Reklama

Polityka i prawo

„Penetracja najbardziej wrażliwych danych i operacji”. FBI zaatakowane przez rosyjskich hakerów

Fot. Federal Bureau of Investigation/Flickr/Domena publiczna
Fot. Federal Bureau of Investigation/Flickr/Domena publiczna

Rosyjski atak na systemy komunikacji FBI. Włamanie spowodowało, że amerykańskie biuro śledcze miało ograniczoną zdolność do monitorowania aktywności rosyjskich szpiegów na terenie kraju - poinformował w poniedziałek serwis Yahoo. Czy Rosjanie pozyskali wgląd w działalność biura?

Według dziennikarzy serwisu fakt ten był jednym z powodów wydalenia z USA w 2016 roku przez administrację prezydenta Baracka Obamy 35 rosyjskich dyplomatów. Wówczas to media informowały, że nakaz opuszczenia kraju przez Rosjan ma związek z operacjami wpływu, jakie Kreml prowadził celem zaingerowania w wybory prezydenckie, w których startował m.in. obecny prezydent Stanów Zjednoczonych, Republikanin Donald Trump.

Serwis Yahoo pisze, że według źródeł wśród byłych urzędników amerykańskiej administracji operacja przeciwko FBI ujawniona w czasie zwiększonych napięć na linii Waszyngton-Moskwa spowodowała, że służby USA zostały zmuszone do odcięcia kontaktów z niektórymi swoimi kontaktami w Rosji i wzmocnienia procedur bezpieczeństwa w krytycznych obszarach m.in. w Waszyngtonie. Dziennikarze donoszą, że wśród niektórych urzędników ujawnione wówczas wydarzenia wzbudziły nawet obawy o obecność "kreta" w amerykańskim środowisku wywiadowczym.

"Była to bardzo szeroka akcja ukierunkowana na penetrację naszych najbardziej wrażliwych danych i operacji" - powiedział Yahoo były starszy rangą przedstawiciel amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA).

Służby USA miały zdać sobie sprawę z rozmiarów rosyjskich cyberoperacji przeciwko amerykańskim agencjom wywiadowczym w 2012 roku. Działania Rosjan obejmowały m.in. pozyskanie zdolności do odszyfrowania określonych typów zabezpieczonej komunikacji oraz śledzenia urządzeń wykorzystywanych w pracy przez elitarne jednostki nadzoru FBI. Urzędnicy, według Yahoo, bali się wówczas też, iż rosyjscy hakerzy zyskali zdolność włamywania się na komputery niepołączone z Internetem.

Dzięki swoim działaniom Rosjanie mieli zyskać wgląd w działalność FBI i możliwość komunikacji ze źródłami służb, a także szpiegowania zdalnych urządzeń do nagrywania, które w swojej pracy wykorzystywali funkcjonariusze.

Do naruszenia bezpieczeństwa systemów FBI miało dojść krótko po podjęciu w 2010 roku przez Biały Dom decyzji o aresztowaniu i wydaniu grupy rosyjskich nielegałów, którzy przyznali się do prowadzenia operacji w lipcu 2010 r. Kilka miesięcy później FBI rozpoczęło śledztwo ws. kolejnej rosyjskiej operacji, która miała być prowadzona przez działających pod przykryciem oficerów w Nowym Jorku. Ich celem było pozyskanie do współpracy szeregu źródeł w prominentnych kręgach USA, w tym - biznesmena Cartera Page'a, który podczas kampanii prezydenckiej z 2016 roku nieodpłatnie doradzał Donaldowi Trumpowi w sprawach polityki zagranicznej.

Zdaniem Yahoo sprawa ujawnionych rosyjskich operacji wpływu po roku 2010 podkreśla szereg wyzwań, z jakimi boryka się środowisko służb wywiadowczych w USA, szczególnie w zakresie ochrony informacji o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego. Serwis uzasadnia tę opinię przypominając niedawne doniesienia telewizji CNN o konieczności sprowadzenia do kraju przez CIA rosyjskiego źródła, do czego doszło w 2017 roku. Współpracujący z Centralną Agencją Wywiadowczą Rosjanin miał mieć krytyczne znaczenie dla prac amerykańskich służb w zakresie rozpoznania natury operacji wpływu na wybory prezydenckie z 2016 roku. Według tego źródła, za dowodzenie nią i ukierunkowanie na wygraną Donalda Trumpa odpowiedzialny był sam prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin.

Źródło:PAP
Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama