Social media
Francuski sąd konstytucyjny odrzucił przepisy o usuwaniu mowy nienawiści
Francuska Rada Konstytucyjna odrzuciła rządowe przepisy zobowiązujące platformy internetowe, jak Google i Facebook, do usuwania mowy nienawiści w ciągu 24 godzin, a propagandy terrorystycznej w ciągu godziny, argumentując, że naruszałyby one prawo do wolności słowa.
W uzasadnieniu wyroku Rada zaznaczyła, że przepisy są sprzeczne z francuską konstytucją i że "tego typu legislacja w niepotrzebny i nieproporcjonalny sposób narusza prawo do wolności słowa i wypowiedzi".
Chodzi o przepisy przygotowane przez posłankę Laetitię Avię z prezydenckiej partii La Republique en Marche, zwane powszechnie "prawem Avii". Regulacje nakazują platformom, pod groźbą kar finansowych, usuwanie mowy nienawiści w ciągu doby, zaś treści promujących działania terrorystyczne lub pornografię dziecięcą w ciągu godziny. Propozycja przegłosowana została w maju przez francuskie Zgromadzenie Narodowe, ale oprotestowała je grupa konserwatywnych senatorów, która skierowała przepisy do zaopiniowania przez sąd konstytucyjny.
Rada uznała za niekonstytucyjne także zobowiązanie firm do wprowadzenia dodatkowych środków do moderowania treści, w tym zatrudnienia ludzi czy zainstalowania dodatkowego oprogramowania, żeby zagwarantować jak najszybsze usuwanie zgłoszonych materiałów.
Decyzja Rady Konstytucyjnej pokrzyżowała szyki francuskiego rządu, który miał nadzieję, że nowe przepisy o mowie nienawiści posłużą jako model dla unijnych przepisów regulujących działanie platform internetowych. Komisja Europejska na początku roku przedstawiła propozycję regulacji w ramach Kodeksu Usług Cyfrowych. Ostateczny ich kształt powinien być znany pod koniec roku.
"Ten wyrok powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy naciskają na wprowadzenie podobnie surowych przepisów w UE" - skomentował niemiecki europoseł z grupy S&D Tiemo Woelken.
Francuskie przepisy wywołały sporo kontrowersji zarówno ze strony firm technologicznych, organizacji pozarządowych, francuskich partii opozycyjnych, jak i Komisji Europejskiej. Eksperci ostrzegali m.in., że scedowanie na prywatne firmy oceny, jakie materiały są szkodliwe, a jakie nie, może doprowadzić do usuwania z sieci treści w pełni legalnych.