Reklama

Zmierzyć się z rosyjską ofensywą informacyjną [OPINIA]

Parada wojskowa w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa.
Zeszłoroczna parada wojskowa w Moskwie z okazji Dnia Zwycięstwa.
Autor. Минобороны России (Vadim Savitsky)/Wikimedia Commons/CC4.0

Kontrowersyjnie można stwierdzić, że nie rosyjski Zapad czy wlatujące w polską przestrzeń powietrzną bezzałogowe statki powietrzne (BSP) mogą być dziś dla nas największym wyzwaniem. Krytyczną przestrzenią jest bowiem zmierzenie się z bardzo zróżnicowaną rosyjską ofensywą w domenie informacyjnej, która przyniosła dotychczas o wiele większy efekt dla władz na Kremlu niż ich aktywność wojskowa.

Rosjanie, ale także inne państwa wrogie lub nieprzyjazne Zachodowi, od wielu lat prowadzą działania mające na celu podważanie w domenie informacyjnej zdolności obronnych poszczególnych państw-członkowskich i całego NATO.

Powiedzmy w tym miejscu stanowczo: oznacza to nie tylko samą narzędziowo stosowaną dezinformację. Aczkolwiek, rzeczywiście to właśnie ona niewątpliwie stała się kluczowym punktem odniesienia w dyskusjach społeczno-politycznych. Mowa jest raczej o szerszym spektrum działań i narzędzi, w tym oczywiście zakładających lokowanie klasycznych metod związanych z dezinformacją.

Całkiem niedawno na łamach Defence24 o jednym z takich wątków napisał płk Adam Jawor, mierząc się z mitologicznym wręcz wymiarem tzw. „doktryny Gierasimowa”. Jednakże warto spojrzeć na ten problem bardziej holistycznie i dostrzec pewne mankamenty naszych dyskusji o obronności, które stanowią wręcz zaproszenie do kolejnych już uderzeń w domenie informacyjnej na Polskę, sojuszników z NATO i cały system obrony kolektywnej.

Przede wszystkim, należy wyjść od stwierdzenia, że państwa niedemokratyczne nie działają na naszych kierunkach bezrozumnie, stosując dość prostacką propagandę. Zwyczajnie, ich analitycy oraz eksperci od zakończenia zimnej wojny sporo nauczyli się o zasadach działania domeny informacyjnej w przestrzeni demokratycznej, a tym bardziej w zakresie nowych narzędzi angażujących emocje coraz to większych grup w społeczeństwach na umownym Zachodzie.

Dotyczy to wejścia z dużymi zasobami w media społecznościowe, a także alternatywne systemy komunikacji inne niż klasyczne media. Przy czym nie oznacza to, że i klasyczne media nie są na umownym celowniku. Szczególnie, że po okresie ZSRR strona rosyjska dysponuje nadal znacznym urobkiem wiedzy o specyfice ich działania. Spójrzmy więc, z czym spotykaliśmy się dotychczas i z czym jeszcze możemy się spotykać.

Czytaj też

Masowa promocja nowych technologii wojskowych

Warto zacząć od nader interesującego modelu, który sprawdzał się w ostatnich latach. Polega on na mniej lub bardziej nachalnym epatowaniu potęgą i nowoczesnością niezachodniego wyposażenia, sprzętu i uzbrojenia.

Klasyką gatunku było (i jest) niejako zalewanie mediów obrazkami rosyjskich czołgów, transporterów opancerzonych, systemów rakietowych, samolotów, a najrzadziej okrętów wojennych. Na samym Facebooku (i nie tylko tam) możemy wychwycić szereg kont, które pokazują rosyjskie wyposażenie wymieszane z innymi obrazami wojsk, w tym zachodnich, ale kluczowa jest przy tym skala obecności rosyjskich konstrukcji i ich opis.

Najczęściej mowa bowiem o materiałach propagandowych z prokremlowskich oficjalnych kanałów, które są ozdobione opisami świadczącymi o przełomowości/efektywności/skuteczności. I co ważne, wymieszanie ich z neutralnymi obrazami z innych sił zbrojnych ma sygnalizować neutralność, a jednocześnie stworzyć tło dla promocji rosyjskich rozwiązań.

