Reklama

Polityka i prawo

Rosyjski bank centralny ofiarą hakerów

  • Ilustracja: Planet Lab Inc./Progea 4D
    Ilustracja: Planet Lab Inc./Progea 4D

Hakerzy ukradli 2 miliardy rubli (około 30 milionów dolarów) z rosyjskiego banku centralnego. Wcześniej FSB ostrzegała przed atakiem cyfrowym na infrastrukturę finansów, wskazując na służby państw Zachodu. Wydaje się jednak, że udział amerykańskich służb w operacji jest mało prawdopodobny.

W przygotowanym raporcie bank wskazuje, że hakerzy posłużyli się sfałszowanymi danymi klientów, dokonując rabunku. Nie jest to odosobniony przypadek ataku na sektor finansowy. Wcześniej podobne operacje miały miejsce przeciwko centralnemu bankowi w Bangladeszu, gdzie skradziono ponad 81 milionów dolarów przechowywanych w depozycie w amerykańskim Banku Rezerwy Federalnej. Wykorzystano w tej operacji sieci SWIFT.

Po tym incydencie zdecydowanie wzrosła presja na sektor finansowy, żeby ten zainwestował większe środki na cyberbezpieczeństwo systemów i sieci bankowych.

FSB w piątek ostrzegała, że zachodnie agencje wywiadowcze przygotowują atak cyfrowy na instytucje rosyjskie i celem może stać się również sektor finansowy. Miano wykorzystać w tym celu ukraińskie serwery. O odwecie w cyberprzestrzeni za atak na Komitet Partii Demokratycznej mówił również wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.

Czytaj też: Rosja: FSB informuje o planowanych atakach na rosyjski system finansowy

Bardzo mało prawdopodobne jest, że to Amerykanie stali za atakiem na bank centralny. Po pierwsze w ramach rosyjskiego odwetu Amerykanie mieliby o wiele więcej do stracenia. Ich banki oraz inne instytucje finansowe są zdecydowanie bardziej zdigitalizowane i potencjalny cyberatak skutkowałby poważniejszymi konsekwencjami.

Po drugie Stany Zjednoczone są współtwórcami globalnego systemu finansowego i jednym z jego głównych filarów. Wszystkie działania wymierzone w bezpieczeństwo i jego spoistość mogą negatywnie wpłynąć na politykę zagraniczną i handlową USA. Po trzecie nie znamy żadnego incydentu w dotychczasowej historii, gdzie Amerykanie mieliby atakować instytucje finansowe lub dokonywać ataków o charakterze cyberprzestępczym. Takie operacje planowano w 1999 r. i 2003 r. przeciwko kontom bankowym Slobodana Miloszevicia i Saddama Husajna, ale ostatecznie z nich zrezygnowano.

Obawiano się konsekwencji dla całego sektora finansowego oraz atakowania cywilnych instytucji, co mogłoby oznaczać złamanie prawa międzynarodowego. Dlatego mało prawdopodobne jest, że administracja Obamy postąpiłaby w tym przypadku inaczej. Należy raczej rozpatrywać informacje FSB jako elementy wojny informacyjnej, której celem jest pokazanie rosyjskiemu społeczeństwu, że "wrogie, zewnętrzne siły" cały czas planują ataki przeciwko Rosji i tym razem chcą "uderzyć" w gospodarkę i pogorszyć sytuację zwykłych Rosjan. Ma to na celu jeszcze większe scementowanie rosyjskiego społeczeństw wokół lidera Władimira Putina.

 

  

Reklama

Komentarze

    Reklama