Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych zapewniło we wtorek, że ani rząd ani wojsko nie uczestniczą w działaniach prowadzących do kradzieży tajemnic handlowych w internecie. Tym samym resort dyplomacji odrzucił oskarżenia USA o zhakowanie Equifaxu.
W poniedziałek amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości sporządziło akt oskarżenia wobec czterech Chińczyków w związku ze zhakowaniem Equifaxu. Wyciek danych z tej firmy, któremu winni, według USA, są chińscy hakerzy, dotknął ponad połowę populacji USA.
W odpowiedzi na oskarżenia USA rzecznik MSZ Chin Geng Shuang powiedział we wtorek, że to ChRL padła ofiarą amerykańskich działań w cyberprzestrzeni. Wśród nich wymienił m.in. kradzież i szpiegostwo. Podkreślił jednocześnie, że Pekin domaga się natychmiastowego zaprzestania tego typu akcji.
"Przedstawiliśmy USA twarde oświadczenie, w którym domagamy się wyjaśnień i natychmiastowego zaprzestania takiej działalności" - relacjonował rzecznik MSZ Chin.
Według prokuratora generalnego USA Williama Barra dane skradzione przez hakerów, którzy włamali się do Equifaxu "mają wartość ekonomiczną, a ich kradzież może posłużyć Chinom do prac nad rozwojem sztucznej inteligencji oraz działań służb wywiadowczych".
Atak na Equifax doprowadził do wycieku danych 147,7 mln osób. Hakerzy uzyskali wówczas dostęp do ich imion i nazwisk, numerów ubezpieczenia społecznego, dat urodzenia oraz adresów.
Po ujawnieniu ataku ówczesny prezes Equifaxu Rick Smith winę za wyciek danych przypisywał starej luce bezpieczeństwa na serwerze firmy, której ta nie naprawiła. W akcie oskarżenia ministerstwa sprawiedliwości czytamy, iż hakerzy, którzy włamali się do struktur firmy, wykorzystali ją do infiltracji serwerów spółki 30 lipca 2017 r.
W lipcu ub.r. ogłoszono, że firma zapłaci ok. 700 mln dolarów w ramach ugody w postępowaniu dotyczącym wycieku danych jej klientów w USA i Kanadzie w 2017 r.