Obecnie, gdy zdajemy sobie coraz lepiej sprawę z mankamentów strony rosyjskiej, wbrew pozorom tego rodzaju działania są jeszcze ważniejsze. Przykładem są rosyjskie czołgi, które z jednej strony albo się nie pojawiły (lub pojawiły i zostały wycofane) na froncie T-14 Armata (idealna wydmuszka propagandowa), ale także te, których walory bojowe są kwestionowane (w przypadku starszych konstrukcji lub wręcz konstrukcji wziętych z odmętów historii). Jednakże nadal mamy do czynienia z ich pokazywaniem jako broni przełomowej, gwarantującej stronie rosyjskiej zdolności ilościowe oraz jakościowe, które są niewspółmierne względem umownej słabości Zachodu.

Jeśli już ktoś chce odejść od czołgów, to należy np. zauważyć sprawę efektywności bojowej BMPT „Terminator”, którego walory różne konta również wychwalają. Lecz nie chodzi tu jedynie o zalanie przestrzeni informacyjnej specjalnie skonstruowanymi postami; ważne są także formy zaangażowania w komentarzach.

Reklama

Tam toczy się oddzielna bitwa, mająca na celu zaktywizowanie lub wzmocnienie głosów prorosyjskich, szczególnie jeśli chodzi o użytkowników z Bliskiego Wschodu, Azji czy też Afryki. Pod tego rodzaju postami możemy więc zaobserwować część wytworzonych treści zapewne za pomocą prokremlowskich kont podszywających się pod innych użytkowników, ale znaczna część reakcji jest już później niesterowana i kierowana na duże emocje. Pamiętając, że strona rosyjska nadal walczy nie tylko o serca i umysły względem poparcia ich agresji na Ukrainę, ale także o to, by utrzymać dobrą renomę na swoich tradycyjnych rynkach zbytu (kontestowaną przestrzeń przez innych producentów broni i uzbrojenia).

Co ważne, nie są to działania jedyne w tym obrębie spraw technologii i jej jakości. Już od lat można było bowiem dostrzec mocne akcentowanie przekazów o przewagach i innowacyjności rosyjskich rozwiązań, które mimowolnie były zdradzane zachodniej przestrzeni medialnej. Stąd też pojawił się mit wokół wspomnianej konstrukcji T-14 Armata i stąd też słyszeliśmy tyle o rosyjskich konstrukcjach samolotów piątej generacji Su-57. I co krytyczne w tym zakresie, podejście do nich miało być zupełnie inne na Zachodzie niż wobec własnych konstrukcji.

W czasie, gdy każdy czołg, każdy samolot bojowy czy każdy karabinek szturmowy produkowany przez członków NATO doczekał się wręcz dogłębnej krytyki i sporów o konkretne możliwości itd., to rosyjskie technologie były inaczej pozycjonowane. Najczęstsze materiały miały bowiem wywoływać efekt strachu i były mniej krytyczne. Przykładowo, „przełomowa rosyjska konstrukcja”, „Rosja stworzyła technologię, której obawia się NATO” itd.

Co więcej, źródłem były częstokroć przekazy prokremlowskich mediów okraszone wypowiedziami tamtejszych ekspertów wojskowych, a w przypadku komunikatów o zdolnościach produkcyjnych same zakłady należące do rosyjskiego przemysłu obronnego. W ten sposób Rosjanie dość skutecznie sprzedali i wypromowali nie tylko same pojedyncze egzemplarze wyposażenia i uzbrojenia, ale także ich systemowe ujęcie.

Czytaj też

Nabici w „bańkę antydostępową”

Do dziś wręcz ikoniczna jest sprawa efektywności rosyjskich zdolności w zakresie budowania zdolności antydostępowych.

