Reklama

Technologie

Jowita Michalska, Digital University: Nie można obrażać się na rozwój sztucznej inteligencji [WYWIAD]

Gdzie doprowadzi nas rozwój sztucznej inteligencji?
Gdzie doprowadzi nas rozwój sztucznej inteligencji?
Autor. Maximalfocus/ Unsplash/ Domena publiczna

Wchodzimy w erę, kiedy z tekstu będziemy mogli wygenerować wszystko w bardzo szybkim tempie. Jednocześnie trzeba uważać, bo każdy miecz jest obosieczny i AI może zostać wytrenowana w taki sposób, że zostanie użyta przeciwko jakimś grupom czy określonym osobom. Wyzwaniem jest też poradzenie sobie z nierównościami - ocenia przyspieszony rozwój sztucznej inteligencji w rozmowie z CyberDefence24.pl Jowita Michalska, założycielka i prezeska Digital University.

Reklama

Nikola Bochyńska, CyberDefence24: Mam wrażenie, że jesteśmy na etapie zachwytu nad sztuczną inteligencją (AI) i takimi modelami jak np. Bing Microsoftu czy Bard Google’a. Jak to wpłynie na edukację, proces kształcenia?

Reklama

Jowita Michalska, założycielka i prezeska Digital University: Obecnie mamy dwie „nogi” związane z rozwojem sztucznej inteligencji. Jedna wpływa bardzo mocno na postęp innych technologii, jest częścią składową. Druga to jej indywidualny rozwój. Weszliśmy w erę, w której zaczęliśmy „partnerować” AI: teraz uczymy się z nią „rozmawiać”, „bawimy się” tą technologią. Niepotrzebnie próbujemy zakazywać jej stosowania np. uczniom i studentom. Oczywiście to pierwszy odruch związany z nowością i niewiedzą na ten temat. Prawie 100 lat temu nauczyciele matematyki protestowali przeciwko kalkulatorom. Oczywiście mamy świadomość, jak wielka jest to różnica w potencjale, ale sztuczna inteligencja to coś, co już z nami zostanie i będzie się rozwijać na naszych oczach. Wchodzimy w erę, kiedy z tekstu będziemy mogli wygenerować wszystko w bardzo szybkim tempie.

Jowita Michalska, prezeska Digital University
Jowita Michalska, prezeska Digital University
Autor. Jowita Michalska/ archiwum prywatne

Jednocześnie trzeba uważać, bo każdy miecz jest obosieczny i AI może zostać wytrenowana w taki sposób, że zostanie użyta przeciwko jakimś grupom czy określonym osobom. Wyzwaniem jest też poradzenie sobie z nierównościami. Przykładowo, AI pytana o wygenerowanie obrazu osoby zarządzającej firmą zazwyczaj pokaże białego mężczyznę w średnim wieku.

Reklama

W ciągu najbliższych 18- 24 miesięcy generatywna sztuczna inteligencja będzie zintegrowana z aplikacjami konsumenckimi, więc zaczniemy jej używać często nieświadomie. Już teraz AI jest obecna w niektórych programach, np. w aplikacji Canva wykorzystywany jest model AI o nazwie Stable Diffusion. Będziemy coraz częściej widzieć sztuczną inteligencję jako element inkorporowany do innych aplikacji, jak m.in. ChatGPT w produktach Microsoftu. Po prostu będziemy przyzwyczajać się do tego, że jest wszędzie. Jeśli ktoś oglądał „Iron Mana” to wie, że takiego J.A.R.V.I.S.a za kilka lat będziemy mogli kupować sobie jako usługę subskrypcji, a może nawet w abonamencie telefonicznym.

W krótkiej przyszłości ChatGPT będzie naszą asystentką/asystentem, który pomoże nam np. zaplanować metodologię uczenia się z dziećmi, sposób ich edukowania wedle określonych możliwości dziecka czy wedle etapu rozwoju, na którym obecnie się znajduje. Najmłodsi też będą współpracować z AI, a oni bardzo dobrze radzą sobie z technologiami, lecz nie jest to pozbawione zagrożeń. Choć rozumiem, że dzisiaj o tym trochę mniej.

