Polityka i prawo
Technologia narzędziem represji Chin. Mniejszość muzułmańska ofiarą reżimu
Władza w Chinach wykorzystuje nowoczesne narzędzie big data do inwigilowania, wykrywania i represjonowania muzułmańskiej mniejszości, tłumacząc się, że podjęte działania mają charakter prewencyjny a ich celem jest ochrona państwa przed ekstremizmem i terroryzmem. W rzeczywistości do „obozów edukacji politycznej” trafiają niewinne osoby, które „nie podobają się” lokalnej administracji. Technologia jest w Państwie Środka wykorzystywana do łamania podstawowych praw człowieka – alarmuje Human Rights Watch.
Chińskie narzędzie big data o nazwie „Integrated Joint Operations Platform” (IJOP) jest wykorzystywany przez służby w regionie Xinjiang do identyfikowania i wyłapywania muzułmanów ludów tureckich (społeczność zamieszkująca rozległe terytoria ciągnące się pasem od Azji Mniejszej przez Kaukaz, Azję Środkową i południową Syberię aż po Czukotkę oraz liczne izolowane terytoria w Europie Wschodniej, na Bliskim Wschodzie i w Chinach), głównie Ujgurów. Sprawę ujawnił wyciek listy ponad 2000 więźniów z prefektury Aksu (w skrócie „Lista Aksu”).
Wykaz danych, który trafił do Human Rights Watch (HRW) w sierpniu br. dzięki Uyghur Service Radio Free Asia, potwierdza w jaki sposób Państwo Środka wykorzystuje technologię do represjonowania ludności muzułmańskiej. Za pomocą IJOP lokalne służby identyfikowały osoby określonego pochodzenia i wyznania, następnie je oznaczały w systemie, aby finalnie zlecić aresztowania i wysłać do „obozów edukacji politycznej” w Sinciangu.
W tym miejscu warto wyjaśnić, że IJOP stanowi bazę danych, która łączy dane osobowe zebrane z automatycznego monitoringu społeczeństwa z informacjami ręcznie wprowadzonymi do systemu na zlecenie urzędników państwowych.
Wyciek Listy Aksu dostarczył konkretnych informacji na temat tego, jak brutalne chińskie represje wobec tureckich muzułmanów w Sinciangu są wzmacniane przez technologię
Według przedstawicielki HRW w obliczu ujawnienia skandalu rząd w Pekinie powinien odnieść się do represji i w jasny sposób wyjaśnić rodzinom poszkodowanym dlaczego ich najbliżsi zostali zatrzymani i gdzie znajdują się obecnie.
Human Rights Watch po raz pierwszy poinformował o IJOP w lutym 2018 roku, wskazując, że program policyjny gromadzi dane o jednostkach z Sinciangu i sygnalizuje urzędnikom państwowym te osoby, które uważa za potencjalnie niebezpieczne. Następnie przedstawiciele władzy oceniają pozyskane informacje zestawiając je z pozostałymi danymi i na tej podstawie podejmują decyzję o wysłaniu określonych jednostek do więzienia lub innych obozów karnych – opisuje schemat działania HRW.
Aby zilustrować cały proces Human Rights Watch wskazało na przykład „Ms. T”, która została zatrzymana w wyniku wykorzystania IJOP. Jej osoba znajduje się na Liście Aksu i zawiera ocenę zagrożenia, jakie stwarza z perspektywy Chin. Kobieta została aresztowana po tym, jak system oznaczył ją jako „podmiot powiązany z wrażliwym krajem”. Na jakiej podstawie wydano taką decyzję? Wystarczyły 4 połączenia z zagranicznym numerem w marcu 2017 roku.
Muzułmanie w Sinciangu są uznawani za winnych, dopóki ich niewinność nie zostanie udowodniona
Jak tłumaczy HRW, IJOP jest zaprogramowany w taki sposób, aby wychwytywać określone zachowania oraz połączenia z numerem zagranicznym (m.in. zapisuje dokładny czas trwania połączenia). Organizacja, zgłębiając przypadek „Ms. T”, odkryła, że numer, z którym łączyła się ofiara represji należał do jej siostry, przebywającej za granicą.
Od tamtego momentu rodzeństwo nie miało ze sobą żadnego kontaktu. „Stanowiąca zagrożenie” kobieta trafiła do „obozu edukacji politycznej”, a po jego opuszczeniu pracuje obecnie przymusowo w jednej z lokalnych fabryk (5 dni w tygodniu a do swojej kwatery wraca jedynie w weekendy).
Zdecydowana większość osób z Listy Aksu jest represjonowana bezpodstawnie – wskazuje HRW. Taka sytuacja jest sprzeczna z oficjalnym stanowiskiem lokalnej władzy, która podkreśla, że jej zaawansowane technologie, takie jak IJOP, mają zapewnić bezpieczeństwo w Sinciang, przeciwdziałając przestępczości w sposób bardzo precyzyjny.
W tym miejscu warto podkreślić, że masowa inwigilacja i arbitralne przetrzymywanie muzułmanów społeczności ludów tureckich, głównie Ujgurów, w Sinciang narusza podstawowe prawa wynikające z chińskiej konstytucji oraz międzynarodowych praw człowieka. Art. 37 konstytucji stanowi, że wszystkie aresztowania muszą zostać zatwierdzone przez prokuraturę lub sądy.
Analiza procederu przez Human Rights Watch ujawniła, że żadna agencja nie wydaje się być zaangażowana w zatrzymania. To urzędnicy administracji, w tym lokalna policja, podejmują autonomiczną decyzję o zatrzymaniu konkretnej osoby. Co więcej, aresztowanym nie gwarantuje się prawa do należytego procesu, w tym dostępu do adwokatów i widzeń z rodziną.
Stosowanie inwazyjnego nadzoru, w tym w domach osób i w ich pobliżu, również narusza prawo do prywatności
Maya Wang zaapelowała do chińskiego rządu, wskazując, że ten powinien natychmiast zakazać korzystania z IJOP, usunąć wszystkie zabrane w ten sposób dane i informacje, a następnie zwolnić wszystkich bezpodstawnie przetrzymywanych w Sinciangu.
Lista 2000 nazwisk
Lista Aksu została przekazana Human Rights Watch w sierpniu br. przez Uyghur Service Radio Free Asia. Był to plik Excel zatytułowany „Lista IJOP” z nazwiskami ponad 2000 osób, która wyciekła pod koniec 2018 roku. Dane, jakie się na niej znajdują obejmują m.in.: imiona i nazwiska, płeć, datę zatrzymania, powód aresztowania oraz numer więzienia lub obozu.
Pomimo braku podpisu, wykaz osób dotyczy części prefektury Aksu, w której 80 procent mieszkańców to Ujgurowie. Zdaniem Human Rights Watch wszystkie osoby na liście są przedstawicielami tej społeczności. Połowę stanowią mężczyźni a okres zatrzymań waha się od połowy 2016 r. do końca 2018 r. W szczytowym momencie zatrzymano ponad 100 osób jednego dnia.
Kto zgodnie z treścią listy był uznawany za zagrożenie? Katalog przewinień jest bardzo rozbudowany – od praktykowania islamu, przez studiowanie Koranu bez pozwolenia państwa, używanie „podejrzanych” programów (np. Skype), odbywanie podróży do krajów „ryzyka” (w tym Turcji, Afganistanu, Arabii Saudyjskiej czy Kirgistanu), aż po zachowanie „ogólnie podejrzane” (m.in. osoby mające „złożone więzi, niestabilne myśli lub niewłaściwe preferencje seksualne”).
Aresztowani są traktowani na różnym poziomie „surowości” w zależności od ich poziomu posłuszeństwa. Osoby wyjątkowo nieposłuszne są umieszczane w obozach o bardziej rygorystycznym nadzorze.
Co ciekawe, Pekin początkowo zaprzeczał jakoby w Państwie Środka istniały represyjne obozy, lecz obecnie przyznał, że są one istotnym elementem do walki z ekstremizmem i terroryzmem.
Nie pierwszy raz
Omówiony przypadek nie jest jedynym odzwierciedleniem stosowanych represji ze strony Chin, które są wymierzone w mniejszości zamieszkujące to państwo. Do poważnych naruszeń praw człowieka przy wykorzystaniu technologii dochodziło w Państwie Środka wiele razy.
Potwierdzeniem takiego stanu rzeczy może być operacja hakerów pracujących na zlecenie chińskiego rządu, podczas której włamali się do sieci telekomunikacyjnej w celu śledzenia podróżujących Ujgurów w Azji Środkowej i Południowo-Wschodniej. Proceder ujawniono w drugiej połowie ubiegłego roku.
Kampania była elementem szerszej operacji szpiegowskiej ukierunkowanej na osoby „o wysokiej wartości” – dyplomatów i zagraniczny personel wojskowy. Priorytetowe dla rządu Chin było śledzenie ruchów mniejszości muzułmańskiej Ujugarów, którzy uważani są przez Pekin za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Operacja swoim zasięgiem objęła terytorium Turcji, Kazachstanu, Indii, Tajlandii i Malezji. Kraje te traktowane są jako szlaki tranzytowe do podróżowania między Sinciangiem a Turcją, co zdaniem obrońców praw człowieka jest próbą uniknięcia prześladowań ze strony państwa.
Pod koniec września 2019 roku celem hakerów powiązanych z Chinami byli Tybetańczycy. Tym razem wykorzystano luki w zabezpieczeniach telefonów Apple'a oraz złośliwe oprogramowanie, którym wcześniej inwigilowano mniejszość Ujgurów. Cyberataki ukierunkowano na osoby sprzeciwiające się władzy w Pekinie.
Na czym polegała operacja? Hakerzy podszywający się pod dziennikarzy lub działaczy na rzecz praw człowieka kontaktowali się z ważnymi postaciami świata polityki w Tybecie za pośrednictwem grup w komunikatorze WhatsApp. Następnie przekonywali ofiary do kliknięcia w link prowadzący do stron internetowych instalujących na telefonie oprogramowanie szpiegowskie.
Co warto odnotować, operacje przeciw Ujgurom i Tybetańczykom zostały połączone. Przeprowadziła je mała grupa hakerów współpracujących ze sobą, która wykazywała silne powiązania z Pekinem.
Opisane powyżej przypadki jednoznacznie pokazują, że Chiny podejmują wzmożone wysiłki w zakresie nadzoru elektronicznego skierowanego przeciwko kluczowym mniejszościom etnicznym. Jedną z nich jest społeczność Ujgurów, która jest uznawana przez Pekin za zagrożenie. Nie zmienia to jednak faktu, że działania ze strony Państwa Środka, które wykorzystuje do inwigilacji i represji nowoczesną technologię, naruszają podstawowe prawa człowieka.
Haertle: Każdego da się zhakować
Materiał sponsorowany