Reklama

Polityka i prawo

Rosjanie rozkręcają „drugowojenną” propagandę. Czy Polska jest gotowa? [KOMENTARZ]

Fot. MSC/Wikipedia Commons/CC 3.0
Fot. MSC/Wikipedia Commons/CC 3.0

Zbliżająca się okrągła rocznica wybuchu II wojny swiatowej to nie tylko okazja do zadumy nad tym najtragiczniejszym z ludzkich konfliktów, ale także pretekst do propagandowego uderzenia w Polskę, który z powodzeniem wykorzystać mogą Rosjanie. Pierwsze zwiastuny takiej operacji pojawiły się już teraz. Czy państwo polskie jest gotowe na taką operację?

Wtorek, 20 sierpnia 2019 roku, ranek. Polskie media obiega wyciąg z wywiadu Rossijskiej Gaziety z Andriejem Artizowem, szefem Federalnej Służby Archiwalnej Rosji. Artizow twierdzi w tej rozmowie m.in., że Pakt Ribbentrop-Mołotow, przypieczętowujący sojusz między III Rzeszą Hitlera i ZSRS Stalina był „uzasadnionym rezultatem” polityki krajów Zachodu wobec Berlina. Jednocześnie na twitterowym koncie rosyjskiej misji przy OBWE pojawiają się wpisy dotyczące „Prawdy o II wojnie światowej”, sugerujące, że „26 marca 1934 roku Polska i Niemcy podpisały Pakt Piłsudski-Hitler, który oznaczał wspólną napaść na ZSRS” Jak twierdzą Rosjanie, „to właśnie ten dokument pozwolił Niemcom przygotować się na wojnę bez obaw o uderzenie ze Wschodu”.

Wtorek, 20 sierpnia 2019 roku, popołudnie. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oraz chargé d’affaires ambasady Niemiec otwierają w Moskwie wystawę, która – jak twierdzi w Dzienniku Gazecie Prawnej Michał Potocki – służyć ma „usprawiedliwianiu Paktu Ribbentrop-Mołotow”.  Według dziennikarza, podczas uroczystości

„W 2018 roku byliśmy świadkami podobnej ofensywy przy okazji okrągłych rocznic układu monachijskiego i zajęcia Zaolzia przez Polskę. Wówczas Moskwa dowodziła, że Warszawa przyczyniła się do wybuchu wojny, biorąc udział w rozbiorze Czechosłowacji” – pisze Potocki.

Środa, 21 sierpnia 2019 roku. Do Moskwy przybywa niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas. Wraz ze swoim rosyjskim odpowiednikiem ma przedyskutować takie tematy, jak sytuacja na Ukrainie, w Syrii i Iranie.

Wizyta szefa niemieckiej dyplomacji prawie, że zbiega się w czasie z 80. rocznicą podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow (która przypada 23 sierpnia).

Niedziela, 1 września 2019 roku. W Polsce odbywają się uroczystości 80. Rocznicy wybuchu II wojny światowej. Do Warszawy przybędzie z tej okazji prezydent USA Donald Trump. Prezydent Władimir Putin nie został zaproszony. Czy Rosja wykorzysta tę i inne zbliżające się rocznice (m.in. rocznicę napaści ZSRS na Polskę, rocznicę zbrodni w Katyniu) do propagandowego, pseudohistorycznego uderzenia? To bardzo prawdopodobne, w końcu pierwsze kroki podjęto już wcześniej.

O pisaniu nowej wersji historii II wojny światowej przez Moskwę ostrzegał w połowie sierpnia 2019 roku The Washington Times. „Kreml już teraz nad tym pracuje. Podczas 75. rocznicy D-Day rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa nawoływała do rewizji historii tego konfliktu, kwestionując znaczenie lądowania w Normandii dla wyzwolenia Europy Zachodniej spod niemieckiej okupacji. Twierdziła, że wysiłki Aliantów nie miały wpływu na przebieg wojny, który został ustalony już wcześniej przez wysiłki Armii Czerwonej” – pisał na łamach tej gazety Herman Pirchner.

„Dziś, tak samo jak pod koniec II wojny światowej, Rosja ma fundamentalnie inną wizję światowego porządku. Nie powinniśmy o tym zapominać” – podkreślał dziennikarz. 

