Wielka Brytania, aby uporać się z problem niedoborów kadr odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo w sektorze militarnym, zamierza zmienić zasady przyjmowania nowych rekrutów. Jako pierwszy z inicjatywą zastosowania mniej rygorystycznych oczekiwań wyszedł wiceadmirał Jonathan Woodcock.
Woodcock z Królewskiej Marynarki Wojennej, podczas corocznego spotkania Sea-Air-Space powiedział, że osoby odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo w tym rodzaju sił zbrojnych są traktowani inaczej niż reszta załogi. Według informacji przekazanych podczas wystąpienia podkreślił, że marynarka nie wymaga od specjalistów IT noszenia mundurów czy ścinania włosów na krótko. Jednak to nie jedyne przywileje jakie uzyskali cyberżołnierze. W przyszłości standardowe ograniczenia dla jednostek bojowych mają ich nie dotyczyć.
Znacznie łagodniejsze traktowanie specjalistów od cyberbezpieczeństwa jest możliwe dzięki przenoszeniu ich automatycznie do służb rezerwy, które nie są obarczone zasadami obowiązującymi nowych rekrutów. Tym samym marynarka Wielkiej Brytanii postanowiła pójść na kompromis względem cyberekspertów. "Poluzowanie obyczajów" może się jeszcze pogłębić, w szczególności w przypadku wysoko specjalistycznych jednostek.
Czytaj także: Bundeswehra wkracza na cyfrowe pole walki
Ruch Królewskiej Marynarki Wojennej z pewnością spowoduje, że osoby wybierające zawód specjalisty cyberbezpieczeństwa rozważą wstąpienie do służby. Takim działaniem marynarka udowodniła, że posiadanie w jej szeregach personelu technicznego jest ważniejsze niż tradycyjne wymagania wobec rekrutów.
Podczas swojego panelu wiceadmirał Woodcock podkreślił, że siły amerykańskie powinny także rozważyć przyjmowanie cyberekspertów bez patrzenia na wojskowe formalności, dopasowując się do obecnej sytuacji. Zgodnie z ostatnimi przewidywaniami, do 2019 w sektorze cyberbezpieczeństwa zabraknie ponad 1,5 mln specjalistów.