Armia i Służby
Rosja poważnym cybernetycznym zagrożeniem dla USA?
Podczas przesłuchania w Senacie USA szefowie służb wywiadowczych powiedzieli, że rosyjskie zdolności w cyberprzestrzeni stanowią poważne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Podkreślono również, że ingerencja w wybory była agresywna i „wielowymiarowa”.  
Komisja sił zbrojnych Senatu rozpoczęła dochodzenie w sprawie ingerencji Rosji w wybory w USA oraz zagrożeń cybernetycznych, jakimi były np. hakerskie ataki Rosji na serwery Partii Demokratycznej i sztabowców kandydatki Demokratów w wyborach Hillary Clinton.
Szef komisji sił zbrojnych, senator John McCain przewodniczył jej czwartkowej sesji. Jak informuje dziennik amerykańskiego Kongresu "The Hill", przesłuchanie wzbudziło bardzo duże zainteresowanie i senatorzy prowadzili je przy wypełnionej sali.
Przed komisją oprócz Clappera zeznawali admirał Mike Rogers, dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (NSA) i zarazem szef Cyber Command (cyberdowództwa) sił zbrojnych USA oraz wiceminister obrony do spraw wywiadu Marcel Lettre.
Szefowie wywiadu uznali, że Rosja stanowi duże zagrożenie dla "amerykańskiego rządu, armii, dyplomacji, krytycznej infrastruktury oraz handlu" - podaje Reuters.
Moskwa jest szczególnie groźna ze względu na "wysoce zaawansowany ofensywny program cybernetyczny i (...) wyrafinowane możliwości (technologiczne)" - powiedział jeden z wysokiej rangi przedstawicieli amerykańskiego wywiadu.
Clapper zastrzegł, że amerykański wywiad nie jest w stanie dociec, czy cybernetyczne ataki Rosjan miały wpływ na wynik wyborów. Dodał też, że z ustaleń wywiadu wynika, iż działania te "miały więcej niż jeden motyw".
Admirał Rogers i Clapper powiedzieli również, że "tylko najwyższe władze Rosji mogły je zatwierdzić", a ingerencja nie ograniczała się do ataku na Demokratów.
Tego rodzaju postępowanie "nie zatrzymuje się na Stanach Zjednoczonych" i dochodzi do prób "wpływania na opinię publiczną w Europie i Eurazji"; działania Rosjan mają na celu "podważenie publicznego zaufania do instytucji oraz informacji (w sferze publicznej)" - dodał Clapper.
Dyrektor wywiadu powiedział też, że skala ingerencji Moskwy w ostatnie wybory w USA jest bez precedensu.
"Rosjanie mają długą historię ingerowania w wybory. Swoje własne i innych narodów (...). Sięga ona lat 60., zaczęło się w latach zimnej wojny" - wyjaśnił i podkreślił, że kampania prowadzona przez Rosjan w 2016 roku w USA była szczególnie agresywna.
Republikański senator Lindsey Graham przy sposobności skrytykował administrację Obamy za niewystarczające sankcje nałożone na Moskwę w związku z jej ingerencją w wybory. W ramach retorsji Amerykanie wydalili z kraju 35 rosyjskich dyplomatów.
Clapper wyjaśnił też senatorom, że kampania Rosjan była "wielowymiarowa", nie ograniczała się do cyberataków i polegała też między innymi na dezinformacji.
Pytany przez senatorów o to, czy można uznać za wiarygodne wypowiedzi Juliana Assange'a, którego portal WikiLeaks ujawnił treść maili wykradzionych przez hakerów, Clapper odpowiedział "Nie w mojej opinii", a admirał Rogers dodał, że "popiera tę opinię".
We wtorek wieczorem w rozmowie z Fox News Assange powiedział, że Rosjanie nie są źródłem przekazanych WikiLeaks maili zdobytych po włamaniu przez hakerów do systemu komputerowego Demokratów.
Te i inne wypowiedzi Assange'a Trump zacytował w środę na Twitterze, w kolejnych wpisach podważających ustalenia wywiadu w sprawie cyberataków na serwery Demokratów i ingerowania Rosji w wybory.
W czwartek Trump napisał na Twitterze: "Nieuczciwe media chętnie mówią, że zgadzam się z Julianem Assange'em. Błąd. Po prostu stwierdzam to, co on stwierdza (...) i to ludzie mają wyrobić sobie zdanie, co jest prawdą".
Dodał też: "Media kłamią, by mnie ukazać jako kogoś, kto jest przeciw wywiadowi, podczas gdy ja naprawdę jestem ich fanem!".
Odnosząc się do tych wpisów Trumpa i komentarza jego rzecznika Seana Spicera, który nazwał stanowisko swego szefa "zdrowym sceptycyzmem", Clapper powiedział: "Istnieje różnica między sceptycyzmem a dezawuowaniem (wywiadu)".
W środę wieczorem "Wall Street Journal" podał, że prezydent elekt przymierza się do uszczuplenia Urzędu Dyrektora Bezpieczeństwa Narodowego oraz personelu CIA w Waszyngtonie.
Spicer zdementował te informacje; "nie ma cienia prawdy w (informacji) o planach restrukturyzacji społeczności wywiadu" - powiedział dziennikarzom.