Reklama

Armia i Służby

Inwazja na Ukrainę. Kreml sięgnął po bardzo starą strategię [WYWIAD]

wojna Ukraina
10. Górska Brygada Szturmowa Ukrainy.
Autor. 10th Mountain Assault Brigade/Defense of Ukraine (@DefenceU)/Twitter

„Kreml przed wybuchem wojny stosował bardzo starą strategię oswajania i usypiania naszej czujności. Prowadzono działania podprogowe, a Rosja przygotowywała sobie grunt do dalszych kroków, z czasem przekraczając kolejne granice agresji” – podkreśla w rozmowie z CyberDefence24.pl dr Dominika Dziwisz z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak powinniśmy postrzegać trwającą wojnę?

Reklama

Oczy całego świata skierowane są na wschodnią część Europy, gdzie od ponad roku trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. To wojna mulidomenowa, która rozgrywa się na wielu różnych polach. Choć najbardziej spektakularne i przykuwające uwagę są konwencjonalne działania, w tym uderzenia rakietowe czy operacje dronów, to jednak nie można zapominać o innych aspektach wydarzeń za naszą wschodnią granicą. 

Reklama

Jedną z domen trwającej wojny jest cyberprzestrzeń. W jej ramach prowadzone są liczne cyberataki wymierzone w różnorodne cele (m.in. infrastrukturę energetyczną, wojskową, telekomunikacyjną), których źródło znajduje się po obu stronach konfliktu. Zarówno Rosja, jak i Ukraina sięgają po cyfrowe narzędzia, aby nękać wroga i ugrać coś dla siebie. To zaangażowanie w działania w sieci rozlewa się także na inne kraje, co odczuwa również nasz kraj. Wystarczy przytoczyć słowa płk Łukasza Jędrzejczaka (Z-cy Dowódcy Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni), który w rozmowie z naszym portalem wskazał, że „Polska jest jednym z najbardziej atakowanych krajów w tej chwili" (Więcej w linku: Rok rosyjskiej inwazji. Wojna to nie tylko pociski ). 

Pomimo wysokiej aktywności prorosyjskich oraz proukraińskich podmiotów w sieci, nadal nie doszło do poważnego incydentu, który miałby strategiczne znaczenie dla przebiegu wojny. Przed inwazją zwłaszcza wiele mówiono o rozbudowanym i zaawansowanym cyberpotencjale Rosji, który miał być w stanie siać spustoszenie, wspierając konwencjonalne działanie sił Putina. Dlaczego tak się nie stało? Na ile cyberprzestrzeń jest ważna z perspektywy konfliktu zbrojnego? I co dalej z domeną cyber na wojnie? O tym rozmawiam z badaczami i analitykami Dr Dominiką Dziwisz oraz dr Błażejem Sajdukiem z Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Reklama

Czytaj też

Szymon Palczewski: Od początku inwazji wiele dzieje się w cyberprzestrzeni. Można powiedzieć, że nie ma dnia bez doniesień o cyberatakach związanych z sytuacją w Ukrainie. W przestrzeni publicznej nie brakuje mocnych, stanowczych słów opisujących bieżącą sytuację w wirtualnej domenie. Państwa zdaniem obecnie w cyberprzestrzeni trwa wojna czy konflikt?

Dr Dominika Dziwisz, Katedra Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego: Przyzwyczailiśmy się do tego, że słowa zaczynające się od przedrostka „cyber-” są używane z dużą swobodą, szczególnie przez media, które chcą uwidocznić i podkreślić znaczenie jakiegoś problemu. Prowadzi to czasami do mętliku informacyjnego i mylenia różnych form wrogiej aktywności w cyberprzestrzeni. „Cyber” stało się zatem swoistym słowem-kluczem na określanie dowolnie wybranych cyberzagrożeń. 

Natomiast musimy mieć świadomość, że wojna jest stanem prawnie i moralnie wyjątkowym. To pojęcie jest dobrze zdefiniowane na gruncie prawa międzynarodowego. Na tej podstawie możemy ocenić, że to, co dzieje się obecnie w Ukrainie, zdecydowanie jest wojną, natomiast nie „cyberwojną”. Wynika to z faktu, że komponent „cyber” stanowi tylko jeden z elementów działań prowadzonych w różnych domenach konfliktu. Oczywiście mówimy o bardzo ważnym komponencie, którego znaczenia nie można deprecjonować. Natomiast, aby móc stwierdzić, że faktycznie mamy do czynienia z cyberwojną, działania wojenne musiałaby się toczyć głównie w cyberprzestrzeni i mieć znaczenie strategiczne. 

Dr Błażej Sajduk (Katedra Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego): Nadużywamy terminu „wojna”. Z tym, że odnoszę wrażenie, iż obecnie odebraliśmy całą grozę temu pojęciu. Wszystko zaczyna być nazywane wojną. W mowie potocznej toczymy wojny z próchnicą, politycy natomiast za cel obierają nie mniej efemeryczne cele jak np. terroryzm czy ubóstwo. Sprawia to jednak, że z jednej strony odbierana jest powaga tego słowa, z drugiej – dotyczy zwalczania niezwykle ogólnie definiowanych zjawisk, przez co trudno jest zdefiniować kryteria sukcesu. Dla badaczy najczęściej wojna to konflikt zbrojny, podczas którego życie straciło ponad 1000 osób w trakcie roku jego trwania.

Odnosząc się do sytuacji w Ukrainie, obecnie komponent „cyber” jest ważną częścią tego, co dzieje się na polu walki. Do niedawna można było mówić o wojnie hybrydowej, w której jednym z kluczowych obszarów działań była domena cyberprzestrzeń, głównie w zakresie dezinformacji, lecz nie nazywałbym tego „cyberwojną”. Od 24 lutego 2022 roku mamy do czynienia z otwartym gorącym konfliktem, w którym cyberprzestrzeń odrywa istotną, ale nie kluczową rolę.

Sz.P.: Wojna w Ukrainie trwa od ponad roku. Cyberataki oraz innego rodzaju operacje w sieci są elementem działań. Celem są nie tylko strony konfliktu – Rosja i Ukraina – ale również inne kraje. Analizując ostatnie miesiące z tej perspektywy, co do tej pory Państwa najbardziej zaskoczyło?

Dr Dominka Dziwisz: W ostatnich latach wielu ekspertów mówiło o tym, że świat może doświadczyć „cybernetycznego Pearl Harbor” albo „cyberarmagedonu”, lecz to jak dotąd nie miało miejsca podczas wojny w Ukrainie. Zaskoczeniem może być więc, że cyberoperacje nie są wykorzystywane w takim stopniu, jak przewidywano. Nadal siła kinetyczna odgrywa najważniejszą rolę. Dlaczego? Wynika to z faktu, że dla Rosji najważniejsze jest zdobycie terytorium Ukrainy, a nie można tego osiągnąć za pomocą cyberprzestrzeni. 

Zachód był ślepy na to, co jasno i wyraźnie wskazywał Kreml w dokumentach strategicznych. Wynika z nich, że cyberprzestrzeń służy tak naprawdę do prowadzenia wojny informacyjnej. Oczywiście, Rosjanie wykonują cyberoperacje mające na celu zaburzenie funkcjonowania infrastruktury krytycznej adwersarza, ale jak na razie nie odnotowano żadnych spektakularnych działań w cyberprzestrzeni, które by do takiego stanu rzeczy doprowadziły. Dużo prościej jest po prostu przeprowadzić atak rakietowy i zniszczyć dany obiekt niż angażować się w bardzo skomplikowane prace nad np. stworzeniem złośliwego oprogramowania i wykrywanie podatności w systemach. To zajmuje czas, energię i wymaga udziału specjalistów. 

Możliwe zatem, że Rosjanie od samego początku zrobili jasny i wyraźny podział: cyberprzestrzeń jest przeznaczona do działań informacyjnych i wywiadowczych, natomiast siła kinetyczna służy do zdobywania terytorium. Z tej perspektywy, cyberoperacje miały większy sens w przededniu inwazji, a nawet znacznie wcześniej – można przyjąć, że od aneksji Krymu w 2014 r. – ponieważ pełniły funkcję działań podprogowych. W przypadku wojny zalety cyberprzestrzeni częściowo tracą na znaczeniu. 

Ukraina zniszczenia wojna
Obraz zniszczeń w Ukrainie.
Autor. Donetsk Regional Military Administration/Defense of Ukraine (@DefenceU)/Twitter

Czytaj też

Sz.P.: Wskazała Pani, że dla Rosji cyberprzestrzeń to przede wszystkim obszar przeznaczony do prowadzenia operacji informacyjnych. Z perspektywy ostatnich miesięcy, jak ocenia Pani skuteczność działań Kremla na tym polu? Mówi się, że Ukraińcy wygrywają wojnę w infosferze z Rosją. Czy to prawda?

Dr Dominika Dziwisz: Pojawiło się wiele raportów, które wskazują, że Ukraińcy są lepsi od Rosjan na polu informacyjnym. W rzeczywistości bardzo trudno jest tutaj ocenić wymierną skuteczność operacji. Ponadto, Kreml przed wybuchem wojny stosował bardzo starą strategię oswajania i usypiania naszej czujności. Prowadzono działania podprogowe, a Rosja przygotowywała sobie grunt do dalszych kroków, z czasem przekraczając kolejne granice agresji, które mogły być podstawą do wypowiedzenia wojny, a jednak tak się nie stało. 

Warto podkreślić, że rosyjska „szara strefa” w cyberprzestrzeni miała trzy podstawowe cele. Po pierwsze, tworzenie warunków do wojny. Po drugie, testowanie odpowiedzi Zachodu na ataki. Po trzecie, rozpowszechnianie fałszywych informacji i propagandy. To wszystko miało prowadzić do uśpienia opinii światowej i powolne przyzwyczajanie nas do sytuacji w Ukrainie. Putin sprytnie stłumił czujność Zachodu, a cybernarzędzia stanowiły idealny sposób na osiągnięcie tego celu. 

Sz.P.: Jaki płynie z tego wniosek Pani zdaniem?

Dr Dominika Dziwisz: Problemem nie było przypisanie pochodzenia ataku, ponieważ dobrze zdawaliśmy sobie sprawę, kto stoi za określonymi działaniami. Zawiódł nas brak determinacji, bo przecież decyzja o tym, co stanowi agresję na gruncie prawa międzynarodowego, jest decyzją polityczną. 

Sz.P.: A czy Pana coś zaskoczyło, jeśli chodzi o cyberprzestrzeń i wojnę w Ukrainie?

Dr Błażej Sajduk: Żeby odpowiedzieć na to pytanie należy odróżnić dwie odrębne, choć powiązane kwestie. Patrząc na ten konflikt możemy formułować wnioski bardziej ogólne dotyczące przyszłej roli cyberprzestrzeni w działaniach wojennych oraz bardziej szczegółowe dotyczące specyficznie rosyjskiego sposobu prowadzenia cyberoperacji. Koncentrując się na tym drugim wątku zaskoczyło mnie to, że Rosja dysponując zasobami w postaci bliskości kulturowej i językowej do tego, posiadając, jak się wydawało, dobre rozeznanie wywiadowcze oraz zinfiltrowane instytucje państwa ukraińskiego wybrała wariant kinetyczny rozwiązania sporu z Ukrainą. Na poziomie ogólnych „zaskoczeń”, widać, że cybernetyczne nękanie przeciwnika na niewiele się zda, gdy zagrożone są fundamentalne interesy narodowe.

Po prostu Kreml uznał, że z perspektywy bezpieczeństwa konieczne jest przeprowadzenie interwencji i fizyczne zajęcie terytorium, a nie tylko posiadanie wpływu w społeczeństwie ukraińskim. Stąd wynika drugorzędna, jeśli nie trzeciorzędna rola „cyber” dla tej sytuacji. Otwartym pozostaje pytanie, o to, czy podobny przebieg miałby konflikt, w którym udział brałyby np. Stany Zjednoczone, globalny lider w zakresie zdolności w cyberprzestrzeni. 

wojna Ukraina
Uderzenie sił ukraińskich.
Autor. Генеральний штаб ЗСУ (@GeneralStaffUA)/Twitter

Sz.P.: Spójrzmy na sprawę z drugiej strony – czy potwierdziło się coś, co Pan prognozował, zakładał przed inwazją w kontekście cyberprzestrzeni?

Dr Błażej Sajduk: Potwierdziła się rola prywatnych podmiotów, w szczególności amerykańskich. Wiele rządów, jak np. w Teheranie czy Chinach, próbuje budować „cyfrowe wielkie mury”, jednak wojna w Ukrainie pokazała, że gdy pojawił się Elon Musk ze swoim zdecentralizowanym Starlinkiem – docelowo kilkunastoma tysiącami satelitów, to zmienił zasady gry, zapewniając, jak dotąd niezagłuszalny, Internet z kosmosu. Co istotne, nawet w trakcie wojny, nie udało się ograniczyć do niego dostępu.

Mamy do czynienia z zaangażowaniem również i innych firm, jak Amazon, Microsoft, Google, czy podmiotów z Europy. W tym kontekście wystarczy wspomnieć, że Ukraina przesłała swoje dane, w tym informacje o krytycznym znaczeniu dla funkcjonowania kraju, do chmur zewnętrznych dostawców. Tego typu procesy i zjawiska pokazują, jak w praktyce działa „backup" dla państwa i jak istotną rolę odgrywają tu prywatne przedsiębiorstwa. Mówimy o wsparciu udzielonym na niespotykaną do tej pory skalę i to na wielu poziomach, krytycznie ważnych z perspektywy ciągłości funkcjonowania kraju. 

Sz.P.: Cyberprzestrzeń została oficjalnie uznana przez NATO za jedną z domen konfliktu. Na ile wojna w Ukrainie umacnia nas w słuszności tej decyzji?

Dr Dominika Dziwisz: Udział cyberkomponentu w tej wojnie jest znaczący, choć nie w takim stopniu, jak sobie to wyobrażaliśmy (m.in. nie było „cyberarmagedonu” – red.). Ukraina jest polem testowym do prowadzenia działań wojennych w cyberprzestrzeni. Jeśli Rosjanom – jak dotąd – nie udało się w ramach tego konfliktu doprowadzić do poważnego incydentu, to wcale nie oznacza, iż nie uda się to w innych okolicznościach innemu państwu. 

Czytaj też

Sz.P.: Pani zdaniem nie doszło do „cyberarmagedonu” w wyniku działań Rosji, bo...?

Dr Dominika Dziwisz: Można tutaj wysnuć kilka scenariuszy. Jednym z nich jest przyjęcie, że dla Kremla cyberprzestrzeń jest obszarem przeznaczonym głównie do działań informacyjnych. Moskwa mogła od samego początku zakładać, że właśnie w ten sposób wykorzysta potencjał wirtualnej domeny. 

Inny pogląd zakłada, że planowanie i koordynacja cyberoperacji z działaniami kinetycznymi są czasochłonne i skomplikowane. Kiedy Rosja 24 lutego 2022 r. rozpoczęła atak kinetyczny na terytorium Ukrainy, chciała je zagarnąć w krótkim czasie, szybko. To się nie udało. Rosjanie nie byli przygotowani na kilkumiesięczne walki, w związku z tym nie uwzględnili większego wykorzystania cyberprzestrzeni dla celów strategicznych. 

wojna Ukraina
10. Górska Brygada Szturmowa Ukrainy.
Autor. 10th Mountain Assault Brigade/Defense of Ukraine (@DefenceU)/Twitter

Sz.P.: A jak Pan postrzega cyberprzestrzeń jako domenę konfliktu?

Dr Błażej Sajduk: Wydaje mi się, że dla państw nie-potentantów w domenie cyber jej znacznie będzie szczególnie istotne przed i po konflikcie kinetycznym, zaś w trakcie jego trwania rola zdolności ofensywnych w cyber będzie ograniczona. Kluczowe będą zdolności wywiadowcze oraz oddziaływania informacyjnego.

W trakcie trwającego już „gorącego” konfliktu istnieje wiele tańszych, szybszych i bardziej efektywnych sposobów oddziaływania na przeciwnika, jak np. uderzenia rakietowe. Gdy toczy się już wojna, większość z zalet przypisywanych ofensywnym cyberoperacjom znika. Utrudniona atrybucja przestaje być zaletą, ponieważ walczące strony są w pełni świadome swoich intencji. Skutek uderzeń rakietowych jest niemal natychmiastowy i długotrwały, podczas, efekty cyberoperacji mogą być odwracalne. 

Sz.P.: Czyli rosyjskie cyberataki nie są skoordynowane z konwencjonalnymi działaniami?

Dr Błażej Sajduk: Według danych ujawnionych przez różnego rodzaju ośrodki analityczne, w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie (po inwazji z 24 lutego ub. r. – red.) wykorzystanych zostało od 6 do nawet 9 nowych rodzin malware'u. Jeśli Rosjanie wykorzystali złośliwe oprogramowanie na tak masową skalę – po prostu zaatakowali najprawdopodobniej wszystkim czym dysponowali – to siłą rzeczy, gdzieś jakiś cyberatak „współgrał” z konwencjonalnymi działaniami. 

To nie wyglądało tak, jak na filmach, gdy kolumna piechoty i wozów bojowych zmierza w np. kierunku elektrowni, a tuż przed bezpośrednim uderzeniem dochodzi do paraliżu infrastruktury IT obiektu poprzez cyberoperację.

Sz.P.: Mając na uwadze, że cyberprzestrzeń nie służy obecnie do osiągania strategicznych celów, to jakie zdolności należy rozwijać, aby „wycisnąć" wszystko co najlepsze z wirtualnej domeny?

Dr Błażej Sajduk: Kluczowe w tym aspekcie wydaje się posiadanie zdolności do zwalczania wrogiej dezinformacji. Ważną rolę odgrywają w tym aspekcie cieszące się ogólnospołecznym uznaniem media, zarówno prywatne, ale także i publiczne. Wydaje się, że zwłaszcza w tym drugim segmencie jest jeszcze sporo do poprawy. Bez cieszących się zaufaniem społecznym mediów, trudno jest zwalczać wrogie działania dezinformacyjne, zwłaszcza w społeczeństwach, w których rywalizacja polityczna przerodziła się w walkę polityczną.

Druga część rozmowy już niebawem na łamach CyberDefence24.pl.

Publikacja dofinansowana z grantu Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych w ramach Programu Strategicznego Excellence Initiative na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. rwd

    Było miło. A to ładnie tak wszystko zrzucać na Rosję w usypianiu Zachodu? Nie pamiętamy już roli Niemiec, które robiły wszystko co mogły nie licząc się z kosztami, aby Putin odniósł sukces na tym polu?