Tego samego zdania był też niemiecki magazyn Der Spiegel, który – piórem Christiana Neefa – ostrzega przed rosyjską chęcią rehabilitowania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Według dziennikarza, „rewizja” historii tego dokumentu rozpoczęła się w marcu na łamach rosyjskich „Izwiestii”, gdzie Michaił Miagkow, dyrektor Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego nawoływał do zaprzestania „posypywania głowy popiołem” przez Rosję, domagając się jednocześnie uznania nowej perspektywy dla wydarzeń sprzed 80 lat.

Jak widać z powyższego, Polska staje przed koniecznością obrony prawdy historycznej o II wojnie światowej, poprzez nierówną walkę z przeciwnikiem wysoce wyspecjalizowanym w technice działań dezinformacyjnych. Co więcej, choć w ciągu ostatnich kilku lat Warszawa była już stroną podobnych zmagań, to – jak się wydaje – do dziś nie wyciągnięto z nich wniosków, pozostawiając tę flankę bez należytej osłony ze strony państwa i jego agend.

Nie sposób bowiem nie odnieść wrażenia, że sytuacja dotycząca rosyjskiej „rewizji” faktów historycznych z czasu II wojny światowej zbliżona jest do powracającej co rusz sprawy skandalicznego określenia „polskie obozów śmierci” czy spięcia na linii Polska-Izrael po przygotowaniu ustawy penalizującej przypisywanie Polakom udział w Holokauście. W obu tych przypadkach ogólnoświatowe media kolportowały oderwaną od faktów i szkodliwą dla Polski narrację, która nie pozostawała bez wpływu na stosunki międzynarodowe. Taki przebieg wypadków wprawia z kolei w ruch mechanizm znany z maksymy Schopenhauera: „nie ma tak bezsensownego poglądu, którego by ludzie nie przyswoili sobie łatwo, skoro tylko uda się przekonać ich, że ten pogląd przyjęto powszechnie”.

Powyższe sytuacje – choć niesamowicie głośne medialnie – nie przyniosły jednak rezultatów w postaci chociażby utworzenia jednostki szybkiego reagowania informacyjnego (zapowiedzi dotyczące jej powstania pojawiły się po sporze z Izraelem).

Tymczasem, warto podkreślić, że rosyjskie manipulacje i dezinformacje prawdopodobnie pozostaną nieskontrowane przez Zachód, który coraz jawniej daje zielone światło do resetu z Kremlem. I to pomimo braku korekty rosyjskiego kursu, obranego w 2014 roku poprzez Anschluss Krymu. „Rosyjski prezydent od 2014 r. nie poszedł właściwie na żadne istotne ustępstwo wobec Zachodu. Tymczasem jest przyjmowany przez przywódców tego Zachodu, tak jakby nie było aneksji Krymu, separatystycznych republik, rzezi Aleppo czy ataku chemicznego na Siergieja Skripala” – pisze w Dzienniku Gazecie Prawnej Zbigniew Parafianowicz. Podstawą do takich twierdzeń było m.in. spotkanie Władimira Putina z Emmanuelem Macronem, po którym francuski prezydent stwierdził, że przyszłość Rosji jest europejska, a on sam „wierzy w Europę od Lizbony do Władywostoku”.

Mówiąc o reakcji Zachodu, nie sposób też nie zauważyć istotnego – i skandalicznego – udziału strony niemieckiej. To przecież chargé d’affaires ambasady Niemiec otwierał wraz z Ławrowem moskiewską wystawę. To niemiecki minister spraw zagranicznych wizytuje Rosję niemalże idealnie w 80. rocznicę Paktu Ribbentrop-Mołotow, co wywołuje w Polakach jednoznaczne skojarzenia.

Sytuacje te mogą być stanowić swoistą próbkę reakcji innych krajów Europy na działania Rosji. Oznacza to, że w szranki z najnowszymi dezinformacjami Kremla Polska stanie najprawdopodobniej sama. Dlatego tym bardziej warto przygotować się do tej walki najlepiej, jak to tylko możliwe.

Reklama
Reklama

Komentarze