Reklama

Social media

Weryfikacja kont na Twitterze. Chaos sprzyja dezinformacji [OPINIA]

Jak w praktyce wygląda weryfikacja kont na Twitterze?
Jak w praktyce wygląda weryfikacja kont na Twitterze?
Autor. Sunny Hassan/ Unsplash

Usługa Twitter Blue w oczywisty sposób ma przyczynić się do zmiany modelu finansowania tej platformy mediów społecznościowych. Jak na razie przynosi korzyści jedynie jej właścicielowi, powodując więcej szkody niż pożytku. Dlaczego? Twitter usunął dotychczasowe niebieskie „znaczki weryfikacji” i co więcej: przestał oznaczać konta mediów powiązanych z państwem. Z pewnością nie pomoże to w walce z dezinformacją.

Reklama

W ubiegłym tygodniu w gronie osób pozbawionych "niebieskiego znaczka", który do tej pory był dowodem na to, że konto jest autentyczne, znalazł się między innymi papież Franciszek, ale też dziennikarka i celebrytka Oprah Winfrey czy biznesmen i filantrop Bill Gates. Usługa działała od 2009 roku i pozwalała w łatwy sposób zorientować się nie tylko fact-checkerom, ale przede wszystkim użytkownikom, że konto zostało zweryfikowane jako rzeczywiście należące do jego właściciela.

Reklama

Jednak – wraz z wprowadzeniem usługi Twitter Blue, która umożliwia dodanie „niebieskiego znaczka” obok nazwy swojego konta w serwisie w zamian za opłacenie subskrybcji – pojawiły się zupełnie absurdalne przykłady wskazujące, że platforma ta będzie idealnym polem do działania dla dezinformacji.

Do tej pory na łamach CyberDefence24.pl pisaliśmy o m.in. problemie botów czy trolli w serwisie, który przybrał na sile wraz z pojawieniem się nowego zarządzającego, a teraz serwis Arstechnica podaje przykłady kolejnych asburdów.

Reklama

Czytaj też

Media (bez) powiązania z państwem

Uprzednie odebranie znaczków weryfikacji kontom takim jak papież Franciszek (w poniedziałek posiada już szary znaczek) czy Bill Gates (dziś ma ponownie niebieski) to jedno. Wraz z odebraniem potwierdzenia autentyczności, Twitter przestał oznaczać m.in. rosyjską RT i chińską Xinhua jako „media państwowe”. Wraz z początkiem wojny w Ukrainie konta m.in. powiązane z rosyjską władzą oznaczano jako „powiązane z państwem” czy „media finansowane przez rząd”, co znacznie ułatwiało weryfikację ich źródeł, a także z góry ustanawiało inne podejście do kolportowanych przez nie wiadomości – jako propagandowych.

Sprawdziliśmy i konto rosyjskiej RT zostało wstrzymane na Twitterze m.in. w Polsce (w sumie dotyczy to 26 państw), ale z poziomu wyszukiwarki widać niebieski znaczek przy jego nazwie. Oznaczenie mediów powiązanych z państwem rzeczywiście zniknęło jednak z chińskiej państwowej agencji informacyjnej Xinhua, rosyjskiej TASS, chiskich mediów państwowych Global Times, People's Daily czy CGTN. Osobiste konta dziennikarzy mediów państwowych o charakterze propagandowym także mają już nie zawierać etykiet.

Dodatkowo ma już nie działać zasada ograniczania zasięgów wiadomości z kont rządowych, co miało działać jeszcze kilka miesięcy temu, wedle deklaracji Elona Muska wobec walki z dezinformacją i propagandą w serwisie. Według dwóch byłych pracowników Twittera, tego typu reguła nie jest dłużej stosowana wobec kont rządowych w Rosji, Chinach i Iranie.

Specjalna etykieta zniknęła też m.in. z konta BBC, które było oznaczone jako „media finansowane ze środków publicznych”.

Inne kontrowersje wzbudziło oznaczenie konta amerykańskiego NPR jako „media państwowe w USA”, co z kolei w państwach autorytarnych jest równoznaczne z powiązaniem z władzą i w związku z tym - brakiem niezależności i poszanowania wobec wolności słowa. Musk następnie zmienił oznaczenie na „media finansowane przez rząd”, choć NPR ma być dotowane w stopniu mniej niż 1 proc. z budżetu. Dziś sprawdziliśmy – konto nie ma już żadnego oznaczenia, jednak NPR nie publikuje na Twitterze od 12 kwietnia i wtedy po raz ostatni przekazało, że będzie można śledzić je w innych środkach komunikacji masowej.

Najpierw pojawiły się spekulacje, że brak etykiet: „finansowane przez rząd” lub „powiązane z państwem” było przypadkowe i związane było z błędem inżynierów wraz z wprowadzeniem subskrybcji Twitter Bluer. Dziś raczej sądzi się, że było to celowe działanie - patrząc choćby na przykład konta rosyjskiej ambasady w USA, która posiada szary znacznik, a nigdzie nie ma informacji, że to konto powiązane z władzą na Kremlu.

Czytaj też

Przypadki rządzą Twitterem

Zamieszanie z oznaczaniem kont należących do mediów to jednak tylko jeden z wielu przypadków niefortunnego zarządzania platformą mediów społecznościowych, skupiającą polityków, dziennikarzy czy aktywistów z całego świata i stanowiącą wielokrotnie najszybszy sposób udostępniania newsów.

Przykładem wpadki może być konto saudyjskiego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego na Twitterze, które zostało zweryfikowane jako opłacające Twitter Blue , a który... został zamordowany w 2018 roku.

Z kolei w sobotę część znanych osób napisała na platformie, że otrzymała niebieski znaczek mimo, że nie opłaciła ona żadnej usługi. Takimi przykładami są: Stephen King, Jason Alexander czy Donald Trump. Przywrócenie znaczka weryfikacji ma prawdopodobnie dotyczyć największych kont, posiadających setki tysięcy lub nawet miliony obserwujących.

Choć jeszcze na początku tego roku mogło wydawać się wypadkiem przy pracy, że pojedyncze konta takie jak np. Jezus Chrystus zostały zweryfikowane, to cztery miesiące później incydenty te wcale nie śmieszą, bo sprzyjają rozpowszechnianiu się dezinformacji.

Brak wyraźnego oznaczania kont, wpisów czy wszelkiego rodzaju aktywności użytkowników szerzących propagandę sprawia, że jest to pstryczek w nos dla organizacji fact-checkingowych i regulatorów, którzy na każdym kroku grzmią na temat rosnącego problemu dezinformacji w sieci. Musk nic sobie jednak z tego nie robi, pokazując, że tu nie chodzi - jak deklarował wcześniej - o wolność słowa, ale jak zwykle: o pieniądze.

Znaczek "zweryfikowanej organizacji" złoty lub szary można bowiem wykupić za 5325,90 zł miesięcznie (plus podatek). Za każde dodatkowe konto powiązane z głównym obowiązuje miesięczna opłata w wysokości 264,45 zł (plus podatek). Zatem nie o sam sens weryfikacji i - jak niegdyś - autentyczności toczy się gra.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama