Reklama

Polityka i prawo

Chińska propaganda wspierana przez płatne posty na Twitterze. Czy platforma zareaguje?

Fot. Wikimedia commons
Fot. Wikimedia commons

Rząd Chin płaci Twitterowi za promowanie fake newsowych informacji atakujących protestujących w Hong Kongu – donosi amerykański Forbes. Chodzi o umieszczanie promowanych tweetów i ukierunkowanych reklam atakujących uczestników antyrządowych manifestacji.

Jak donosi Forbes, w treści promowanych postów protestujący są obwiniani za eskalację przemocy i niepokojów społecznych. Wiadomości wyglądają jak standardowe wiadomości, jednak w rzeczywistości stanowią przesłanie rządu w Pekinie żądające przywrócenie porządku i zaprzestania działań wpływających na dobrobyt gospodarki. Posty zawierają również sugestię, że wystąpienia są wspierane przez zagranicznych aktorów. Wiadomości mają jasno zarysować chiński punkt widzenia na ostatnie wydarzenia oraz przedstawić protestujących jako agresorów.

Jak wskazuje Forbes chińska agencja prasowa, Xinhua News Agency, wraz z globalną siecią telewizyjną, uznana została przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych za „zagranicznych agentów”. Co podkreśla Forbes z punktu widzenia funkcjonowania mediów społecznościowych problematyczne jest targetowania treści na określonych użytkowników, z czego skorzystał rząd chiński publikując treści. Pada również pytanie o kroki jakie podejmie sam Twitter.

Wypuszczenie treści sponsorowanych w mediach społecznościowych przez rząd chiński jest kolejnym przykładem kłopotliwej działalności dezinformacyjnej. Po raz kolejny również podnosi się pytanie o zasadność regulacji funkcjonowania mediów społecznościowych, aby zapobiec wykorzystywania ich w rażących działaniach rządowych.

O tym, że Chińczycy prowadzą działania dezinformacyjne za pośrednictwem narodowej telewizji informowaliśmy w zeszłym tygodniu. Rząd podjął szereg działań mających na celu wywołanie zmian w postrzeganiu wydarzeń, rozgrywających się obecnie w Hong Kongu. Publikowane treści przedstawiają protestujących jako opłacanych prowokatorów oraz insynuują wpływy amerykańskie. W zeszłym tygodniu The New York Times informował o publikowaniu treści w wersji wydarzeń chińskiego rządu, w których wskazywano, że za zamieszki odpowiedzialny jest mały gang prowokowany przez zagranicznych agentów, który nie jest popierany przez mieszkańców. Agresywnie podnoszone są nastoje nacjonalistyczne i antyzachodnie oraz manipulują kontekst zdjęć i filmów, aby osłabić przekaz protestujących. Wystąpienia mieszkańców określa się mianem działań terrorystycznych. Rząd podejmuje te działania z uwagi na liczne nawoływania na serwisie społecznościowych Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera.

Reklama

Haertle: Każdego da się zhakować

Materiał sponsorowany

Komentarze

    Reklama