącznie kremlowskiej propagandy. To kwestia polityczna.
Biznes to polityka
Kwestią polityczną przez wiele lat były również decyzje firm technologicznych, które "wybierały mniejsze zło", decydując się na współpracę z rosyjskimi regulatorami np. w kwestii przechowywania danych użytkowników na rosyjskich serwerach.
Pomiędzy Rosją a Zachodem powoli opada nowa żelazna kurtyna, która ma wymiar przede wszystkim cyfrowy. To jednak proces, który nie rozpoczął się wcale w dniu inwazji na Ukrainę, a trwa od ponad dekady, kiedy to Putin zaczął zaostrzać kurs na cenzurę w kraju.
Opuszczona przez zachodnie firmy technologiczne Rosja, która na własne życzenie odgradza się komunikacyjnie od świata, będzie musiała poszukać dla siebie nowej cyfrowej strefy wpływów.
Najbliższą orbitę, na którą mogłaby wejść, oferuje Pekin.
Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.