Reklama

Polityka i prawo

Szef kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa współpracował z rosyjskim wywiadem. Wygrane wybory to zasługa GRU?

Fot. en.kremlin.ru
Fot. en.kremlin.ru

Szef kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa z 2016 roku posiadał bliskie kontakty z oficerem rosyjskiego wywiadu oraz z prokremlowskimi oligarchami. Przez wiele lat współpracował z nimi na rzecz realizacji operacji prowadzonych przez Moskwę, w tym podczas tworzenia „planu pokojowego” wobec wschodniej Ukrainy. Bezpośrednie kontakty z rosyjskimi służbami Amerykanin utrzymywał zarówno przed, w trakcie oraz po wyborach prezydenckich, dzieląc się z nimi poufnymi informacjami na temat kampanii.

Amerykańska senacka komisja ds. wywiadu (ang. Senate Intelligence Committee, SIC) w raporcie „Russian Active Measures Campaigns and Interference in the 2016 U.S. Election” jednoznacznie stwierdziła, że Moskwa podjęła „agresywne, wielopłaszczyznowe próby” wpłynięcia na amerykańską scenę polityczną oraz bezpośrednio na wyniki wyborów prezydenckich z 2016 roku. Dokument skupia się przede wszystkim na działaniach rosyjskiego wywiadu, wskazując na szerokie spektrum operacji, jakie w tamtym okresie miały miejsce.

W raporcie zbadano powiązania Paula Manaforta, szefa kampanii Donalda Trumpa, z Rosją i Ukrainą. Według SIC jego relacje z Moskwą zaczęły się mniej więcej pod koniec 2004 roku, kiedy to rozpoczął pracę dla Olega Deripaskiego (rosyjskiego miliardera) i innych oligarchów na Ukrainie powiązanych z Kremlem. Komisja podkreśliła, że rosyjski przedsiębiorca prowadzi aktywną działalność w krajach, w których widzi interes gospodarczy.

„Rosyjski rząd koordynuje i kieruje działaniami Olega Deripaskiego w wielu jego wpływowych operacjach” – czytamy w raporcie amerykańskiej komisji. Od około 2004 do 2009 roku Paul Manafort przeprowadził wiele operacji w imieniu Deripaskiego, w tym zaawansowaną kampanię wpływów politycznych skierowaną do licznego grona państw, będących przedmiotem zainteresowania biznesmena i rosyjskiego rządu. „Prorosyjscy ukraińscy oligarchowie, silnie powiązani ekonomicznie z Rosją, również zapłacili Manafortowi dziesiątki milionów dolarów za jego usługi” – wykazała komisja.

Zgodnie z analizą szef kampanii Donalda Trumpa coraz ściślej współpracował również z obywatelem Rosji Konstantinem Kilimnikiem – oficerem państwowego wywiadu. Był on kluczową postacią operacji prowadzonych przez Paula Manaforta na Ukrainie, pełniąc funkcję głównego łącznika między Amerykaninem a Olegiem Deripaskim. „Kilimnik i Manafort utworzyli bliskie oraz trwałe relacje, które przetrwały do ​​wyborów w USA w 2016 roku, a także po nich” – czytamy w raporcie.

Przed zaangażowaniem się w kampanię prezydencką Donalda Trumpa i podczas jej trwania szef sztabu obecnego prezydenta USA „bezpośrednio i pośrednio komunikował się” z oficerem rosyjskiego wywiadu, a także z prokremlowskimi oligarchami na Ukrainie oraz samym Olegiem Deripaskim. „Manafort wielokrotnie próbował potajemnie podzielić się z Kilimnikiem wewnętrznymi informacjami na temat kampanii” – stwierdzono w dokumencie.

SIC nie było w stanie jednoznacznie określić, dlaczego szef sztabu Donalda Trumpa udostępnił wrażliwe, wewnętrzne dane oraz strategię kampanii prezydenckiej osobom zewnętrznym. Komisja zdobyła jednak informacje wskazujące, że Konstantin Kilimnik mógł być rzeczywiście powiązany z operacją GRU, mającą na celu ingerencję w amerykańskie wybory w 2016 roku.

Co więcej, Paul Manafort począwszy od momentu kiedy został przewodniczącym kampanii Donalda Trumpa do co najmniej 2018 roku ściśle współpracował z oficerem rosyjskiego wywiadu w celu omówienia planu pokojowego dla wschodniej Ukrainy, z którego aktywnie korzystała Moskwa.

Po wyborach Amerykanin kontynuował operacje z Rosjanami, zwłaszcza z Konstantinem Kilimnikiem i innymi osobami z otoczenia Olega Deripaskiego, podejmując działania w ich imieniu. „Manafort współpracował z Kilimnikiem od 2016 roku nad planem narracji, która miała na celu podważanie dowodów na to, że Rosja ingerowała w wybory w USA” – podkreślono w raporcie.

Komisja jednoznacznie uznała, że obecność Paula Manaforta w kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa stworzyła rosyjskim służbom wywiadowczym możliwości wywierania wpływu i zdobywania poufnych informacji na temat strategii obecnego prezydenta USA. „Wysoki poziom dostępu i chęć Manaforta do dzielenia się informacjami z osobami blisko powiązanymi z rosyjskimi służbami wywiadowczymi, w szczególności z Kilimnikiem i współpracownikami Olega Deripaskiego, stanowiło poważne zagrożenie wywiadowcze” – stwierdzono w raporcie.

Decyzja Putina

Senacka komisja ustaliła również, że prezydent Rosji Władimir Putin nakazał podjęcie prób włamania się do sieci komputerowych i kont powiązanych z Partią Demokratyczną, a także ujawnienia informacji szkodzących Hilary Clinton i jej kampanii. „Intencją Moskwy była chęć zaszkodzenia kampanii Clinton, zniweczenia jej wysiłków przy równoczesnym wsparciu kampanii Trumpa (…) oraz podważenia amerykańskich procesów demokratycznych” – podkreśliła komisja.

Zgodnie z treścią raportu, podczas gdy WikiLeaks i GRU publikowały zhakowane dokumenty w sieci, kampania obecnego prezydenta starała się zmaksymalizować wpływ wycieków danych, aby pomóc Donaldowi Trumpowi w wygraniu wyborów. Personel sztabu prezydenckiego szukał publikacji w ramach WikiLeaks, tworzył specjalne kanały komunikacyjne w celu promowania i udostępniania materiałów pochodzących z wycieku oraz zachęcał do dalszych kampanii hakerskich.

Roger Stone, amerykański doradca polityczny, miał pozyskiwać informacje na temat planowanych do opublikowania materiałów WikiLeaks. Następnie rzekomo dzielił się tą wiedzą bezpośrednio z Donaldem Trumpem i innymi członkami sztabu prezydenckiego. Środowisko obecnego prezydenta USA głęboko wierzyło, że Roger Stone posiada kluczowe informacje, które mogą pomóc w osiągnięciu końcowego zwycięstwa.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama