Reklama

Polityka i prawo

Parlamentarny Zespół ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci, czyli dramat w kilku aktach

fot. ChristianaT / pixabay
fot. ChristianaT / pixabay

Parlamentarny Zespół ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci miał swoje kolejne posiedzenie. Pytanie tylko po co? Bo jak widać zespół ten powinien zmienić swoją nazwę na parlamentarny zespół ds. zwalczania 5G. Hasłem przewodnim ostatniego spotkania było: „żyje się raz, umiera się raz” – a to wszystko w kontekście cyberbezpieczeństwa dzieci.

Pięć posiedzeń Parlamentarnego Zespołu ds. Cyberbezpieczeństwa Dzieci za nami. Tak, jak niektórym w tańcu nie przeszkadza muzyka, tak samo temu zespołowi nie przeszkadza jego nazwa i powód w jakim został powołany. A wydawałoby się, że problem zagrożeń płynących z sieci dla najmłodszych powinien stanowić rdzeń jego pracy.

Podobnie wydaje się, że cyberbezpieczeństwo dzieci powinno leżeć na sercu nam dorosłym – i zdaje, że powołanie tego zespołu miało być materializacją tych bolączek. W końcu przez cały czas walczymy z takimi zjawiskami jak cyberprzemoc, patostreaming, troll parenting, FOMO, uzależnienia od gier, sexting czy szkodliwe treści i jeszcze długo można byłoby wymieniać destrukcyjne zjawiska, z jakimi zespół mógłby, a raczej powinien się zająć.

Piąte z kolei już posiedzenie zespołu, miało miejsce w zeszłym tygodniu (7 kwietnia br.). Tym razem możemy mówić o małym sukcesie - słowo dziecko" padło już w 13 minucie spotkania. Oczywiście - jak chyba na stałe wbiło się już w charakter poruszanej tematyki przez prowadzącego, posła Jarosława Sachajko - wystąpiło ono w kontekście konieczności ochrony przed promieniowaniem elektromagnetycznym: „Działania ministerstwa zdrowia ukierunkowane są na ochronę interesów korporacji telekomunikacyjnych, a nie interesów obywateli, zwłaszcza tych najmłodszych, czyli dzieci, czym się zajmujemy”.

Wydaje się, że jedyną osobą, która próbowała sprowadzić dyskusję na problematykę zagrożeń dla bezpieczeństwa dzieci w sieci była Kinga Graczyk z KPRM. W kolejnych wypowiedziach słowo „dziecko" padało sporadycznie i znowu… jakby przez przypadek. Było o paleniach stacji bazowych, o propozycji zgłoszenia poprawek do megaustawy, o zakazie umieszczania nadajników 5G w pobliżu placówek szkolnych, przedszkoli i żłobków (i wydaje się, że to była jedyna konkretna propozycja w odniesieniu do dzieci, która padła podczas całej debaty), o „waleniu obywateli w pysk” i był nawet element dramatu oraz braku odporności na krytykę prac zespołu i głoszonych tez, zakończony próbą spektakularnego opuszczenia rozmowy przez „krytykanta”, który nie zrozumiał „powagi spotkania”. 

Uwaga tego spotkania, jak się początkowo wydawało, miała być ukierunkowana na naukę zdalną i nadmierną ekspozycję dzieci na promieniowanie elektromagnetyczne. Jak się wydaje - bo zapomniano o tym zagadnieniu już na kilka sekund po jego wypowiedzeniu. Główne problemy? Brak mapy, „na której moglibyśmy sprawdzić poziom pól elektromagnetycznych w swojej okolicy”. Miała ona powstać w roku 2020 i być stworzona przez resort cyfryzacji – strofował resort cyfryzacji/Kancelarię Prezesa Rady Ministrów prowadzący Jarosław Sachajko, poseł Kukiz’15.

Kolejnym problemem była kwota przeznaczona na badania nad promieniowaniem elektromagnetycznym. Jak dowodzili kolejni zaproszeni goście, wynosi ona „całe zero”. Pełna zgoda, że polskie badania nad problematycznymi kwestiami powinny być finansowane i przeprowadzane tak, aby raz na zawsze rozwiewać wątpliwości – tylko dlaczego debata na ten temat toczy się w ramach tak arcyważnego zespołu poświęconego problematyce ochronie najmłodszych?  

Zespół formalnie rozpoczął pracę w listopadzie 2019 roku i jak już zostało wspomniane, dotychczas obyło się pięć spotkań – trzy w 2019 roku, jedno w roku 2020 oraz ostatnie w kwietniu br. Zaledwie jedno z nich, które miało miejsce w lutym ub.r., poświęcono problematyce e-uzależnień. Jednak to co się rzuca w oczy, na wideo-zapisie opublikowanym na stronie Sejmu, to… pusta sala i kilka – jak się wydaje – bardzo znudzonych osób.

Częstotliwość organizowania spotkań wskazuje, że zaangażowanym w jego prace parlamentarzystom niezbyt zależy, aby na poważne zająć się problemem. W mediach od czasu do czasu widoczne są opinie mówiące o bezsensowność istnienia tych parlamentarnych tworów. Zespół, w odróżnieniu od rekordzistów nieposiadających ani jednego posiedzenia, i tak raczej wpisuje się w ten trend.   

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że cyberzagrożenia są problemem wymagającym zainteresowania struktur państwowych. Na  kwestię tę wskazywał Marek Zagórski, odpowiedzialny za cyfryzację Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który cytując badania NASK informował, że tylko 15,8% rodziców wie, że ich dzieci padły ofiarą internetowej przemocy słownej. Według statystyk - co trzeci nastolatek doświadczył w sieci aktów cyberprzemocy.

Dobre działania informacyjne w tym zakresie podejmuje chociażby NASK, jednak obecności przedstawiciela tej instytucji w pracach zespołu próżno szukać – jak dotychczas był on szczególnie widoczny podczas 4 posiedzenia, które było poświęcone jako jedyne tematowi, do którego został powołany. Dlatego też zakończę to krótkie sprawozdanie z „prac” zespołu słowami, którymi ponad rok temu rozpoczęłam relacje z trzeciego posiedzenia grupy: „na pierwszym [posiedzeniu] zajęto się tym, czym powinno się zająć – organizacją prac Zespołu, jednak dwa kolejne to mieszanina komedii i dramatu w dwóch aktach. Jak się wydaje prace bardzo ważnego zespołu, jak dotychczas, są farsą”. Nic się nie zmieniło.  

 Więcej w tematyce cyberzagrożeń i bezpieczeństwa dzieci w sieci:

OK boomer! Dlaczego media społecznościowe są tak ważne dla Twojego dziecka?

Zgłoszenie seksualnego wykorzystania dziecka w sieci. Jak wygląda ten proces?

Sextortion sposobem zemsty. Chroń dziecko przed szantażem seksualnym

Troll parenting, czyli rodzice z piekła rodem

Sexting i nagie zdjęcia w sieci. NASK rekomenduje jak z nimi walczyć

image

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama