Reklama

Social media

#CyberMagazyn: Jak Rosja cenzuruje zachodnie media społecznościowe?

W tym roku media obiegły informacje o wielomilionowych, jeśli liczyć w dolarach, karach za niezgodność z rosyjskimi przepisami, jakie mają według tamtejszego regulatora Roskomnadzoru zapłacić firmy takie jak Google i Meta (Facebook). O co chodzi? O uznawane przez Rosję za nielegalne treści, przeważnie powiązane z opozycją wobec Putina.

Serwis internetowy brytyjskiego nadawcy publicznego BBC przytacza historię wpisu rosyjskiego poety ukrywającego się pod pseudonimem Syberyjski Wiking, który latem 2018 roku znalazł się na Facebooku. W poście przedstawiono dwugłowego rosyjskiego orła, wyposażonego w głowy prezydenta Rosji Władimira Putina i ówczesnego premiera Dmitrija Miedwiediewa. Karykaturze towarzyszył krótki wiersz oskarżający orła o podwójną - w porównaniu z innymi - chciwość oraz rozbuchaną inwigilację i wzywający Rosjan do przebudzenia się, by "pozbyć się tego brudu" - opisuje BBC.

Rosyjski rząd, który jako uzasadnienie wskazał "rażący brak szacunku wobec państwa, konstytucji i prezydenta Federacji Rosyjskiej", wniósł do Facebooka o usunięcie wpisu . Firma jednak nie zastosowała się do tego żądania. Sam wpis w tym roku, jak podaje brytyjska stacja, znalazł się w materiałach dołączonych do jednego z ponad 60 pozwów, które Rosja uruchomiła przeciwko zachodnim platformom internetowym w samym tylko 2021 roku.

Kara pieniężna, jaką rosyjski regulator obciążył zachodnie firmy internetowe za nierespektowanie lokalnego prawa, obecnie wynosi łącznie ponad 2 mln dol. . Nie jest przy tym jasne, czy firmy zapłaciły cokolwiek z tej kwoty - zastrzega BBC.

Trudny rynek

Rosja cenzuruje internet. Choć zachodnie usługi internetowe przeważnie na terenie kraju działają, to możliwość swobodnego wyrażania poglądów i przekonań w praktyce jest fikcyjna. Za przykład może posłużyć los Aleksieja Nawalnego i jego zwolenników, których aplikacja i strony internetowe zostały w tym roku zaklasyfikowane przez rosyjskie organy jako zachęcające do terroryzmu, a organizacja założona przez Nawalnego została zrównana z tzw. Państwem Islamskim i talibami.

Roskomnadzor, regulator odpowiedzialny w Rosji za kontrolę rynku telekomunikacyjnego i internetu, zobowiązuje firmy internetowe do usuwania treści uznawanych przez rosyjski rząd za nielegalne. Definicja tych ostatnich jest płynna, opiera się bowiem na subiektywnie określanym przez organy "zagrożeniu", które miałyby powodować.

Dyrektor Roskomnadzoru Andriej Lipow w rozmowie z gazetą "Kommiersant" stwierdził, że przykładami treści niebezpiecznych są "pornografia dziecięca, samobójstwa, ekstremizm, fałszywe wiadomości i zażywanie narkotyków". To bardzo pojemna definicja.

Co z internetu kasują Rosjanie?

Z opracowań BBC wynika, że większość usuniętych przez Rosję w tym roku treści z mediów społecznościowych to te powiązane z Aleksiejem Nawalnym i jego działalnością polityczną. Drugim poważnym zbiorem w statystykach są treści zakwalifikowane jako "radykalizm", który jednak trudno zdefiniować - według rosyjskiej administracji to antysemityzm, faszyzm, treści bojówek islamskich i czeczeńskich, a także ukraińskich nacjonalistów. Nadużycia seksualne wobec dzieci to zaledwie skromny ułamek wszystkich cenzurowanych przez Roskomnadzor treści.

Rosja jest również liderem, jeśli chodzi o żądania usunięcia treści (na przykładzie wyszukiwarki Google, oficjalne dane firmy). Od 2011 do 2020 r. kraj ten złożył aż 123 tys. 606 wniosków o usunięcie treści. Dla porównania, w Hiszpanii złożono jedynie 1 tys. 149 takich wniosków.

Suwerenny internet

W 2019 roku Rosja wdrożyła politykę suwerennego internetu, który ma zabezpieczać nie tylko interesy polityczne kraju, ale i gospodarcze. Sieci w Rosji, według jej architektów nie można wyłączyć z zewnątrz - sprawia to, że Federacja Rosyjska niezależnie od swojej sytuacji geopolitycznej nie zostanie nigdy odcięta przez inne państwa od dostępu do łączności.

Brak możliwości blokady dostępu do internetu to jednak nie wszystko - rosyjska suwerenność internetowa ma również wymiar polityczny, pozwalając na blokadę w praktyce dowolnej treści przez rząd w oparciu o analizę ruchu sieciowego. Właśnie w ten sposób w marcu tego roku w Rosji doprowadzono do znacznego spowolnienia działania serwisu Twitter , który był szeroko wykorzystywany podczas protestów opozycyjnych.

Choć Rosja ma możliwości techniczne, by zablokować działanie każdej zachodniej usługi internetowej w kraju, wie doskonale, że byłoby to gospodarczo nieopłacalne, podobnie jak całkowite odseparowanie się od światowego internetu.

Kraj Władimira Putina prowadzi więc na pozór osobliwą "cyfrową dyplomację", składając co rusz wnioski o blokadę takich czy innych politycznych treści do zachodnich platform, dla których Rosja pozostaje rynkiem atrakcyjnym i dużym, a one same dla Rosji - zręcznym narzędziem oddziaływania na rzeczywistość społeczno-polityczną Zachodu, co nasz wschodni sąsiad udowodnił już niejeden raz.

Chcemy być także bliżej Państwa - czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać - zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture.

Reklama
Reklama
Reklama