Zauważmy, że potoczne bańki antydostępowe były swoistymi gwiazdami w zachodniej przestrzeni medialnej i rozmowa o nich wykraczała daleko poza branżowe rozważania. Wbudowując obraz, w którym systemy z Obwodu Królewieckiego są wręcz na tyle efektywne wobec NATO, że żadne działania nie mogą być podejmowane po naszej stronie, a wręcz defetystycznie nie ma co w ogóle wzmacniać np. własnych sił powietrznych. Doświadczenia ukraińskie zrewidowały to podejście i przede wszystkim dostarczają nadal szeregu lessons learned co do prawdziwych słabości również rosyjskich konstrukcji. Mówimy „również”, gdyż w tym samym czasie, co tworzył się mit „niezwyciężonych”, „nieprzeniknionych” rosyjskich A2/AD (Anti-Access/Area Denial), na którym budowały się realne emocje na Zachodzie, natowskie i zachodnie systemy przeciw tym rozwiązaniom były bagatelizowane.

Zauważmy, że dotyczyło to niezrozumienia, iż w państwach demokratycznych z kontrolą parlamentów, kontrolą mediów eksperckich itp. prowadzona jest często twarda dyskusja o efektywności danych rozwiązań wojskowych. Jednocześnie, w państwach demokratycznych często jesteśmy świadkami ścierania się różnych firm produkujących konkurencyjne rozwiązania, co też później oddziałuje na domenę informacyjną. Zaś w tym samym czasie w Rosji i Chinach raczej trudno jest mówić o analogicznych procesach.

Przy czym, to, co powinno być widoczne w analizach eksperckich na Zachodzie, w żadnym razie nie było odpowiednio dekodowane przez zwykłych odbiorców informacji. Dlatego, gdy mainstreamowe media rzucały się na tematy w stylu A2/AD czy przysłowiową Armatę, to liczne grono odbiorców uzyskiwało bardzo wypaczony obraz realnych zdolności strony rosyjskiej. Tym samym pozwalało to później animować konta gloryfikujące Rosję, ukazujące ich przewagi względem „kolektywnego Zachodu” i wieszczące (w bardziej neutralnym rycie) upadek zachodniej myśli technicznej wobec innowacyjności rosyjsko-chińskiej.

Reklama

Rosjanie obecnie mają w tym zakresie o wiele gorszą pozycję niż przed 2022 r., ale nadal te same elementy widać w przypadku narracji odnoszących się do Chin. I nie da się ukryć, że właśnie strona chińska aż nadto wyciągnęła doświadczenia z działań Rosji. Chociaż musimy również zauważyć, że w toku agresji na Ukrainę (mowa o tej pełnoskalowej z 2022 r.) Rosjanie trochę modyfikują swoją aktywność w zakresie promocji umownych przewag sprzętowych.

Jednym z elementów jest wskazanie na systemy bezzałogowe, ale nie tylko w domenie powietrznej. Po wlocie rosyjskich BSP do naszej przestrzeni powietrznej stało się to dobrze widoczne. Osią nowych narracji jest mieszanie kwestii mających potwierdzenie w faktach z kreowaniem już wysoce niesprawdzalnych hipotez. Stąd też mamy do czynienia z uwypuklaniem zdolności produkcyjnych i przewagą Rosjan w zakresie wyciągniętych doświadczeń z ich walk z Ukrainą. I to rzeczywiście istnieje, gdyż strona rosyjska mocno zainwestowała w masowość produkcji wybranych BSP, a także jest zdolna do ich modyfikowania pod kątem wiedzy z realnych działań wymierzonych w Ukrainę.

Jednakże, służy to do wyprowadzania hipotez, a nawet tez, że wszelkie zdolności obronne Zachodu zostały już podważone. Zachód, NATO i jego członkowie nie mają bowiem systemów / są one nieefektywne / za drogie / itp. I ponownie, w tym przypadku należy wskazać, że znów to nakłada się dość skutecznie na naturalną dyskusję wewnątrz państw demokratycznych.

Jednak rosyjskie i prorosyjskie przekazy są mocniejsze w sferze emocji i to widać. Odnosząc się do naszych debat branżowych, dostrzegamy szereg wysuwanych wątpliwości, rozważanie kwestii bardzo specjalistycznych lub ostrożność wynikłą z potrzeby zachowania i ochrony tajemnic. Druga strona może zaś działać ofensywnie i nie jest niczym skrępowana, podając naturalne ograniczenia w państwach członkowskich NATO za słabości.

Przykładem może być pojawienie się przekazów o rosyjskich przewagach nad każdą zachodnią obroną powietrzną, ale bez chęci spojrzenia na mniej emocjonalne i bardziej systemowe działania podejmowane np. w obrębie Allied Command Transformation (ACT) NATO, pozwalające przecież uzyskiwać w szybkiej ścieżce rozwiązania niezbędne dla współczesnego pola walki i zmian technologicznych (np. problem zwalczania bomb szybujących, które przecież były wielkim atutem w działaniach strony rosyjskiej w trakcie walk z wojskiem ukraińskim).

Czytaj też

Te same standardy oceny Wschodu i Zachodu

Dla zachodniej debaty największym wyzwaniem staje się obecnie osłabienie możliwości wprowadzania mocno zniekształconego wymiaru narracji o możliwościach sprzętu/uzbrojenia/wyposażenia rosyjskiego i nie tylko rosyjskiego, bo także chociażby chińskiego. Dotyczy to przede wszystkim krytycznego podejścia do przekazów stricte opartych na zestawianiu idealistycznego obrazu niezachodnich konstrukcji i wręcz natychmiastowego stawiania ich jako „przełomowe”, „najbardziej innowacyjne”, „game-changer”.

Będzie to wysoce problematyczne przede wszystkim z racji niezbędności wyjaśnienia, że bloger/komentator wojskowy w Polsce, USA czy Francji, tworzący częstokroć zaawansowane analizy, to nie to samo co bloger/komentator w Rosji i Chinach. Wiedząc, że Rosjanie czy Chińczycy grają przeciekami spotterów, urywkami materiałów wideo, a przede wszystkim wszelkimi oficjalnymi lub półoficjalnymi przekazami.

Inną kwestią jest też zmierzenie się z bardzo wypaczoną wizją pojęcia OSINT (już dawno przestała to być metoda pracy na źródłach otwartych, a mamy do czynienia z wizją zastępowalności innych źródeł pracy nad informacją), którą dostrzec można nie tylko w Polsce, chociaż w tym przypadku wymagałoby to niezależnej analizy.

Trzeba więc wymagać krytycyzmu, szczególnie wobec dostępnych i w jakimś stopniu sprawdzalnych/weryfikowalnych źródeł. Krytycyzmu równomiernie rozłożonego na ocenę technologii zachodnich i rosyjskich (chińskich). Zauważmy, że interesującym przykładem była sprawa, która nie odnosi się do Ukrainy, ale do niedawnego starcia Indii i Pakistanu – mocno prezentowanego jako rywalizacja technologii zachodnich versus chińskie.

To ona wygenerowała liczne wątpliwości post factum, właśnie jeśli chodzi o granie emocjami, dopisywanie bardzo nośnych tez, ale bez głębszego zrozumienia innych czynników. I przede wszystkim niepoddawanie się łatwemu podejściu do sprzyjania przekazom oficjalnym, gdy rodzą się wątpliwości względem sprawdzania pewnych aspektów po stronie rosyjskiej i chińskiej. Rosjanie mają ponownie w tym aspekcie gorzej od Chińczyków, gdyż ich sprzęt walczy i ponosi straty.

Reklama

Wbrew pozorom największe sukcesy w zwalczaniu rosyjskich przewag w domenie informacyjnej należy za to szukać w przeciwstawieniu się rosyjskiej grze manewrami wojskowymi. Zakończone ćwiczenia Zapad 2025 są tutaj idealnym przykładem.

Rosja za Władimira Putina ma w swoim asortymencie działań psychologicznych trzy podstawowe karty – manewry wojsk konwencjonalnych, zagrożenie wobec Zachodu systemami rakietowymi i straszenie własnym potencjałem jądrowym. Do znudzenia było to prezentowane od lat, ale obecnie coraz mniej pozwala osiągnąć zamierzone na Kremlu efekty. Oczywiście jest to naturalna pochodna zaangażowania się w agresję na Ukrainę. Jednakże, taka odpowiedź byłaby zbyt uproszczona albowiem Polska, a także całe NATO nauczyły się Rosji odpowiadać na manewry w sposób o wiele bardziej asertywny i nie pomijając przy tym osłony informacyjnej.

Zauważmy, że obecnemu „Zapadowi” towarzyszył w polskiej przestrzeni informacyjnej manwery „Żelazny Obrońca”, a w przypadku naszych nadbałtyckich natowskich sojuszników np. „Thunder Strike”. W obu przypadkach widać było odpowiednie prowadzenie narracji i oddziaływanie na domenę informacyjną, aby stępić ostrze rosyjskich prób zastraszania nas „Zapadem”.

Czytaj też

Pokazać skalę działań NATO

Zabrakło może jedynie, choć to subiektywna opinia, większego wskazania na skalę ćwiczeń natowskich w porównaniu do tych pod wodzą Rosji. Przy czym, niewątpliwie Rosjanie nie uzyskali żadnego widocznego efektu informacyjnego w zakresie „Zapad”, niezależnie od tego, czy mowa jest o skali zaangażowanych sił, wrzutkach o systemach rakietowych i BMR (broń masowego rażenia). Być może to właśnie leżało u podstaw większego zaaktywizowania się wokół sprawy naruszających przestrzeń powietrzną Polski BSP.

Interesującym jest przy tym mierzenie się z nadal obecną w naszych rozmowach emocją, która odnosi się do zagrożenia inwazją państw nadbałtyckich i tzw. Przesmyku Suwalskiego. Powiedzmy wprost: Rosji bardzo zależy na użytkowaniu narracji o naszym nieprzygotowaniu i słabości na tych kierunkach. Wykorzystując wszelkie namiętne dyskusje „geopolityczne”, „geostrategiczne” itp. na Zachodzie, które częstokroć pomijają jeden niezbędny element – brak dostępu do planów operacyjnych, dostępu do urobku ćwiczeń, w tym ćwiczeń dowódczo-sztabowych i pomijające ciągłą pracę struktur nie tylko krajowych, ale i NATO.

Istnieje więc niezbędna przestrzeń dla ekspertów wojskowych i nie tylko wojskowych w państwach NATO w zakresie komunikacji strategicznej, aby zrewidować swoje podejście do prezentowania własnych ćwiczeń i realnych zdolności w zakresie interoperacyjności sojuszniczej.

Reklama

Chodzi o stworzenie dalszej przeciwwagi wobec obrazowania tych ćwiczeń jako nieskutecznych, pokazowych albo wręcz pomijania ich znaczenia. Można podać przykład związany bezpośrednio z aktywowaną obecnie misją NATO pk. „Easter Sentry”.

Niedawno, bo w maju tego roku, do Polski zawitały francuskie Rafale (samoloty bojowe), A400M (samoloty transportowe) i latająca cysterna A330 MRTT. Wspomniane maszyny zgrywały się z polskimi samolotami i obsługą naziemną. Potraktowano to wówczas, poza przestrzenią branżową, w kategorii nie rodzącej nic w dłuższej perspektywie czasu ciekawostki. A jednak, ówczesne zgrywanie się komponentów polsko-francuskich daje dziś praktyczne owoce, gdy już w ramach „Easter Sentry” do Polski ponownie przyleciały już w innej roli Rafale.

Pokazaliśmy kazus Francji, ale jeszcze bardziej to widać w szeregu kwestii związanych z USA. Dlatego, aby uniemożliwić stronie rosyjskiej oddziaływanie na naszą domenę informacyjną, należy również mocniej edukować o znaczeniu nawet najdrobniejszych elementów w budowie interoperacyjności sojuszniczej.

Czytaj też

Erozja wiedzy o NATO na Zachodzie

I dzięki temu możemy wejść na kolejny z krytycznych wątków, które są nader często wykorzystywane przez stronę rosyjską. Mowa o dążeniu do sięgnięcia po wszelkie braki wiedzy o NATO, szczególnie w bardziej ogólnospołecznym wymiarze.

Nie jest to żadna nowość, bowiem od 1949 r. NATO jest na celowniku działań, także psychologicznych i obecnie szerzej, w domenie informacyjnej ze strony ZSRR/Rosji (ta ostatnia sama się określa jako spadkobierca sowieckiego państwa). Jednak obecnie, z racji sytuacji na wschodniej flance NATO, należy liczyć się z szerszą aktywizacją wszelkich form podważania Sojuszu. Bazują one na zróżnicowanych i różnie akcentowanych narracjach.

Można sięgnąć po zestawienie (niepełne), wskazując na następujące wątki:

  • „NATO to narzędzie polityki USA”,
  • „Zachód NATO tylko dąży do zdrady wschodniej flanki”,
  • „NATO i państwa członkowskie nie są gotowe na konfrontację z Rosją”,
  • „NATO nie potrafi dokonywać transformacji”,
  • „wszelkie działania NATO są jedynie pozoracją realnych działań w sferze obronnej”,
  • „NATO nie jest gotowe na Artykuł 5 (Traktatu Północnoatlantyckiego) w przypadku rosyjskiej agresji”,
  • „państwa NATO są nieobecne na wschodniej flance i zostawiają ją samą sobie”,
  • „to NATO i kolektywny Zachód dążą do III wojny światowej i prowokują Rosję”.

W przypadku każdej z tych formuł możemy doszukiwać się różnych sposobów wprowadzania i późniejszego wykorzystywania w domenie informacyjnej. Gra na rozbicie przestrzeni transatlantyckiej jest podejmowana od lat, a jednym z jej wymiarów jest antyamerykanizm, antyzachodni pacyfizm, a nawet wszelkie nurty związane ze wspieraniem braterstwa z Rosją.

Zauważmy, że nawet w Polsce pojawiają się wariacje wokół tego kierunku działania, które chcą wykazać, że strona polska niejako na siłę została wciągnięta do sojuszu i pozbawiona własnej zdolności obronnej. Mocnym uderzeniem w takie narracje była akcesja Szwecji i Finlandii, które pokazały nie tylko wolę do wejścia do NATO, ale też przypomniały jak skomplikowany jest to proces i jak ważna jest konsolidacja woli krajowej do tego działania.

Niestety, można odnieść wrażenie, że w przypadku Polski po 1999 r. (wejście do NATO) największym mankamentem jest brak realnej edukacji o NATO, a także prowadzenia działań informacyjnych w tym zakresie. Bazujemy na emocjach od szczytu do szczytu, ale gdy trzeba zejść do procedur, np. Artykułu 4 lub zrozumienia struktury wojskowej, procesów decyzyjnych, odbijamy się od stereotypów i uproszczeń. Rosja to idealnie rozumie i wykorzystuje.

To samo dzieje się w przypadku wszelkich „geopolitycznych i geostrategicznych” dysput, tak łatwo deprecjonujących wszelkie aspekty polityczno-wojskowego działania NATO.

Reklama

Niekończące się zmagania z teoriami spiskowymi

I w tym przypadku, aż przydałoby się mocniej zadziałać, widząc szybkość reakcji ze wspomnianą już misją pk. „Eastern Sentry”. Jakoś nagle wokół niej nie możemy dostrzec łatwości we wprowadzaniu zarzutów o zdradę Francji itp., brak efektywnej i szybkiej reakcji NATO.

Nie bez przyczyny najwięcej działań oscylujących wokół interesów rosyjskich idzie w domenie informacyjnej na sferę wewnątrzkrajową i ocenę działań sił zbrojnych Polski. Zwróćmy uwagę, że podobnie przemilczane mają być wątki obecności w powietrzu sił powietrznych Niderlandów, na czele z F-35 (oczywiście w perspektywie wydarzeń związanych z wlotem BSP w polską przestrzeń powietrzną). Co najwyżej, część narracji skupia się na tworzeniu nastrojów i teorii spiskowych wokół w ogóle obecności sił sojuszniczych w Polsce.

I znów odbijamy się od problemu, że wiele z rotacji komponentów OPL lub lotniczych nie jest lokowana w szerszej wiedzy o działaniach NATO na wschodniej flance. Są jedynie traktowane wycinkowo i przyczynkarsko. Jeśli zaś chodzi o słynną „zdradę Zachodu”, to należy zaznaczyć, że polityka historyczna lub raczej jej narzędziowe wykorzystywanie przez Rosjan w różnych ujęciach, nie tylko antyNATO, to coś, co wymaga ponownie oddzielnej analizy.

Czytaj też

Jednakże, jeśli już jesteśmy w sferze NATO, to ewidentnie problemem jest brak pokazywania szerszego ujęcia historycznego Sojuszu, w tym ukazania wielu krytycznych momentów w jego działaniu, które udało się przezwyciężyć.

Takie podejście pozwala Rosjanom narzucać narracje o wyjątkowym kryzysie, o braku przełomu i dysfunkcjonalności wspólnoty. A dzieje się to w kontekście np. oceny skutków poszczególnych szczytów NATO, ale i działań na niższych szczeblach struktur polityczno-wojskowych. Świetnie to oddają chociażby zarzuty, że brak jest planów względem wschodniej flanki, a gdy udało się je zamknąć na Szczycie w Wilnie, to ostrze krytyki wręcz naturalnie przeskoczyło do sfery niemożności ich realizacji.

Należy spodziewać się, że będzie to bardzo elastyczne i zależne od tego, co można emocjonalnie sprzedać w danym momencie. Szczególnie, że ponownie, do przestrzeni umownego mainstreamu trafiają przede wszystkim te dyskusje, które mocno uproszczają i negują efektywność NATO. A nawet nie rozumieją (z braku wiedzy lub celowo), gdzie są różnice między odstraszaniem i obroną, a także jak to się przekłada na działanie Sojuszu od 1949 r.

Podać można dość interesujący przykład – wiele głosów krytycznych wobec NATO mówi, że sojusz utracił (co jest prawdą) znaczne zasoby w porównaniu do sytuacji zimnowojennej, ale jednocześnie pomijając, że Rosja, czyli główny potencjalny antagonista, to w żadnym wypadku nie ZSRR, a tym bardziej potencjał Układu Warszawskiego.

Reklama

Czytaj też

Czas na refleksję i działanie

Nasza domena informacyjna była, jest i będzie kontestowana przez stronę rosyjską (i nie tylko). W przestrzeni związanej z bezpieczeństwem i obronnością będzie to aż nadto widoczne, gdyż stanowi immanentny element polityki Kremla, stawiany na równi z rakietami, bronią jądrową czy dronami. Dlatego też wymaga to od nas wyjątkowego podejścia na kilku płaszczyznach:

  • Społecznej edukacji w sferze obronności, która wychodzi poza zrozumienie jak zachować się w samym kryzysie i stanie wojny, a jest rozszerzona na działania podprogowe.
  • Większego nasycenia naszych instytucji, jeśli chodzi o jednostki/struktury komunikacji strategicznej, wychodzące poza informowanie post factum.
  • Uznanie, że nie mamy do czynienia z wojną informacyjną, a więc zaakceptowania, iż nie będzie można tego stanu rzeczy sprowadzić do jednokierunkowego wygrania i zapewnienia idealnego stanu pokoju.
  • Szerszego prezentowania możliwych formuł działań rosyjskich względem ośrodków tworzących przestrzeń medialną, przy akceptowaniu, że nie chodzi o cenzurę, lecz zauważenie prób wpływu zewnętrznego (szczególnie ważne jest szkolenie tych, którzy nie posiadają instrumentarium do krytycznego podejścia do zawiłych spraw wojskowych).
  • Wypracowanie lepszego podejścia do najbardziej emocjonalnych pojęć w stylu „wojna”, „agresja” itp., zmniejszając tym samym zdolność przeciwnika do wywoływania paniki i wzmacniania jej w domenie informacyjnej.
  • Uzyskanie lepszego i bardziej zrównoważonego pod względem zakresu obrazu działań sojuszniczych, funkcjonowania NATO, szczególnie względem wschodniej flanki NATO.
  • Zapoczątkowania otwartej dyskusji o granicach publicznej percepcji względem kwestii poznawczych w sferze bezpieczeństwa, obronności i spraw odnoszących się do chociażby służb specjalnych. Mowa bowiem o zmierzeniu się z mitem pełnej transparentności, wszechwiedzy cywilnego OSINTu i zdolności ustosunkowania się do każdej kwestii w sposób jednoznaczny.
CyberDefence24.pl - Digital EU Ambassador

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Cyfrowy Senior. Jak walczy się z oszustami?

Komentarze

    Reklama