Nikola Bochyńska: Oczywiście o zagrożenia też zapytam z racji profilu naszego portalu. Wiemy już, że ChatGPT potrafi np. napisać złośliwy kod, a w mediach społecznościowych wciąż głównie obserwujemy zachwyt nad możliwościami tego narzędzia. Jakie potencjalnie zagrożenia widzi pani pod kątem edukacji przyszłych pokoleń?

Jowita Michalska: Największą grupą zagrożeń będą te około społeczne. Już dziś dzieci pytają sztuczną inteligencję o takie sprawy jak: „pokłóciłem się z mamą, co mam zrobić?” lub traktują technologię jak swojego przyjaciela czy przyjaciółkę. Szczególnie po pandemii mamy osamotnione społeczeństwo, do którego technologia wkrada się bardzo szybko jako właśnie taki „przyjaciel”. W Fundacji Digital University mamy program dla nauczycieli - Be.Net, a w nim webinary z ekspertami i scenariusze lekcji. Wyposażamy nauczycieli w najnowszą wiedzę i narzędzia, by rozmawiali z uczniami o tych zagrożeniach; by na przykład dzieci, kiedy mają myśli samobójcze, nie pytały technologię o to „co mają zrobić”, a wiedziały do kogo się zwrócić po pomoc.

Uważam, że to jedno z poważniejszych wyzwań. Do tego dochodzą oczywiście wszelkiego rodzaju te, w których specjalizuje się wasz portal, związane z cyberbezpieczeństwem. To także wszystkie kwestie dotyczące pozytywnego, jak i negatywnego wpływu korzystania z technologii. Zawsze jest też pytanie: „kto kogo prześcignie”.

Zagrożeniem jest też trenowanie sztucznej inteligencji na masowych, ogólnodostępnych informacjach - reinforcement learning from Human Feedback (uczenie się ze wzmocnieniem na podstawie informacji zwrotnych od ludzi – red.). Pytaniem jest, czy to my uczymy technologię i jaki ona daje nam feedback? Czy nabiera ludzkich wartości? Jeśli tak, jakich? Ludzie są bardzo różni, nie wszyscy prezentują pozytywne wartości. Technologia nadal dominuje też w świecie białych, zamożnych, może być stronnicza, ucząc się od nas. Jak dzisiaj spojrzymy na te ponad 100 milionów osób, które trenują ChatGPT, korzystając z darmowej wersji beta, to wiemy, że uczą tę technologię bardzo wielu różnych informacji. Wyzwaniem jest, czy ta technologia odróżni dobro od zła.

Czytaj też

AI nie naprawi przepaści technologicznej

Nikola Bochyńska: Jeśli mówimy o różnicach społecznych, również w edukacji - z jednej strony wciąż wiemy, że istnieją miejsca, gdzie ludzie nie mają dostępu do internetu, bądź nie ma szybkich łączy internetowych. Z drugiej, część ludzkości zaczyna trenować sztuczną inteligencję. Czy wobec tej ekspansji AI przeskok cywilizacyjny w nauce jeszcze się pogłębi?

Jowita Michalska: Obecnie już mamy sytuację, że brakuje milionów nauczycieli na całym świecie; że są miejsca, gdzie trudno skończyć szkołę podstawową. Jednak hinduski profesor Sugata Mitra już ponad 20 lat temu przeprowadził eksperymenty, z którego wynikało, że dzieci bardzo szybko potrafią się same uczyć i adaptować technologię, korzystając wtedy z komputerów pozostawionych dla nich w slumsach dużych miast i małych wioskach w Indiach.

Myślę jednak, że tej przepaści technologicznej sztuczna inteligencja nie naprawi, a wręcz ją pogłębi. Wchodzimy w erę tzw. assistive computing, w której to my jesteśmy kooperantami technologii. Dobrym pytaniem jest, kto komu asystuje. To pewnie pokaże przyszłość.

Człowiek w wielu obszarach nie ma szans, choć jest oczywiście cała masa dziedzin, w których technologia człowiekowi nie dorównuje. Jeśli natomiast myślimy o takiej czynności jak kodowanie, które człowiekowi zajmie około 120-150 minut, to już dziś wiadomo, że AI może zrobić to w o połowę krótszym czasie. Takie asystowanie technologii bardzo nam poprawia produktywność. Wobec tego ci, którzy już uczą się trenowania AI, zyskają ogromną przewagę nad dzieciakami, które nawet jeśli zyskają kiedyś dostęp do tego narzędzia, to nie będą miały za sobą tych przetrenowanych godzin.

Technologia demokratyzuje, ale tylko do pewnego punktu. Nadal blisko połowa świata pozbawiona jest dostępu do sieci, a my tu mówimy o 5G czy za chwilę 6G. Rozwarstwienie społeczne jest zatem gigantyczne. Z kolei jeśli myślimy na przykład o grafiku, to przeciętnie na jeden projekt potrzebuje on kilka godzin, a w asyście AI – trwa to krócej niż minutę. Wyda jej polecenie i w sekundę pojawia się konkretne rozwiązanie. Zatem prawda jest taka, że już nigdy nie będziemy myśleć samodzielnie.

Nikola Bochyńska: Czy odwiedzając polskie szkoły można wysnuć wniosek, że są gotowe na przyswajanie rozwiązań AI?

Jowita Michalska: Brak gotowości polega na tym, że już dzisiaj jest tak przeładowany system edukacji, a nauczyciele muszą wtłoczyć dzieciom do głowy takie ilości informacji przyswajanych pamięciowo, że odpowiedź brzmi: nie. Brak jest eksperymentowania, realizowania projektów a wiadomo od lat, że jest to dużo skuteczniejsza metoda edukacji. Od kilku lat mamy w fundacji programy edukacyjne dla nauczycieli i uczniów, rocznie udaje nam się przeszkolić prawie 40 tys. dzieci i nauczycieli. Widzimy, że jest wielu wspaniałych nauczycieli, którym się chce, którzy nie bacząc na to, że mało zarabiają i że ich zawód jest tak niedoceniany, angażują się na 120 proc. i zarażają dzieci pasją do nauki. Wciąż jest ich za mało.

Obecnie pracujemy z Microsoftem i z Ministerstwem Edukacji nad projektem przewodników, jak mogą pomóc uczniom zrozumieć technologię, jak posługiwać się ChatemGPT, by wspierał ich w nauce. Jeśli popatrzymy na nauczycieli masowo, to brakuje im czasu, umiejętności, a szkoły są przeładowane i tylko myśli się, jak dołożyć kolejny przedmiot. Mam 13-letnią córkę w siódmej klasie, która ze szkoły potrafi przyjść kompletnie wykończona, pod tym względem nic się nie zmieniło od wielu lat. Ciągle w dzieci ładuje się ogólną wiedzę, a nie uczy się ich rzeczy potrzebnych do rozwoju i postrzegania świata, który jest tak różnorodny, zmienny i opakowany w nową technologię. Na przykład samodzielnego myślenia, umiejętności zadawania pytań czy choćby kwestii związanych z dobrostanem psychicznym i wyzwaniami w zależności od wieku. Co z tego, że ktoś będzie wybitny z jakiegoś przedmiotu, skoro będzie cierpiał na depresję?

Czytaj też

Kompetencje przyszłości

Nikola Bochyńska: Gdyby pani miała wskazać na kompetencje przyszłości, co do których już wiemy, że trzeba je rozwijać i które powinny kształtować polskie szkoły, to jakie umiejętności by to były?

Jowita Michalska: Umiejętność zadawania pytań i wykorzystywania dowolnych dostępnych narzędzi do rozwiązania problemów. Przykładowo, w krajach skandynawskich powoli zaczyna się pozwalać na maturze na korzystanie z komputerów czy kalkulatorów, bo liczy się sprawdzenie, w jaki sposób dziecko rozumuje i czy jest w stanie rozwiązać jakieś zadanie, korzystając z ogólnodostępnych narzędzi.

Obecnie w polskich szkołach mamy mało pracy projektowej, nie uczy się pracy zespołowej z prawdziwego zdarzenia. Nie podkreśla się potrzeby zdobywania kompetencji porozumiewania się w interdyscyplinarnym zespole, gdzie każdy ma trochę inne umiejętności; gdzie potrafimy się dogadać i wykorzystać nasz największy potencjał. Nie uczymy eksperymentowania, uczenia się na własnych błędach – nie kultywujemy zwyczaju wyciągania wniosków na podstawie eksperymentów, nie korzystamy z tej wiedzy, a jeśli nie przyznamy się, że coś nam nie wyszło, to nie pójdziemy dalej. To także konieczność nauki wspomnianych technologii asystujących, współpracy na linii human – technology, human – robots. Trzeba zdać sobie sprawę, że jesteśmy w takim momencie świata, że zdecydowanie przyspieszyliśmy, a nie mamy żadnego planu. Ani edukatorzy, ani bankowcy.

Nikola Bochyńska: Ani rząd.

Jowita Michalska: Nikt nie ma planu, a będziemy potrzebować ludzi do pracy z technologiami. Pojawiają się eksperymenty z czterodniowym tygodniem pracy i są jak na razie jak „ferment” na rynku pracy, czy te z minimalnym dochodem podstawowym. Trzeba sobie odpowiedzieć na szereg pytań, np. „czy my potrafimy nie pracować?”, „czy praca jest dla nas tylko sposobem zarobkowania?”. Część z nas będzie miała bierny dochód, a co zrobimy z tym wolnym czasem? Dla wielu praca jest centrum życia, a te zmiany na rynku będą się działy za mojego i pani życia. Powinniśmy się tego uczyć, by znajdować cel w życiu inny niż praca.

Nikola Bochyńska: Pewnie często panią o to pytają: w jakim kierunku warto się przekwalifikować, na jakie kompetencje postawić?

Jowita Michalska: Warto iść za trendami technologicznymi, które będą miały największe znaczenie i uczyć się kompetencji wokół tych tematów. Idąc za amerykańskimi futurystami, uważam, że warto rozwijać się w stronę biotechnologii i bioinżynierii – wokół nich będzie istniała cała masa zawodów. Ogromny obszar powstanie wokół ekologii, związany z energią odnawialną, zrównoważonym recyklingiem, aby likwidować odpady w sensowny dla planety sposób. Już dziś mamy enzymy trawiące plastik, możemy być zatem np. ekspertem od bakterii czy np. dżdżownic, które będą w stanie odpowiadać za naturalny recykling.

To także zawody na pograniczu artystycznym, które będą miały za zadanie ponownie wykorzystać śmieci; cały trend związany z „wildingiem” – osobiście bardzo mi się podoba, by cenić środowisko naturalne; mówić o upodmiotowieniu natury.

To także osoby odpowiedzialne za rozwój miast w poszanowaniu np. przedstawicieli broniących interesów pszczół, a z drugiej strony patrząc - na autonomiczne samochody. Będziemy potrzebować osób, które zajmą się przywracaniem środowiska naturalnego w miejscach zabetonowanych. Wiemy, że jest mnóstwo zawodów związanych z opieką medyczną. Jest też grupa ciekawych zawodów, która związana jest z upraszczaniem i tłumaczeniem zaawansowanej technologii. Mamy do czynienia ze światem obfitości, więc przeciętny człowiek może mieć trudność ze zorientowaniem się, co jest dla niego dobre. Mamy szereg możliwości związanych z technologiami ubieralnymi w medycynie, inteligentnym domem.

Do tego dochodzą też – w drugą stronę – osoby, które będą odpowiedzialne za detoks cyfrowy. Jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od technologii i już dziś trzeba szczerze odpowiedzieć na pytanie, czy potrafimy sami z tego wyjść, czy potrzebujemy pomocy. Będzie coraz więcej terapeutów skupiających się właśnie na tym.

Czytaj też

Koniec niektórych zawodów jest przesądzony

Nikola Bochyńska: Popularnym trendem jest pytanie ChatuGPT o to, jakie zawody będą zagrożone, a jakie nie. Pani zdaniem, którzy fachowcy mogą czuć się bezpiecznie?

Jowita Michalska: Polecam kierować się tu przewidywaniami Kai-Fu Lee, który jest znanym ekspertem ds. sztucznej inteligencji. Na pewno będą to wszystkie zawody oparte o powtarzalne i rutynowe czynności, dające się w łatwy sposób zoptymalizować. To wspomniany grafik czy zawody marketingowo-reklamowe, które związane są z zamianą tekstu na obraz czy głosu w tekst.

Uważam, że to obecnie przesądzone. Część zawodów teoretycznie kreatywnych odejdzie do lamusa. To także wszelkiego rodzaju profesje, opierające się na obsłudze klienta, asystenckie. Mam nadzieję, że po części AI wesprze nauczycieli i spełni rolę tutora, by każde dziecko mogło w dłuższej perspektywie z niego korzystać; że będzie miało swojego „osobistego asystenta”, który będzie przypominał mu o czym zapomniał, kształtował krótko- i długoterminowe cele. To też takie proste czynności jak np. umówienie do urzędu, restauracji, związane z rosnącym zaufaniem do technologii, których nie lubimy wykonywać, a które chętnie przekażemy algorytmom.

Nikola Bochyńska: Ratunkiem w przypadku zawodów, które już są wskazywane jako „zagrożone” będzie właśnie nauka obsługi sztucznej inteligencji? Obecnie już są wymieniane jako łatwo zastępowalne np. copywriter czy social media manager. Widziałam nawet ogłoszenie, w którym ktoś nie szukał copywritera, a kogoś do obsługi sztucznej inteligencji, generującej określoną liczbę tekstów do postów. Ogłoszenie wywołało oczywiście wielkie oburzenie na grupie dla copywriterów, ale czy nie w tę stronę idziemy?

Jowita Michalska: Ma pani rację. Uważam, że nie można obrażać się na rozwój, bo to nigdy się nie opłaca. To znaczy można, tylko on i tak będzie. Tak jak mówi profesor Scott Galloway: „Żyjemy w świecie, w którym rządzi technologia, a my tylko w nim żyjemy”. Możemy odnieść się do tego albo udawać, że jej nie ma, ale to będzie tylko udawanie i to bardzo krótkotrwałe.

Pojawią się prace związane z asystowaniem sztucznej inteligencji czy też asystowaniem sobie nawzajem: jedni będą mówili, że to sztuczna inteligencja asystuje nam, a drudzy - że to my jej asystujemy. Wszystko to kwestia punktu ciężkości. Dziś piszący posty do mediów społecznościowych muszą je poprawiać po AI, ale za półtora roku już nie będą musieli, bo ta technologia bardzo szybko się uczy. Jeśli na przykład będzie pisała moje posty przez pół roku, to szybko nauczy się mojego stylu pisania i będzie robiła to coraz lepiej. Potrzebne nam osoby, które w formie asystowania będą współpracowały z tą technologią i miały na przykład cały szereg potrzebnych kompetencji, by zadać pytania w odpowiedni sposób, zlecić zadania. Tu pojawi się ciekawa grupa zawodów. Kiedyś uczyliśmy się angielskiego, francuskiego czy włoskiego, a dzisiaj musimy uczyć się języka technologii.

Nikola Bochyńska: Czy w takim razie pani zdaniem da się przewidzieć - patrząc na to, jak sztuczna inteligencja szybko się rozwija, zarówno jeśli chodzi o propozycje gigantów tech, jak i mniejszych firm - w którym punkcie będziemy, jeśli chodzi o koniec tego roku?

Jowita Michalska: W ciągu 18-24 miesięcy będziemy obserwować integrację narzędzi AI w sposób niewidzialny do aplikacji i programów. Odnotujemy ogromny skok jakościowy i zauważalna stanie się samodzielność w tym, co zrobi sztuczna inteligencja. Zupełnie inaczej będzie wyglądała grafika, procesy tworzenia treści. Obecnie - używając ChatuGPT czy Binga - widzimy, że korzystamy z tych technologii bezpośrednio, a w krótkim czasie będą „wpięte” w wiele programów w ten sposób, że nie do końca będziemy świadomi tego, iż z niej korzystamy.

Trzeba jednak pamiętać, że dzisiaj te systemy nie są budowane po to, aby przynieść nam szczęście i „wspaniały świetlany rozwój”, ale po to, by generować przychody i tylko i wyłącznie po to. To jest tak, jak z mediami społecznościowymi – też istnieją po to, by maksymalizować zyski, a zbierają żniwo w postaci problemów współczesnego świata, np. wpływu na zdrowie psychiczne. Obecnie dopiero zaczynamy zastanawiać się nad tym, jak sobie z tym poradzić, czy media społecznościowe robią więcej dobrego, czy złego? Big Techy znowu rosną w siłę i sztuczna inteligencja to ich kolejne paliwo.

Czytaj też

Czeka nas ogrom niebezpieczeństw

Nikola Bochyńska: Właśnie, sama pani stwierdziła, że w debacie publicznej widać trend, jeśli chodzi o ocenę Big Techów: coraz głośniej mówi się o ich szkodliwym wpływie na życie społeczne, na nasz dobrostan psychiczny. Czy podobnie - dopiero za kilka lat - zaczniemy się zastanawiać, jakie potencjalne szkody mogła przynieść sztuczna inteligencja?

Jowita Michalska: Mam nadzieję, że nie będzie to za kilka lat, dlatego że mamy już świadomość technologiczną – z tymi technologiami żyjemy od ponad 20 lat i one ciągle przyspieszają. Obecnie mamy kolejny skok, akurat pod względem rozwoju sztucznej inteligencji. Ten plan jest nam potrzebny teraz - w przypadku AI, która niesie ze sobą ogrom prawdziwych niebezpieczeństw nie możemy sobie pozwolić na to, by za 10 lat zorientować się, że chcemy to naprawić. Natomiast w tej chwili również za rozwój tej technologii odpowiadają inni ludzie niż 20 lat temu, którzy wtedy byli hurraoptymistami i którym wydawało się, że wszystko musi iść do przodu. Dzisiaj nawet w tym świecie stricte technologicznym mamy już powoli osoby zainteresowane tym, by ta technologia nie zrobiła nikomu krzywdy.

Chciałabym zakończyć cytatem z Kai-Fu Lee, którego gościliśmy w zeszłym roku na Masters&Robots: predykcje związane z zakończeniem całej naszej historii związanej ze sztuczną inteligencją są bardzo trudne, ponieważ to nie jest tylko historia o sztucznej inteligencji, to jest historia również o ludziach z wolną wolą, którzy mogą dokonywać własnych wyborów i tworzyć własną przyszłość tu i teraz. Nasza przyszłość i przyszłość sztucznej inteligencji będą stworzone przez nas i to my powinniśmy już dzisiaj mieć refleksję nad wyborami, jakich dokonujemy i działaniami, jakie bierzemy pod uwagę.

Nikola Bochyńska: Mam nadzieję, że świadomość społeczna będzie większa w tym temacie, bo na razie widzę hurraoptymizm w testowaniu narzędzi i brak zastanawiania się nad tym, że sami trenujemy sztuczną inteligencję, a później potencjalnie może wykluczyć nas z rynku pracy. Bardzo dziękuję za rozmowę.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama