Hakerzy z Korei Północnej włamali się do smartfonów urzędników ministerstwa spraw zagranicznych Korei Południowej. Ukradli ich SMS-y, historie połączeń oraz inne informacje zapisane w pamięci telefonów. Informację o tym podał południowokoreański wywiad.
Celem ataku padli wyżsi rangą dyplomacji Seulu. Hakerzy zaatakowali dziesiątki smartfonów, bombardując pracowników MSZ Korei Południowej mailami i wiadomościami, które zawierały linki do stron ze złośliwym oprogramowaniem. W co piątym wypadku atak okazał się skuteczny. Na infiltrację narażone były przede wszystkim telefony osobiste. Służbowe komórki wyposażone w system bezpieczeństwa były zazwyczaj w stanie poradzić sobie z zagrożeniem, choć i tutaj hakerzy odnotowali pewne sukcesy.
Sprawa jest o tyle poważna, że wśród wykradzionych informacji mogą znajdować się te związane z planami strategicznymi przeciwdziałania programowi nuklearnemu Phenianu. Jeżeli tak się stało, lider Korei Północnej Kim Dzong Un może już wiedzieć, w jaki sposób południowi sąsiedzi chcą zakłócić jego testy nuklearne.
Narodowa Agencja Wywiadu Korei Południowej zwołała kryzysową naradę z udziałem szefów 14 ministerstw, by przedyskutować zagadnienia cyberteroryzmu. Agencja twierdzi, że unieszkodliwiła już zagrożenie dzięki analizie zainfekowanych smartfonów. Udało się też wyśledzić, skąd atakowali hakerzy, ale wciąż nieznana jest dokładna skala ataku ani zakres informacji, które zostały wykradzione.
Cyberataki stają się już wizytówką reżimu Korei Północnej. System finansowy, sieć kolejowa i inne elementy infrastruktury krytycznej Seulu są stałym celem ataków ze strony hakerów. Wywiad południowokoreański szacuje, że Phenianowi za pomocą botnetów udało się w ub.r. zamienić ok. 60 tys. urządzeń w komputery- zombie. Tylko w styczniu hakerzy pracujący dla reżimu komunistycznego z Północy przeprowadzili skuteczne ataki na 10 tysięcy komputerów w 120 krajach świata.